Przegląd najciekawszych muzycznych premier ostatnich sześciu miesięcy 2023 roku.
-
T - Krótka Piłka
-
Terekke Improvisational Loops
(11 kwietnia 2018)Bardzo cieszy mnie aktywność labelu Music From Memory. Całkiem niedawno jej sumptem ukazała się bardzo ciekawa kompilacja Uneven Paths: Deviant Pop From Europe (1980-1991), a w samej końcówce lutego pojawił się nowy album Matta Gardnera aka Terekke. Na krótkim jak na możliwości ambientu (36 minut) albumie znalazła się muzyka dość niejednoznaczna: jednym może wydać się niebywale smutna czy wręcz przygnębiająca, innych może wprowadzać w błogi trans, a jeszcze innych może świetnie zrelaksować. Ja doświadczam wszystkich tych bodźców naraz, bo te przybrudzone, niewyraźne i lekko oniryczne faktury Improvisational Loops mnie niepokoją, hipnotyzują i odprężają równocześnie. To właśnie taki ambient, jaki lubię najbardziej, więc nie ma znaczenia, czy słucham krótkich miniaturek ("Unother", "Ambien", "Arrpfaded"), czy niemal 20-minutowych medytacji ("Nuwav2"), bo wszystko działa tutaj tak, jak powinno. –T.Skowyra
-
Tom VR Films
(29 marca 2018)O Films dowiedziałem się zupełnie przypadkowo, ale bardzo się z tego cieszę, bo o debiutanckim longplayu producenta Toma VR jakoś nie pisze się w mediach. Nawet na Resident Advisor nie udało mi się znaleźć recenzji, a piszę "nawet", bo gdzie jak gdzie, ale skupieni wokół portalu redaktorzy raczej bacznie przeczesują cyfrowy świat w poszukiwaniu drogocennych łupów. Do takich należy wydany w malutkim labelu All My Thoughts niniejszy album: to fuzja kozackich tanecznych patentów, której główną osią jest refleksyjna, nocna aura, która wydaje mi się jednym z głównych elementów house'owego grania tej dekady. Są więc imersyjne, ambientowe interludia ("Night Tape"), powyginane jungle'owe loopy w oldschoolowych barwach ("Golden Memory"), house'owe samograje (przypominający nagrywki Octo Octy "You (Or Someone Like You)"), a przede wszystkim pyszny koktajl z Akufenowskiego micro-house'u ("Sunrise Tape", mój ulubiony "Tanz" i closer z literackim odnośnikiem w tytule – "Infinite Rest"). Razem to wszystko daje zaskakująco grywalny materiał, nad którym absolutnie trzeba się pochylić. I to nie raz i nie dwa. –T.Skowyra
-
Taconafide "Art-B"
(16 marca 2018)W krainie bez treści i smaku to nadal polski rap jest królem. Serio, chłopaki, 2018 rok – na wersy o złocie i Midasie, ogniu i Prometeuszu czy składaniu i Bionicle można przymknąć ucho co najwyżej na bitwie freestyle'owej. Zatrudnijcie mojego znajomego w roli ghostwritera (napisał, że ma z tego bekę jak Diogenes), skorzystajcie z pomocy redaktor Kiszki, żeby parą paronomazji poratowała. I nawet symptomatyczne, że płyta ukaże się 13.04 pod tytułem Soma 0,5 MG, bo przecież "soma jest nieważna jako czysta fizyka", jak nawinął poeta. Mężczyźni są piękni, wytatuowani i bystrzy, a ja rzuciłem tylko kilka wersów o niczym, bo może jestem tym zwykłym typem, który odbija się w złotym zębie Kuby Grabowskiego, może "jestem jak jebany Juventus w Lidze Mistrzów", a może to tylko dobry gust. Ale podejdzmy do tego z otwartą głową jak Zeus i poszukajmy pozytywów: fajna okładka, kochani – P.Wycisło
-
Trailer Thrash Tracys Althaea
