RECENZJE

Lil B
Black Ken

2017, Baseworld 6.8

W jaką jeszcze postać Lil B się nie wcielił? Co bardziej zgryźliwi odpowiadają, że dobrego rapera. I trudno się z tym nie zgodzić – szczeniackie kwadraty kreślone słowem w The Pack, jutjubowe spontany z metką 2011-2014. Wszystko to, okropnie źle nawinięte, ratowało niesłychane ucho do bitów McCartneya. Trochę kazus Popka (lokalne podwórko, 2013, dialog z popularną "amerykańską" estetyką: uTRAPiony vs. Monstery), jakkolwiek paradoksalnie by nie brzmiała tak szeroko nakreślona paralela. Abstrahując od zaskakująco ujmującego, socjopolitycznego wymiaru tekstów BasedGoda pisanych jego wiecznie teens'owym mindsetem, gość faktycznie delivery miał troszkę jak nogi Rasiaka.

Owszem, zdarzały mu się pierwszoligowe odloty, z których można by złożyć całkiem przyzwoitą (i mądrą) składankę (przefiltrować pod kątem "hitowości" God's Father, Obama BasedGod, I'm Gay, wolne style z ulubionym czarnym raperem Demokratów i wreszcie setkę 05 Fuck Em), ale wciąż w obszernej dyskografii reprezentanta Berkeley brakowało jakiejś płytki kodyfikującej te popełnione przez niego opasłe tomiska tekstu. Black Ken skutecznie wypełniło tę lukę.

Pierwszy "oficjalny mixtape", gdzie poprzednie sto pozycji powinniśmy traktować jako niezobowiązującą rozgrzewkę, wreszcie wybrzmiał od początku do końca. Self-produced by Lil B pozwoliło zachować wydawnictwu pewną "brzmieniową" spójność, ładnie uśmiechnęło się do złotej dekady hip-hopowych didżejów przypadającej gdzieś na połowę lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, a przy tym należycie wyeksponowało fakt, iż z Brandona mogąbyć ludzie nawet za deckami.

Sam rap to Lil B 2.0. Choć beat wciąż ucieka mu nieraz jak oko Sartre'a, to nie razi to już tak, jak kiedyś. "Global" z Makonnenem rozgrzewa parkiet, hymniczne "Berkeley" powinno zostać na ustach wszystkich lokalsów, MF DOOM zapewne czerwienił się słysząc linijkę o sobie, a DJ Mustard analizujący interludium w postaci "Dj BasedGod" powinien cieszyćsię jak głupi, że komuś jeszcze będzie się chciało choćby przez dziesięć następnych numerów bawić w te całe klawiszowe hyphy. I niech was nie odstraszy, że to dwie godziny bez kwadransa. Rap-funk w tym roku zacumował u wybrzeży Kalifornii.

Witold Tyczka    
26 września 2017
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)