
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.
Offowe ogłoszenia wywołały tę dziewczynę z drugiego planu mojej pamięci i przypomniały czasy, kiedy społeczność internetowa "dziękowała Berlinowi za wychowanie" debiutującej wówczas na polskim rynku Olivii Anny, twórczyni dzisiaj już chyba znanej i na pewno doświadczonej. Przy tej okazji kliknąłem w nowy klip. Wizerunkowo okolice M.I.A. w złagodzonej wersji z zadatkami na bangerozę przebijającą chyba ostatnie poczynania Brytyjki – są, formuła z grubsza pozostająca w jaskrawym świetle "Tel Aviv" – dalej się zgadza. Popowość, która na pewno nie trafi na anteny krajowych rozgłośni – jak najbardziej. Działaj dalej, Olivio Anno. –K.Pytel
Trochę inaczej wyobrażałem sobie artystyczną karierę tej filigranowej gwiazdki pop. Po takiej petardzie jak "I Wish" oczekiwałem kolejnych singlowych strzałów, które rozpaliłyby do czerwoności moją playlistę. Niestety, jak dotąd dziewczynie nie udało zbliżyć się poziomem do rzeczonej piosenki, co potwierdza też "Activated". Dość oszczędny, schematyczny pop-trapowy podkład nie przynosi misternie skonstruowanego szlagieru, a jedynie refren, w którym Cher podśpiewuje melodyjnie, nosi znamiona chwytliwości, choć to również nie jest chorus, o którym będę długa pamiętał. W każdym razie: "Activated" nie zachwyca, ale nie jest też ostatecznym zamknięciem drzwi. Dlatego wciąż nie tracę nadziei, że Cher jeszcze kiedyś wróci z oszałamiającym singlem. Oby jak najszybciej. −T.Skowyra
Lone zapowiada drugą EP-kę z serii Ambivert Tools. Wydaje się, że Matt Cutler porzucił na moment fascynujące igraszki z rave'owymi schematami oraz zabawy z fluorescencyjnym instrumental hip-hopem i znowu oddaje się tanecznym wibracjom z house'owej rodziny. Nie będą się czepiać, dopóki próby będą tak udane jak "Mind's Eye Melody" – świecący, niespieszny, gładki jam związany duchowo z house'owym obliczem Larry'ego Hearda, doprawiony oczywiście swoistymi przyprawami z zestawu Lone'a. W sam raz na początek imprezy, w sam raz na przyjemny wieczór z dobrym drinkiem w fotelu. –T.Skowyra
Parę chwil Lone był nieobecny, ale wraca we wspaniałym stylu – nowy utwór nie wykorzystuje raczej nowych sztuczek, ale nie szkodzi to jednak w żadnym stopniu, ponieważ te stare użyte są doskonale. "Backtail Was Heavy" bliżej raczej do Galaxy Garden niż do Reality Testing, co jest dla mnie dużym plusem. Najbardziej absorbujący w tym numerze jest oczywiście intensywny, rave'owy bit – być może najbardziej oldschoolowy w karierze brytyjskiego producenta. Jednak nie całość sprowadza się do łupanki; równie ważną rolę odgrywa tutaj rozpływająca się w boardsowych brzmieniach, atmosferyczna koda utworu. To yin i yang każdej dobrej wixy – ekstatyczne uniesienia i chwila zadumy. Nie ma co, Matt Cutler narobił mi smaka na kolejny album, którym mam nadzieję już niedługo! –A.Barszczak
Ktoś tu chyba postanowił zafundować Lorde przyśpieszony kurs dorastania i warto byłoby znaleźć na to odpowiedni paragraf. Z pomocą (taa) Paula Epwortha rzeczywiście zaczyna brzmieć jak imitacja Lany czy Adele, więc warto zdać sobie pytanie o sens całego przedsięwzięcia. Dziewczyno, masz 17 lat, już pal licho, że próbujesz wyglądać na 30, ale jak jeszcze zaczynasz tak śpiewać, to nóż się w kieszeni otwiera. Niestety Nowozelandka zaczyna wpadać w kategorię tak zgrabnie zdefiniowaną przez Lenę Dunham na starcie Girls: "I think that I may be the voice of my generation - or at least a voice of a generation". Zdecydowanie bardziej wolałem, gdy kreowała się na rzeczniczkę kolejnego pokolenia gimbazy. Tam wciąż jest jeszcze wiele do opowiedzenia! -K.Bartosiak
Komu w głowie sportretowane poniżej bose tańce na słońcu, zapewne zna już kanał Majestic Casual, a kto nie, niech lepiej szybko zalajkuje, bo to właśnie tam jest największa szansa na podchwycenie niezobowiązującego letniaka na odpowiednim poziomie. W "Just Like You" Louis zaczął śpiewać, odszedł nieco od swojego trademarkowego french-house’u i obiera azymut na funkujące, syntezatorowe nu-disco z wyczuwalną nutką księciowskiej ekstrawagancji i basem kojarzącym się z… "Roundabout" zespołu Yes. Mała rzecz, a jak bardzo cieszy. –W.Chełmecki
Jeśli byłbym złośliwy, mógłbym sprowadzić zjawisko Lower Dens do "tych dwóch typów i jednej typiary od "Brians"" i nie popełniłbym w tym momencie aż tak znaczącego faux pas. Jednak nie jestem złośliwcem i szczerze cenię sobie podejmowane przez Janę Hunter próby tworzenia narkotycznej syntezy shoegazu z post-punkiem, które, gdyby nie braki stricte materiałowe, mogłyby być naprawdę intrygujące. Na wysokości "To Die In L.A." Jana odrzuca nadmiar środków odurzających i kieruje się w stronę światła, przywołując nawet skojarzenia z Metronomy (hehe), co mogło by być całkiem fajnym pomysłem, ale znów materiałowo to strzał w środek (lecz nie tarczy, a porcysowej skali). Niby mamy tutaj chwytliwy chorus i fajne sythowe pasaże w końcówce, jednak nie do końca mnie to wszystko przekonuje. Mimo to nie skreślam nadchodzącego lada dzień wydawnictwa, mając nadzieję, że będzie ono czymś więcej niż ten piątkowy singiel. –M.Lewandowski
To trochę niedorzeczne jako punkt odniesienia do każdego nowego nagrania Łony obierać jego debiut z 2001 roku. Koniec Żartów jest jednak dla mnie bardzo ważną płytą i ciężko pozbyć się bagażu wspomnień, do których należy piracka kaseta zgrana od kuzyna czy nawijanie ku uciesze kolegów “Helmuta” i “O Jak Dobrze” na długich przerwach w podstawówce. Bardzo chciałbym, aby Łona i Webber na jednym z tracków na nadchodzącym Nawiasem Mówiąc przypomnieli sobie, że “fruźki wolą optymistów” i zaskoczyli nas luźnym wiosennym sztosem. Ostatnio mi tego u nich brakuje.
“Nie Mam Pojęcia” to numer, gdzie Adam Zieliński stawia przed sobą ziomków, z którymi już nie poimprezuje, bo ci porzucili melanże do rana na rzecz pracy, utrzymania bezpłciowego samochodu z linią nadwozia typu kombi i wychowania dziecka, którego imienia za cholerę nie możemy sobie przypomnieć. Tekstowo jest jak zwykle bardzo dobrze, jestem pod wrażeniem mikrofonowej sprawności Łony, ale chciałbym, żeby na kolejnych utworach zwrócił uwagę na tych ludzi, z którymi wciąż może spędzić piątkowy wieczór. –A.Kasprzycki
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.