PLAYLIST

James Blake
"The Bells Sketch"

7.0

MJ: W dzisiejszym wydaniu rubryki Playlist rozczulająca porcja zmrożonego downstepu, z przydubem i tupem, od dwudziestojednoletniego londyńczyka via świeża wytwórnia z Leeds. Uważajmy, bo możliwe, że mamy do czynienia z jakimś wunderkindem, którym pod koniec roku zachwycać będą się media całej mapy Internetu (albo i nie).

Smoliste zabawy tonacją (właśnie na tej wysokości Joker bywa słusznie przywoływany), suwaki, parametry, światełka to najwyraźniej bagietka powszednia Jamesa, gdyż symptomatyczny (Londyn, och, Londyn) mrok drone'u i bitu permutuje w niewielu przestawieniach na tyle, że nudzić to nie my. Pociesznie chromający synth-funk owinięty owiniętymi ciasno folią hatami i kickami spaja dialog podzielonego na dwa rejestry wokalu, a sekcja środkowa funduje, jakby tego było mało, cylindryczne gierki w stukanie zestawu perkusyjnego i reformowanie rozciągniętych resztek sylab, gotując miejsce wysoko notowanej frazie przewodniej, jakiej Dam-Funk (Life) nie widział, bo nie miał mu kto skołować ketaminy na wieczór siedzenia przed komputerem. Podobno haszysz z miodem jest lepszy od cielęciny, a dział lamp w IKEA zjada na śniadanie foucaultowską filozofię bólu.

FK: "The Bells Sketch" to taki dubstep pozbawiony dubstepowej motoryki i cały czas zastanawiam się, czy to nie wynalazek bez sensu. Rozlazły, pomarszczony i bałaganiarski twór, godnie reprezentujący zresztą całą EP-kę Jamesa Blake'a, to bardziej mroczny obrazek niż piosenka. Powolne motywy, które kiedyś zapewne były melodyjne, dosyć dowolnie mieszają się z klikaniem i trzaskiem. Murcofowy początek jeszcze jest interesujący, natomiast dalej dramaturgia już utyka. Blake spokojnie zmieściłby się w dwóch minutach, ale skoro upiera się przy rozwlekłej formie, to ja się nie zachwycam.

JB: To co mi się podoba (między innymi) w tym całym dubstepie, to fakt, że to niekoniecznie muzyka predestynowana do zabawy. Nie jest to sztuka ewidentnie użytkowa i może dlatego tak często ostatnimi czasy zaskarbia sobie nasz szacunek. Pulsujące plamy klawiszy, niekonsekwentny beat, dziwaczne przeszkadzajki i śmiertelnie groźna siatka sampli, prowadząca jakiś szemrany biznes nocą na przedmieściach Londynu (a jakże!).

TG: Gdzieś na przecięciu Jeck'owskiego dźwięku znalezionego, Endless-summerowych drone'ów i kolażowości musique concrete sytuuje się ten kawałek. Humanizującym elementem jest tu pocięty soulowy wokal wprowadzający w lekko zdekonstruowane R&B pod koniec. Raczej ambitne, raczej dziwne, raczej nie na densfloor, niezłe, ale nie rozkłada mnie na łopatki. Raczej ciekaw jestem, co gość wypuści dalej.

posłuchaj »

Jan Błaszczak     Tomasz Gwara     Mateusz Jędras     Filip Kekusz    
1 marca 2010
BIEŻĄCE
Ekstrakt #5 (10 płyt 2020-2024)
Ekstrakt #4 (2024)