RECENZJE

Owen
I Do Perceive

2004, Polyvinyl 4.4

Kolejny czuły nadwrażliwiec (tym razem ze Stanów Zjednoczonych, a dokładniej z Chicago), o niewątpliwie artystycznej, delikatnej osobowości i niespożytkowanym zapasie weny twórczej, postanowił uraczyć wszystkich "spragnionych emocjonalnego wytchnienia" porcją wzruszających uzewnętrznień i łzawych refleksji nad otaczającą nas, często tragicznie przygnębiającą, rzeczywistością. Och, jakże miło. Na szczęście, muzyczne przemyślenia Mike'a Kinselli (kryjącego się pod pseudonimem Owen) wypadają znacznie lepiej niż w przypadku ostatnich, szeroko lansowanych przedstawicieli stricte pop-rockowego, mdło-sentymentalnego podgatunku singer/songwritingu – Damiena Rice'a z O, czy Maximiliana Heckera i jego równie słabiutkiego Rose. Niewątpliwie zasługa w tym ciut większych ambicji artysty, który zamiast do końca eksplorować utarte już po stokroć szlaki poduszkowego grania, decyduje się wplątać w materiał trochę własnych innowacji, począwszy od lekkiej, onirycznej elektroniki, na Sufjanowym neo-folku skończywszy. Równocześnie, pieśniarz realizuje się całkiem znośnie w warstwie lirycznej: mini-eposy, mimo niemal całościowego poświęcenia ckliwej tematyce break-upowej, istotnie trafiają w specyfikę poruszanego problemu, a niektóre wersy są nawet w stanie wywołać na twarzy chwilowy uśmiech (bynajmniej nie politowania). Mimo wszystko, trudno wychwycić z tych czterdziestu pięciu minut blaski jednoznacznie wynoszące na piedestał płyt "dobrych" czy "bardzo dobrych", gdyż całość jest w istocie najczystszym przeciętniactwem – momentami przyjemnym i relaksującym, ale też diabelnie nudnym i sztampowym.

Patryk Mrozek    
2 marca 2005
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)