PLAYLIST
Vanessa Paradis
"Love Song"
Skłamałbym mówiąc, że w ostatnich latach wiązałem jeszcze jakiekolwiek nadzieje z postacią Vanessy Paradis. Jeśli gdzieś tam się przebijała w tej całej współczesnej papce, to raczej ze względu na kolejne plotki dotyczące jej związku z Johnnym Deppem. Nie wiem jak interpretować fakt, że tuż po głośnym rozstaniu tej dwójki Paradis wreszcie na poważnie zabrała się za tworzenie nowej muzyki, ale, sądząc po "Love Song", efekty tej terapii mogą być całkiem ciekawe.
Premiera dwupłytowego (!!) albumu, przy którym wydatnie pomógł rówieśnik Vanessy Benjamin Biolay, już za parę dni, i chociaż mocno wątpię, aby całość mogła okazać się na dłuższą metę interesująca, to ten singiel jest zaiste prawdziwą petardą. Nie wiem, w którym momencie Biolay przeistoczył się w dostawcę rasowych, funkowych podkładów, ale chyba musiało mnie coś ominąć. Poważnie, mimo sporej zawartości pierwiastka retro to niepojęte, jak dwójka czterdziestolatków zawstydza tym numerem współczesną młodzież. Oczywiście najfajniejsze w "Love Song" jest właśnie to zupełne oderwanie od współczesności ‒ to utwór, który spokojnie mógłby powstać 5, 10 czy 15 lat temu i wciąż robiłby wielkie wrażenie, bo jest po prostu znakomicie napisany. Gitara podcina jak trzeba, groove się zgadza, nic tylko repeatować, do czego serdecznie zachęcam.