(12 grudnia 2017)Trailer Thrash Tracys po pięcioletniej przerwie powracają z niezwykle urokliwym art-popowym albumem pełnym niecodziennego instrumentarium, eksperymentalnych barw silnie umiejscowionych w chamberowej tradycji, przy jednoczesnym zachowaniu formuły prostej klasycznej piosenki połączonej z orientalno-latynizującymi odpryskami. Albumem, który pomimo nagromadzonego gatunkowego ciężaru (w końcu nieprzypadkowo mamy tutaj ten przedrostek art), wciąż staje się niezwykle kojącym oraz zadziwiająco przystępnym muzycznym doświadczeniem. W szczególności, gdy już od samego startu Althaea bezpardonowo kupuje słuchacza "srebrną" introdukcją, tak mocno ocierającą się o kolażowe dziwactwa Jamesa Ferraro z poziomu Far Side Virtual wraz z Gang Gang Dance’owymi powinowactwami. A cała ta karkołomna żonglerka trwa niezachwianie, równolegle z umiejętnym kontrolowaniem podskórnego patosu, który w przejściu pomiędzy utworami doprowadza do tego, że cała ta skumulowana, niewykorzystana energia, poprzez prosty kontrast eksploduje zniesiona nieskomplikowanym basem, robiącym za podstawkę pod wchodzący łagodny głos Sussane we wspaniałym "Eden Machine". Czy w takim razie mamy tutaj do czynienia z doskonałą płytą? Nie. Bo pomimo tego, że w dalszej części mamy coraz więcej wyraźnych dalekowschodnich inspiracji połączonych z eterycznym dream-popowym sznytem, wraz z unoszącym się nad wszystkim niezwyciężonym sophisti-popowym Prefab Sproutowym demonem, to początkowe zachwyty – przez coraz mocniej wlewającą się nudę i powtarzalność – szybko bledną. Tym szybciej im wcześniej uświadomimy sobie, że ten intensywny początek staje się tylko pojedynczym fenomenem, osamotnionym na tle zalewu skromnych utworów pozbawionych bardziej agresywnych, szaleńczych czy też zwyczajnie zaskakujących ruchów; ot, spokojny i świetny zestaw lekko awangardowych lounge’owych piosenek do auta, tkwiących sobie na promocyjnych pułkach przydrożnych stacji paliw. Spoko płytka. −M.Kołaczyk
-
Trupa Trupa Jolly New Songs
(10 listopada 2017)Jeśli wierzyć w rzeczywistość jaką kreuje w swoim tekście dla Dwutygodnika Bartosz Sadulski, Trupa Trupa to najagresywniejszy PR-owo polski zespół, zasypujący mailami skrzynki nie tylko polskich, ale i zagranicznych, muzycznych portali. A właściwie głównie zagranicznych, bo jak również z tekstu wynika, dla formacji dowodzonej przez Grzegorza Kwiatkowskiego sukces w tym antyludzkim państwie to sprawa drugorzędna, ważniejszy wydaje się poklask na Zachodzie. Tu na Porcys z jakimś szczególnym mailowym terrorem ze strony TT się nie spotkaliśmy, ale krótki research w tej sprawie potwierdza tę metodę gdańskiej grupy, choć to oczywiście żaden grzech. Za to kwestia zażyłości zespołu z zagranicą wydaje się w przypadku Trupy kluczowa. Na ich oficjalnej stronie w zakładce "o zespole" przeczytamy piętnaście wycinków z recek, w których polskich piszących nie uświadczymy. Mamy za to Pitchforka, Quietusa, czy Tiny Mix Tapes, ze sztandarowym kwiatkiem Rona Harta o singlu "To Me", który brzmi według niego jak "Beach Boys' Surf's Up crashing into MBV's Loveless". Zweryfikować to możecie pod ostatnim indeksem na najnowszym wydawnictwie Trupy, najlepiej w pozycji siedzącej. Idąc tym tokiem myślenia, na "Coffin" kryje się melancholia Clientele, "Falling" to nowofalowe próby Preoccupations, a w "Leave It All" chłopaki wskrzeszają ducha Morrisona. Wszystko to pewnie w jakichś dwóch promilach prawda, której odbiór leniwym recenzentom ułatwia fakt, że polski zespół miast szukać własnego języka, z lepszym lub gorszym skutkiem stylizuje się na swoje zaoceaniczne inspiracje. –S.Kuczok
-
Ty Dolla $ign Beach House 3
(31 października 2017)Tyrone William Griffin Jr. już od "ładnych paru lat" siedzi w mainstreamowym rapie, ale jakoś nigdy specjalnie nie pochyliliśmy się nad jego nagrywkami. Ty Dolla $ign może nie jest genialnym raperem/śpiewakiem oraz nie ma na koncie jakiegoś wybitnego czy znakomitego długograja, to jednak solidności i dobrych numerów nie można mu odmówić. Z Beach House 3, drugim oficjalnym LP kolesia jest podobnie. Są tu kawałki angażujące, na przykład pocięte, samplowe dance-r&b "Love U Better", nocny trap "Droptop In The Rain", chwytliwy synth-trap po linii Rae Sremmurd "Don't Judge Me", płynący