Przegląd najciekawszych muzycznych premier ostatnich sześciu miesięcy 2023 roku.
-
P - Krótka Piłka - Albumy
-
Jessica Pratt Quiet Signs
(20 marca 2019)Jessica przygotowała na swoim trzecim albumie coś miłego dla wszystkich wrażliwców zasłuchanych w cichych i spokojnych dźwiękach akustycznej gitary. Gdyby uprościć sprawę maksymalnie, to można powiedzieć, że Jessica Pratt jest taką mniej epicką i bardziej nieśmiałą wersją Joanny Newsom. Zwróćcie uwagę na jej specficzny, smutno-słodki głosik, który delikatnie układa się na czułych nocnych balladach i będziecie wiedzieć, o co chodzi. A poza tym łatwo zasłuchać się w intymnych opowieściach songwriterki: rozczulającym "Fare Thee Well", kruchą miłostką "Here My Love" czy wspomaganym skrytymi smyczkami "This Time Around". Oczywiście zachęcam do zapoznania się z całym Quiet Signs, przy którym można się nie tylko uspokoić, ale i rozmarzyć. -T.Skowyra
-
Natalie Prass The Future And The Past
(18 czerwca 2018)"Is it future or is it past?" – wypada mi zadać pytanie podczas słuchania nowej płyty Natalie. I mogę się tylko domyślać, ale dziewczyna chyba dała sobie spokój z własnoręcznie narzuconą, muzyczną etykietą i uciekła od towarzystwa, w którym brylują postacie w stylu Joanny Newsom, a przyłączyła się do grupki otaczającej Donnę Summer (metaforyka mocno upraszcza ogląd ogólny). Tak jest: mniej tu (miłych, ale) zapiętych pod sam kołnierz, pianinkowo-smyczkowych dywagacji, więcej tu dance'u, radiowego popu czy post-disco. Chicowne "Oh My" czy leciutkie "Short Court Stlye" dokładnie ukazuję tę przemianę. Jasne, zdarzają się bardziej nastrojowe momenty, jak estradowy nokturn-pop "Hot For The Mountain" czy smutno-balladowe "Far From You", ale to jednak r&b, disco i funk przejmują album. Soul-popowe "Sisters", delikatny post-nu-disco pop "Never Too Late" czy closer z firmowymi disco-wzorkami "Ain't Nobody" nadają ton całości. I ja się cieszę, i ja jestem zadowolony, bo to bardzo przyzwoita płyta. –T.Skowyra
-
PREP Cold Fire (EP)
(18 maja 2018)Minęły dwa lata od opublikowania EP-ki Futures, więc czas na kolejne małe wydawnictwo. Od tego czasu PREP wyraźnie się roztańczyli, o czym świadczy dość odważna adaptacja wpływów disco w ich nowych kawałkach (to oczywiście zasługa świetnego producenta Pomo). Czy to pomogło im stać się "lepszym zespołem" (albo "lepszymi ludźmi")? Trudno powiedzieć, łatwiej powiedzieć, że jak dla mnie nadal ich muzyczna oferta jest na wysokim poziomie. W końcu tytułowy brzmi jak Steely Dan w luźniejszym, dance'owym formacie, "Snake Oil" to z lekka Prince'owska balladka, funkowy "Don't Bring Me Down" mknie po falach Hall & Oates, a "Rachel" znowu odsyła do stylu duetu Fagena i Beckera i pozostaje trackiem kojarzącym się jeszcze z poprzednią EP-ką. Wniosek z tego wszystkiego jeden: panowie powinni już pomyśleć o dłuższym wydawnictwie, bo w krótkiej formie już się wykazali. Czekam i nadal kibicuję jak mało komu. –T.Skowyra
-
Palm Shadow Expert (EP)
