David Cameron fanem War On Drugs
26 marca 2015David Cameron to prawdziwy konserwatysta. Wojnę z Narkotykami popiera nie tylko publicznie, nie tylko prywatnie, to nawet część jego hobby. Jak donosi NME Cameron przyznał, że War On Drugs wcale nie ssą, ale są jego ulubionym next big thing: "[My wife] Samantha got me listening to a new thing called The War On Drugs. I can recommend it" – poleca brytyjski premier, wyjaśniając zaraz niekumatym: "They’re a band. You can find them on Spotify or iTunes". Typowy przykład Lost In The Dream ze strony dygnitarza zasłuchanego w muzyce poświęconej paranoi i depresji.
Polska klasa polityczna z kolei ociepla wizerunek raczej klasykami. Premier Tusk nucił sobie "Hey Jude", co jeszcze nie było najgorsze. Vincent-Rostowski, "autor licznych publikacji poświęconych problematyce integracji Unii Europejskiej, polityki monetarnej, polityki kursowej i transformacji gospodarek postkomunistycznych. Prywatnie wielbiciel Queen", nie zidentyfikował jednak piosenki Queen, którą zadedykowano mu w radio. Być może od Camerona dowiedział się o The Queen Is Dead, albo jak sam twierdzi nie poznał "o tej porze rano". Najlepszym jednak reprezentantem hipster-prawicy pozostaje Kaz Marcinkiewicz, który zanim widowiskowo kopnął swoją narzeczoną w d**ę (by Superak), na występie Coldplay szalał jak wniebowzięty: "skakał na koncercie, był przeszczęśliwy" – roztacza upiorną wizję Isabel. "God give me style and give me grace. God put a smile upon my face" – śpiewał pewnie kolejny już w tym brukowym tekście premier, skracając może do swojego sztandarowego: "Yes, yes yes!