
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.
–A.Barszczak
Nie pytajcie mnie, jak rozumieć fenomen Tedego. Ja nie mam pojęcia, podobnie jak nie jestem do końca pewien, co sądzę o Kanye Weście. Wiem tylko, że raperowi z Warszawy dużo bliżej teraz do autora Yeezusa niż do jakiejkolwiek z jego poprzednich fascynacji (Jay Z, Rick Ross, no, podstawcie sobie tu kogo chcecie). Jest zatem dość... nietypowo. Jest pstry podkład, są też dość poważne rozkminy podane w komiksowej (4chanowej?) formie. Tylko nadęcia aż takiego nie ma, choć z drugiej strony kim trzeba być, żeby śpiewać DO Władimira Putina? A czy to dobre jest? Nie wiem, ja nie wiem... –K.Michalak
Wygląda na to, że Teengirl Fantasy chwilowo nie szykują wolty brzmieniowej pokroju tej, która towarzyszyła przejściu z 7AM do Tracer. I słusznie, biorąc pod uwagę, jak świetnym albumem okazał się ten drugi. Zapowiadające nową EP-kę "Lung” jest zatem logiczną kontynuacją, i wyciągnięciem wniosków z faktu, iż najlepsze momenty Tracer wiązały się z wykorzystaniem gościnnych wokali. Zamiast Keleli dostajemy bardziej wyrazistą Lafawndah i eteryczny, liniowo rozwijający się podkład. Słuchając jednym uchem pomyślałem najpierw, że nudnawe, ale wręcz przeciwnie. -M.Sonnenberg
Największą siłą najnowszego tracka bliźniaczek Tegan i Sary jest kontrast zarysowany między dostojnie zaśpiewanymi, spokojnymi zwrotkami opartymi głównie na wolno płynących synthach, a mocno roztańczonymi refrenami, w których dziewczyny z pasją wyrzucają adresatowi tekstu nieuczciwe zachowanie. Po drugie, jak na perfekcyjny popowy singiel przystało, zabawa została skumulowana do niecałych trzech minut, przez co kawałek ani przez chwilę nie nuży. Dzięki temu "Boyfriend" właśnie awansował u mnie do ścisłej czołówki utworów kanadyjskiego duetu. –S.Kuczok
–W.Sawicki
Poznański kwartet, który debiutował 4 lata temu, potwierdza, że revival grania w stylu wczesnych Much wcale nie musi wpadać w miernotę polskiej "trójkowej alternatywy", jeśli tylko nieco więcej pomyśli się nad treścią niż nad stylizacją. "Bałtyk" to świadome, gitarowe granie z popowym zacięciem, nie tak szablonowe, jak się na pierwszy odsłuch wydaje i – co tym bardziej cieszy – nawet mostek (2:10) daje powody do ripitowania. Nie pogardziłbym całym albumem wypełnionym podobnymi strzałami, bo jak wiadomo dobry, nośny power pop/indie rock nigdy się nie starzeje. –J.Bugdol
Krótka piłka, to i krótki kawałek, za to z zadatkami na banger. Laska nie dość, że odrobiła lekcje z M.I.A. i Azealii Banks, to jeszcze ma głos jak miód. A ten rozpoczynający track motyw kojarzy mi się z dźwiękami ze starego Atari, które pojawiały się zwłaszcza wtedy, gdy nie udawało mi się przejść kolejnego levelu w jakiejś gierce. Aoyamie na etapie "Tokeyo" idzie na razie bardzo dobrze i myślę, że spokojnie powinna roztrzaskać kolejne rundki. -T.Skowyra
Nazwisko Nabihah Iqbal pojawia się u nas chyba po raz pierwszy i tak się składa, że zaczynamy na dobrej stopie. Podchodziłem do tematu Throwing Shade kilkakrotnie celem sprawdzenia mini-hajpu, ale dopiero teraz muzyka Brytyjki do mnie trafiła. W jej odbiorze zawsze dominował u mnie casus Fatimy Al Qadiri, gdzie styl i intelektualna otoczka wypierają muzykalność, chociaż śmiało można było oczekiwać czegoś więcej. Inaczej stało się na pewno na “Honeytrap” – piosence, która najpierw sama wychodzi do słuchacza i dopiero potem powoli wciąga go w powleczony eterycznymi olejkami, intymny świat Kitty-rapu. Pozostałe utwory z Fate Xclusive raczej nie dotrzymują kroku temu singlowi, więc moje odczucia wobec tego projektu wciąż pozostają dość obojętne, jednak miejmy nadzieję, że Throwing Shade wyciągnie z tego odpowiednie wnioski. –K.Pytel
FlyLo napisał wczoraj, że nowy album Thundercata zajebisty i ja mu wierzę. Single też to mówią: najpierw Bruner oddał hołd songwritingowi mistrzów z Clube de Esquina, następnie z pomocą zacnych gości pofrunął w przepiękną krzyżówkę białego soulu i soft-rocka, a teraz DAJE FUNK. Hard-funk, synth-funk, sophisti-funk, nazywajcie sobie to jak chcecie – ważne, że zażera. Jak rozumiem, "Friend Zone" to taki walentynkowy żarcik skierowany do mnie w kontekście coraz bardziej niezdrowej miłości do Amerykanina, ale co tam, nie obrażam się, a już niedługo widzimy się pod sceną na koncercie w ramach Wirld Wide Warsaw. Po takich piosenkach jak ta, nie jestem w stanie nie jechać. –W.Chełmecki
Biorąc za punkt wyjścia klasyczny hit Ghost Town DJ’s , na bicie wyraźnie zalatującym "BrB ( ˘ ³˘)❤" Kitty (The-Dream produkował, w sumie śmieszne), Tinashe urządza sobie okraszony przesłodkim refrenem Słoneczny Patrol. "Superlove" to żaden wielki singiel, ale na pewno przyjemny soundtrack do tych wszystkich wymarzonych wakacji, które znamy jedynie z ruchomych obrazków zza szklanego ekranu. No i fajnie usłyszeć Amerykankę w zwiewniejszym anturażu – ciekawe czy to zapowiedź nowego kierunku, czy może tylko nastawiony na komercyjny sukces skok w bok. –W.Chełmecki
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.