(15 września 2017)No i takie akcje to ja lubię: 17 minut, sama treść, codzienna dawka skompresowanego gitarowego oranka. Palm pochodzą z Filadelfii i robią wszystko, by wodzić słuchaczy za nos. Z gąszczu Shadow Expert niby nietrudno wyhaczyć tropy Waszych ulubionych zespołów: kontrolowany chaos Deerhoof, metaliczne wtręty PIL, popowo nastawione zawijasy D-Planu, ekscentryzm w typie Gang Gang Dance czy wczesnego AnCo. Jest jednak w dezorientującej tkance tej mini-płytki jakaś świeżość, kolektywnie wyczarowana z kompletnego bezładu harmonia, którą ciężko uchwycić w jakiekolwiek ramy, a od której jednocześnie trudno się oderwać. Może to eterycznie zdublowane wokale, może szarpane cięcia gitar, a może mnogość groove’ów, ale słucham już z dziesiąty raz i dalej mi się nie nudzi – w dzisiejszych czasach niełatwo o lepszą rekomendację. –W.Chełmecki
-
Paradis Recto Verso
(28 września 2016)Ostatnio pisałem o Justice, a teraz przed wami kolejny, znacznie mniej znany duet z Francji, czyli panowie Simon Mény i Pierre Rousseau kryjący się pod nazwą Paradis. Ich debiut sprawia wrażenie zgrabnej stylistycznej kompilacji, bo podczas słuchania Recto Verso wciąż ma się wrażenie, że gdzieś już słyszało się tę barwę syntezatora albo zna się skądś ten motywik. Niemal na całej długości słychać ciepłe pady Junior Boys z okolic So This Is Goodbye, da się wychwycić charakterystyczną motorykę i koloryt Diogenes Club (tytułowy albo "Miroir (Deux)"), znalazło się miejsce dla melancholijnego trip-hopu ("Quand Tu Souris" lub "Miroir (Un)"), a na przeciwnym biegunie odnajdziemy zrytmizowany flow podebrany od Sally Shapiro ("Paradis (Reprise)"). Natomiast moje dwa ulubione indeksy to zabarwiony disco polowym sznytem, dostojny "Toi Et Moi" oraz mknący na najbardziej nośnym refrenie "Garde Le Pour Toi".Generalnie jest to przyjemny, momentami jesienny, momentami taneczny, klawiszowy pop niezłej próby. Problem polega na tym, że kolesie nie potrafili znaleźć własnego muzycznego języka i czasami przeginają z długością pętli, co wynika z niezbyt imponującego, ale jednak solidnego songwritingu. Mimo to propozycji Francuzów słucha mi się znakomicie – w końcu obecnie mało kto leci w takie granie. –T.Skowyra
-
Paramore After Laughter
(22 maja 2017)Paramore wreszcie zrozumieli, że fruzie wolą poptymistów i już w chwili premiery fenomenalnego "Hard Times" stało się jasne, że tym razem w zlepku "pop-punk" będzie jeszcze więcej popu. Po przetasowaniu składu amerykański zespół uszczknął sobie coś z szarpanego, nowofalowego pulsu, wzbogacił paletę brzmień i ruszył z syntezatorowo-gitarowym prądem The 1975, nie tracąc przy tym nastoletnich fluidów. After Laughter to album, na którym Paramore całkowicie odświeżyli swoją formułę i spróbowali sił w energetycznym, popowym miszmaszu, osiągając nad wyraz dobre efekty: chwytliwe refreny, dopracowane aranżacje i ocean melodyjnego basu – takie przemiany na Porcys lubimy. –W.Chełmecki
-
Parquet Courts Human Performance
(16 grudnia 2016)Zdarza się, że czasem można wyczytać coś ciekawego z syfu komentarzy youtube'a: "If I were to believe the comment section, Parquet Courts sounds like every band that ever existed." Tym razem ktoś wyjątkowo W PUNKT, ale pewnie nieumyślnie, zdissował Parquet Courts. Cóż, w czasie odsłuchu nie potrafiłem uciec od miliona skojarzeń m.in. z Orange Juice (wokal), Pavementem (fragmenty "Already Dead (Digital Only)"), ale to byłyby komplementy, bo Parquet Courts nie wyróżniają się zbytnio na tle całej masy zespołów generacji indie 2.0.