na zajebiście dziwnym bicie (w ogóle zachęcam do obadania creditsów) "Don't Sleep On Me" z autotune'owym zawodzeniem Future'a (w ogóle zachęcam obadania listy gości: obok Wilburna pojawili się m.in. Pharrell, The-Dream, Lil Wayne, YG, Jeremih, a nawet Skrillex na produkcji). Ale jest też przynudzanie w rodzaju zagranego na akustyku, Frank Ocean wannabe "Famous" czy mdłej ballady "Message In The Bottle", albo zamulanie tanim, płaskim radio-popem "Side Effects". Ogólnie można by nieco uszczuplić tracklistę (skity...), ale i tak sporo momentów słucha się z przyjemnością, więc kciuk w górę jak najbardziej zasłużony. –T.Skowyra
-
Terrific Sunday "Bałtyk"
(18 października 2017)Poznański kwartet, który debiutował 4 lata temu, potwierdza, że revival grania w stylu wczesnych Much wcale nie musi wpadać w miernotę polskiej "trójkowej alternatywy", jeśli tylko nieco więcej pomyśli się nad treścią niż nad stylizacją. "Bałtyk" to świadome, gitarowe granie z popowym zacięciem, nie tak szablonowe, jak się na pierwszy odsłuch wydaje i – co tym bardziej cieszy – nawet mostek (2:10) daje powody do ripitowania. Nie pogardziłbym całym albumem wypełnionym podobnymi strzałami, bo jak wiadomo dobry, nośny power pop/indie rock nigdy się nie starzeje. –J.Bugdol
-
Tera Melos Trash Generator
(3 października 2017)Pamiętacie jeszcze taki zespół jak Tera Melos? Jeśli wspominacie czasem X'ed Out (albo przynajmniej genialne "Sunburn") i wspomnienia te są raczej ciepłe, to dobrze się składa, bo trio wróciło niedawno z nowym materiałem, będącym z grubsza kontynuacją ścieżki obranej na tamtym longplayu. Przestrzeń Trash Generator wypełnia ożywczy blend post-hardcore’u po linii matematycznej, popowo nastawionej wrażliwości oraz piętrzących się, prog-rockowych harmonii. W stosunku do poprzednika mniej tutaj słońca, za to odrobinę więcej przekłutej w rozklekotane linie basu i metaliczne riffy dekadencji, choć wciąż mówimy o graniu będącym niewyczerpalnym źródłem energii. Nie tak dawno pisałem o ostatniej EP-ce Palm i jeśli w tym roku nadal komuś mało tak błyskotliwego gitarowego łojenia, koniecznie powinien sprawdzić także Trash Generator. –W.Chełmecki
-
Tuzza "Gazza"
(25 września 2017)Parafrazując klasyka – ten projekt zaciekawił mnie już na wysokości "Włoskiej Roboty", a teraz ma moją pełną uwagę. "Gazza" to nostalgiczna podróż do czasów młodości dla każdego dobrego "chłopaka z podwórka". Dla mniej piłkarskich – Gazza, czyli Paul Gascoigne, to jeden z najwybitniejszych piłkarzy 90s, którego pewnie byście lepiej kojarzyli gdyby nie to, że bardziej od piłki lubił wódeczkę. Ja to szanuję, ale jeszcze bardziej doceniam zajebiste linijki ("Mam flotę jakbym był Magellanem" – <ok>) i potężne refreny. Ricci i Benito dorzucają do tego jeden z najlepszych teledysków w tym roku, więc czego chcieć więcej? Pewnie debiutanckiej płyty, ale na nią musimy poczekać do 2018 roku. Wychowany w kulcie makaronu i catenaccio czekam na nią jak kiedyś na mundial we Francji. –K.Bartosiak
-
Taco Hemingway Szprycer
(4 sierpnia 2017)Uwielbiam Drake'a i Kendricka. Taco też – też ich lubi. Ale chyba lubi też PlanBe, Quebonafide i nowego Adiego Nowaka. Nie dalej jak miesiąc temu zastanawiałam się, kiedy Fifi zacznie nagrywać trapy. I trafiłam. Bo ile można jechać na jednym patencie? Nawet jakby był nie wiadomo jak kasowy. "Znów rapuję o tym samym, ale tylko tyle znam". Co prawda w klipie do "Nostalgii" jest nieodziana laseczka, jest ładne auto, ale czekam raczej na lejący się strumieniami szampan. Z kolei w "Dele" mamy odniesienia popkulturowe: "Wjechałem jak Conrado, o kurwa, jesteście cali?". "I.S.W.T" to polskie "Passionfruit"? A może jednak Taco Hemingway zostanie kolejnym Smolastym? "Skrrrt"? –A.Kania