Przegląd najciekawszych muzycznych premier ostatnich sześciu miesięcy 2023 roku.
-
K - Krótka Piłka - Piosenki
-
Michael Kiwanuka "Love & Hate (Leon Vynehall Love Rework)"
(15 października 2016)Remiks wydany już jakiś czas temu, ale nadarza się dobra okazja, aby sobie o nim przypomnieć. A to dlatego, że właśnie dziś swój set w Nowej Jerozolimie zagra jeden z naszych ulubieńców, czyli właśnie Leon Vynehall. Nie wiem, czy podczas imprezy poleci właśnie ten przygotowany dla Michaela Kiwanuki rework (nie znam oryginału i nie wiem, czy coś tracę), ale przyznam szczerze, że zupełnie bym się nie obraził, bo to właściwie ten sam Vynehall, który tak ładnie poleciał na Rojus. A więc mamy tu przecierające się z elegancją ślady house'owej egzotyki zjednoczone z charakterystycznym rodzajem melancholii towarzyszącej producentowi chyba od początku kariery. Czyli co, rozumiem, że widzimy się? −T.Skowyra
-
Klaves "Oh No"
(13 października 2014)Klaves prezentuje nam drugi numer z singla wydanego dla PMR Beat Club, a jeśli wiadomość o tym nowym przyczółku zdobytym przez Mikołaja Gramowskiego wyleciała komuś z głowy, to niniejszym przypominam. "Oh No" nie tylko świetnie radzi sobie w przywoływaniu tanecznych patentów sprzed dwudziestu lat, ale za sprawą przewodnich synthów oraz swawolnych wstawek pianina i "saksofonu” wprowadza pewien rodzaj sympatycznego, pokręconego kpiarstwa, które w swojej lekkiej ociężałości zupełnie nie ma zamiaru mnie znużyć. -K.Pytel
-
Klaves "People"
(16 września 2014)Można szczerzyć zęby w uśmiechu, bo biało-czerwonymi barwami malowane jest pępkowe odnogi PMR Records – sub-labelu PMR Beat Club. A wszystko to za sprawą solidnej parkietówy poznańskiego producenta, która stanowić ma muzyczną deklarację, wyznaczać obrany przez wydawców kierunek rozwoju filii. Ma być młodo, świeżo i oryginalnie, odkrywczo. Co do tego, czy w istocie trzeci z warunków został spełniony mam mieszane uczucia, bo "People" zestawione z EP–ką What I Like schematów "na przebój” raczej nie kreuje, a powiela, niemniej sytuacja towarzysząca premierze utworu jest na tyle doniosła, a i odtwórczości nie można rozpatrywać w kategoriach minusów, że plusem rzucam bez mrugnięcia okiem. Klavesowi życzymy wszystkiego najlepszego, bo przecież wśród swoich dzieci PMR ma Disclosure, Jessie Ware i Julio Bashmore’a , co wróży dobrze. -W.Tyczka
-
Kllo "Virtue"
(13 listopada 2017)Chloe Kaul i Simon Lam, "prywatnie" kuzyni, a szerzej znani jako Kllo. Na ich nowym singielku "Virtue" kłaniają się samemu Jamiemu xx. Są tu połamano-szarpany breakbeat, balearyczna nostalgia i tęskne melodie, ale nie ma smutnego zawodzenia w rodzaju The xx (Coexist). Wręcz przeciwnie – bioderka gną mi się same, nóżka oscyluje. Ewokacja lata, jego krótkotrwałości i wszystkiego, co w nim ulotnie piękne i... przemijalne. Warto zwrócić na nich uwagę – polecam zaczerpnąć stream onirycznego "Sense", czyli highligtu ubiegłorocznej EP-ki (jeśli jeszcze kto nie słyszał, oczywista), jak i pochodzącego z ich debiutanckiego longpleja Backwater – iście Blake’owskiego (szczególnie w drugiej swej części) "Last Yearn". Sprawdzajcie koniecznie. –K.Łaciak
-
Kobieta Z Wydm "Strasz Mnie"
(22 marca 2017)Ze wstydem przyznaję, że pierwszą płytę UL/KR darzę sporą sympatią. Nie wiem, czy to przez słabość do grafomanii, czy jednak z powodu głosu Króla, przywołującego przemiłe skojarzenia z Piotrem Roguckim– nieistotne, nadal lubię do niej wracać. Obawiam się jednak, że nowy projekt Błażeja Króla będzie fundował wszystkim stosunkowo masochistyczną przyjemność. Inna sprawa, że tytuł z pewnością nie kłamie, gdyż kompozycja straszy nieudolnością i dawką subtelności charakteryzującą klasycznie polską piosenkę kabaretową. My tu wszyscy kochamy poezję śpiewaną, ale temu utworkowi bliżej do przeglądu piosenki turystycznej "YAPA" w Łodzi, który zresztą gorąco polecam. Strasz mnie, strasznie, niestety straszne bezkrólewie tu panuje, a płyta Bental, która zostanie wydana za dwa tygodnie, prawdopodobnie nie poprawi tej sytuacji. Z dobrych wiadomości: macie pretekst, by sięgnąć po książkę Kōbō Abego. –P.Wycisło
-
Mela Koteluk "Na Wróble"