Choć wszystko opiera się na dobrze znanych kliszach (kolejny niepotrzebny post-punk w postaci "I Was Just Here"), to kawałki unikają raczej wad typu: "gramy na pół akorda w zwrotce, wyjemy w refrenie". Zdarzają się jakieś zabawy z naruszaniem schematu zwrotka-refren, noisem ("Dust"), co zapisuję na plus, ale generalnie nie ma do czego wracać.
Zastanawiam się tylko o co tyle szumu, dlaczego lista roczna, czemu "best new music"? Może dlatego, że: "Parquet Courts are definitely a thinking band, and a critical one."? (Jenn Pelly, Pitchfork). Jeśli uważacie, że to główna zaleta Parquet Courts, to sięgnijcie lepiej po jakieś kompendium grega, a nie płytę. –J.Bugdol
-
Part Time Spell #6
(29 listopada 2018)David Specek wraz z załogą niby uciekł spod lo-fi'owego topora, niby ma już to wszystko za sobą, ale jednak cały czas wodzi wzrokiem w kierunku starego kaseciaka. Dlatego Spell #6 brzmi tak, jak brzmi: uwodzące pinkowym (Ariel pojawia się zresztą w stylizowanej na lata 80. balladzie "I Can Treat You Better") spleenem ("So Far Away"), songwritingiem ("The Boys That Make Me Cry") albo psych-popowo-dance'owym wariactwem ("Shattered Love") piosenki uzupełniają mocno zasnute retromanią pozostałe numery. Weźmy brzmiący jak mały hołd dla trylogii belińskiej opener "Before You Fall Apart" albo ponury smithsowosko-neworderowy "Hide" i już jesteśmy w stanie poczuć klimat najnowszego albumu Part Time. Dorzućmy kilka "nastrojowych" softrockowych ballad pod koniec i niespodziewanie otrzymamy całkiem porządny materiał na walkę z zimą. Dzięki, ziom, na pewno się przyda! –T.Skowyra
-
DJ Paypal Buy Now (EP)
(5 marca 2015)Gość, który zakamuflował sie pod brandingiem popularnego systemu płatności, startuje tutaj z poziomu podrasowanej samby i później leci sobie rześko wesołym obliczem teklife’u. Związany z Mall Music Inc. i LuckyMe Records jest w podobie propozycji estetycznej PC Music. Spiczowane wokale, dużo wciętego oldskulu z parkietów, szczypta soulu i synthowego żelu, do tego uk bassowe synkopy podkręcone do szybszych temp. Kup teraz. –M.Hantke
-
Payroll Giovanni Payface
(16 czerwca 2017)Karkołomnym, niemożliwym wręcz zadaniem byłoby zliczyć wszystkie follow-upy do Scarface, jakie wykluł dorobek światowego hip-hopu. Zawrotna kariera Tony'ego Montany stała się źródłem inspiracji dla rzeszy nieopierzonych, chwytających za majka hustlerów rozsianych po całych Stanach, ale młody Gi z Detroit już całkiem poleciał z tematem po bandzie: w zeszłym roku było Sosa Dreamz, teraz Payface z karykaturalnie przedrukowaną okładką i wejściem samplem z zamykającego dzieło De Palmy Morodera. Na szczęście ta monotematyczność zupełnie nie przekłada się na tkankę samego mixtape'u: znajdziecie tu mrugnięcia okiem do west-coastowych korzeni, ciepłe wibracje balladowego r&b, ale i taktownie wtłoczone w g-funkowe schematy echa kodeinowego trapu. Payface nie jest może tak spójne (czytaj: bezczelnie słoneczne) jak zeszłoroczne kolabo z Cardo Got Wings, ale broni się właściwie od każdej strony (flow, hooki, plamiaste podkłady), choć i tak mam cichą nadzieję, że to tylko przedsmak właśnie przed drugą odsłoną Big Bossin.–W.Chełmecki