RECENZJE

Matt Martians
The Drum Chord Theory

2017, Three Quarter 6.2

Nadszedł ten rok, w którym dwa filary Internet – Matt Martians i Syd, zatrzęsły tym wspólnie budowanym dobytkiem i wydały dwa suwerenne byty. No dobra, niezupełnie, bo pojawiają się przyjacielskie featy, ale tak czy inaczej przeżywają teraz ego death na własnych rhythm & bluesowych poletkach.

Zwizualizujcie sobie The Drum Chord Theory jako jeden wieczór. Na początku jest miło, wprawiacie się w prywatkowy nastrój. Ta "prywatka" jest tu celowa, bo nim nastąpi finał przekonacie się, że to nie impreza z buchającą zadymiarką i szampanem skapującym z biustów podkreślonych baskinami. Początek to lekki biforek przy kieliszku wina: razem z Donniem Trumpetem puszczacie Surf i lekko kołysząc biodrami wybieracie odpowiednie kreacje. Potem wbija Thundercat z tym swoim lekko podbitym okiem, bo dość wcześniej skończyło się u niego popołudnie. Nawet nie wiesz, kiedy pokój wypełnił się kaskadą funkowych luzaków. Czujesz się tak błogo, że aż ziewasz. Ta senna bańka pryska w momencie, kiedy Syd (w "Southern Isolation") wypowiada znamienne słowa: "Are you sleepy? You sleepy?". Kiedy wjeżdża kwas, percepcja się zmienia, rytmy stają się bardziej połamane, perkusja jakby bardziej trip-hopowa, wokal jeszcze głębszy, a synthy pierwotniejsze. Bez twojego przyzwolenia obezwładnia cię wszechogarniająca psychodelia. Intoksykacja może przyjdzie, ale nie na tym albumie, rewalidacją zajmiemy się kiedy indziej.

Lirycznie Matt Martians serwuje pożywkę dla emocjonalnych popaprańców, którzy mimo wysokiego IQ i innych niepodważalnych walorów umysłowych na gadki o uczuciach zdobywają się dopiero w stanie upojenia. Słowem nic specjalnie wyszukanego, acz dosadnego. Jeśli poezja Leśmiana nie w smak twojej lubej, to jeśli zaprezentujesz jej "Diamond In Da Ruff", powinna w mig skumać w czym rzecz.

Jeśli tęsknicie za starym Odd Future, to The Drum Chord Theory jest rzeczą jak najbardziej do obadania, przez tę płytę przewinął się, poza wspomnianą Syd, chociażby Tyler, the Creator. Rozłąka w sprawdzonych ekipach często się przydaje, pozwala spojrzeć na elementarne kwestie z innej perspektywy, ale dodanie źdźbła funku do neo soulu jednak nie otwiera kolejnego wymiaru. Jest okej, ale słychać, że to dopiero rozgrzewka przed prawdziwymi wymiataczami w tegorocznym r&b.

P.S. Syd na tej rozłące i romansie z trapem chyba lepiej wyszła przynajmniej o pół noty lepiej.

Agata Kania    
8 lutego 2017
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)