(9 października 2014)Dlaczego, mając tyle możliwości, rodzimi muzycy mimo wszystko korzystają przeważnie z dwóch wariantów: penetracja czerstwych i niedorozwiniętych rejonów elektroniki albo rytmiczna piosenka z gitarowym brzmieniem? Jest też trzecia opcja, czyli smęcący, balladowy chlip z mdlącym patosem w duchu The National i obowiązkowym, poetycko-nastrojowym tekstem. Właśnie w tej trzeciej grupie znajduje się utwór "Na Wróble", stąd też ciężko mi zaliczyć go do udanych (szukałem jakiegoś pozytywu, żeby dać chociaż środkową łapkę, ale nic z tego). W zasadzie takie pieśni winny jedynie rozpalać wyobraźnię grzecznych dziewczynek w spódnicach do kostek, ale tak się jakoś dzieje, że u nas są one synonimem "wartościowej muzyki". No tak, Trójka doznaje, a szanującemu się polskiemu "fanowi alternatywy" robi się mokro. Ej, a może to ja czegoś nie łapię, bo nie dość, że nie przepadam za wróblami, to jeszcze mam taki gust wypaczony, że lubię wrony? –T.Skowyra
-
Księżyc "Mglista"
(27 października 2015)Ostatnie dwa lata w krajowej muzyce folkowej to przede wszystkim revival polskich zespołów zlokalizowanych wokół odpowiednio zakwaszonej, awangardowej etniczności. W momencie, w którym Styczyńskich i Nacher występowali z flagowym projektem, naszym towarem eksportowym – The Magic Carpathians (i można rzec, że swoją baśniowością zjednali sobie publiczność) na OFF Festivalu, Księżyc wracał w Penultimate Press z zremasterowaną wersją jedynego longplaya, który rozszedł się w oka mgnieniu, jak ciepłe bułeczki w osiedlowych dyskontach. Dziś legendarna formacja ongiś związana z Obuh Records powraca z pierwszym singlem promującym Rabbit Eclipse – album zawierający całkowicie nowe, pierwsze od kilkunastu lat kompozycje. I tutaj pojawia się problem: "Mglista" to utwór wybitnie nie-singlowy, stąd pewna powściągliwości w ocenie kawałka. Owszem, projektowany jest nam obrazek ekstremalnie bliski Księżycowi – dobrze znany oddanym fanom zespołu surrealistyczno-mglisty, średniowieczny sound misternie tkany przez Lechosława Polaka (którego sympatykami jest lwa część redakcji Porcys), ale bazowanie na trzyminutowym wyimku i wyciąganie z niego jakichkolwiek daleko idących wniosków wydaje się niestosowne, bo przecież Księżyc poraża w formach rozleglejszych, dlatego też od notki tej bije taka zachowawczość i stąd wynika jej czysto informacyjny charakter. Powiem krótko: mamy na co czekać w listopadzie! –W.Tyczka
-
Kukiz "Samokrytyka (Dla Michnika)"
(18 października 2014)Czy to już będzie reguła, że po każdym wydaleniu politycznego singla Kukiz raczyć nas będzie kabaretowym skeczem pod tytułem "niepokorny na cenzurowanym"? Zatem dobrze, skreślę o kupie słów kilka, póki mnie to bawi. Po pierwsze, co do meritum – Magdalena Jethon nie ma racji. Ten kawałek nie może być traktowany jako agitacja wyborcza, bo po prostu nie ma tam nic, co by mogło wypromować kandydata w wyborach samorządowych, nie ma nic o drogach i przedszkolach, a tak poza tym numer jest zbyt chujowy, żeby cokolwiek wypromować. Opiera się na punkopolowym riffie, którego pewnie wstydziłby się Big Cyc, a może i Protelaryat i dokładnie tak samo nędznym bigcycowym dęciu w refrenie. Tekst to Himalaje Alpy Pireneje żenady, nic gorszego nie miało miejsca od kiedy Kukiz oddawał hołd poległym w Katyniu. Jak bardzo niekumatym trzeba być, żeby w 2014 r. pałować się swoim "oszołomstwem", "ciemnogrodztwem", "moherstwem" ("Jestem moherem" – naprawdę pada to zdanie) i że nie był kapusiem i że to jest wszystko w kontrze do Michnika, ale rozumiecie, kochani, ja puszczam oko, żartuję, "jestem oszłomem hyhy wiecie o co chodzi, nie?". To się nie dzieje. Po drugie, jest wielce zawstydzającym dla "środowiska prawicowego" zjawiskiem, że kiedy jakikolwiek pośledni aktor, muzyk czy inny celebryta zadeklaruje się jako prawicowiec, jest na wszelkie możliwe sposoby w prawicowych mediach eksploatowany w roli mędrca. Stąd między innymi sięganie po Redbada Klijnstrę na każdym kroku i pozycja Kukiza. Dla Maleńczuka po zerowej piosence "Władimir" nawet okładeczka była. Co za potworne kompleksy. -M.Zagroba
-
Kult "Madryt"
(29 września 2016)−T.Skowyra
-
Kuroma "Love Is On The Way (Maxo Ninjamix)"
(6 marca 2015)Reprezentant PC Music rozsadza kolejny utwór, a zajmuje mu to nieco ponad dwie minuty. Mam wrażenie, że ten Ninjamix, to tylko jakieś niezobowiązujące ćwiczenie, w które Maxo nie włożył zbyt wiele wysiłku i zrobił je tak po prostu, od niechcenia, gdzieś na boku w wolnym czasie. Tylko co z tego, skoro nawet takim drobnym produkcyjnym świecidełkiem gość pokazuje, że zbyt wielu typów nie może się z nim równać, jeśli chodzi o mieszanie ścieżek. Czekam na jakąś większą rzecz z niecierpliwością, zwłaszcza, że część ekipy A. G. Cooka niedawno ogłosiła wydanie długogrających krążków. Więc nie ociągaj się Maxo, proszę cię ziom.–T.Skowyra