SPECJALNE - Ranking
10 najlepszych płyt 2015
15 stycznia 2016Ostatnie dwanaście miesięcy przyniosło nam nieco więcej muzycznych wzruszeń niż dość oszczędny w dawkowaniu doniosłych wydarzeń fonograficznych rok 2014. Niestety, mimo tego, że w poprzednim roku wyszło sporo bardzo dobrych albumów (choćby na odcinku hiphopowym), to wciąż trochę brakuje nam w tym wszystkim premier naprawdę wybitnych, ponadczasowych wydawnictw. Dlatego pozostaliśmy przy polityce honorowania jedynie dziesięciu płyt, po raz kolejny wychodząc z nieco staroświeckiego założenia, że liczy się jakość, a nie ilość.
10Floating Points
Elaenia
[Luaka Bop / Pluto]
Sam Shepherd nie przepada, gdy na siłę łączy się dwa elementy jego życia – doktorat z neurobiologii i muzykę, ale akurat Elaenia ma w sobie coś tak sensorycznego, że nie wiem, czy jest w stanie kogoś przekonać, że jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Nagranie debiutu zajęło Brytyjczykowi całe pięć lat i efekt jest naprawdę porażający. Elaenia to nie jest jakiśtam plumkający jazz, ale prawdziwe ponadczasowe dzieło prog-elektroniki na miarę Martes. Shepherd wymienia Talk Talk jako swoją pierwotną inspirację, co jest wyraźnie słyszalne – sposób w który komponuje, w który daje dźwiękom czas, aby mogły się wybrzmieć i wyciszyć jest bardzo zbieżny z tym, co słyszymy na Laughing Stock. Podobnie piękno debiutu Floating Points jest równie leniwe w objawianiu się i mało oczywiste. Poza imponującymi fakturami diabeł tkwi w szczegółach – Sam Shepherd postarał się, aby każda sekunda albumu była doskonała. Przyjrzyjmy się highlightowi, lirycznej suicie "Silhouettes", gdy szczytuje ekstatyczny pasaż grany z Rhodesa (5 minuta), a "pod spodem" ukryty jest wyśmienity bas.
Elaeniamanipuluje tonacją, manipuluje emocjami, przechodząc z nostalgii w spontaniczny przypływ szczęścia i koncyliacji. Pomimo przyjęcia na sztandary minimalizmu wciąż udaje się FloPo stworzyć uparty groove w stylu Herbie Hancocka w "For Marmish" i closerze. Perfekcyjnie osłuchany z "duchowym" jazzem i muzyką klasyczną Sam Shepherd promuje na debiucie filozofię "slow music" – doświadczanie muzyki, a nie jej konsumowanie, stąd Elaenia idealnie nadaje się do słuchania w pociągu. Być może to kwestia telefonu, ale ja w pociągu nigdy nie łapie sygnału, więc to właściwie jedyna sytuacja, w której zostaje pozostawiona sama ze sobą. Album delikatnie prowokuje wypieraną z wiekiem wrażliwość. Leci "Perioration Six". Dostawiają nowy wagon. –Iwona Czekirda
09Dornik
Dornik
[PMR]
Zagraniczne media przekrzykują się w oświadczaniu, w którym kawałku ze swojego debiutu Dornik Leigh najbardziej brzmi jak Michael Jackson. Część twierdzi, że w "Mountain", inni podają "Blush", jeszcze inni stawiają na "Shadow". Kwestią sporną jest też imię jego ojca, któremu dość groteskowo zawdzięcza drugą sylabę w swoim własnym – do teraz nie wiem, czy to Nicholas czy może jednak Nikita. Ale co do jednego panuje konsensus: Dornik jest brytyjską odpowiedzią na kogoś – na Miguela, na Weeknda, Oceana, na Jacko albo D’Angelo, wszystko w zależności od kaprysu recenzenta.
Zerkam na te nazwiska i stwierdzam, że ten powtarzany jak mantra frazes to jakieś "tragiczne nieporozumienie", ale jest coś, co żywcem nie daje mi spokoju. D’Angelo. Nie zrozumcie mnie źle – "bycie odpowiedzią" trzeba wziąć w bardzo duży cudzysłów, mam też świadomość na ilu gruntach dzielą obu panów lata świetlne, chodzi mi raczej o wychwycenie pewnych subtelnych podobieństw, wychodzących poza fakt, że obaj obracają się w okolicach soulu i r&b, a na swoje koncerty Dornik lubi ubrać bandanę i wytarte jeansy. Mówię tu po pierwsze o pewnej wyczuwalnej, naturalnej muzykalności, o tym, że koleś jest najwyraźniej genetycznie przystosowany do tworzenia muzyki, a po drugie o drobiazgowości jego utworów, którą tylko kilka kroków dzieli od legendarnego, chorobliwego perfekcjonizmu autora Brown Sugar. Sprawa nabiera dodatkowego koloru, gdy producentem Dornika okazuje się być Russell Elvado, kluczowy współpracownik D’Angelo przy sesjach nagraniowych do Voodoo i Black Messiah. W takich okolicznościach staje się jasne jak przy użyciu tak syntetycznych, pastelowych środków, udało się uzyskać tak dużą organiczność – lata orbitowania przy geniuszu robią swoje.
Pytanie tylko czy przypadkiem Elvado nie trafił z deszczu pod rynnę. Od nerwowych drum-beatów "Strong" po łagodne arpeggia "Mountain", styl Dornika ma w sobie bowiem coś całkowicie unikalnego, nadzwyczajny luz, a jednocześnie kompozycyjną elegancję. Póki co jego rozpięte między barem a sypialnią piosenki to "zaledwie" wymuskane, piekielnie wciągające, senne fantazje na temat Prince’a , Foreign Exchange i kompozycji Roya Ayersa, ale niewątpliwie czai się w nich pewien czynnik meta, jakieś nieskazitelne, platońskie piękno. Podobno Dornik to na co dzień osoba bardzo nieśmiała – nie chcę nawet myśleć co się stanie, gdy na kolejnym longplayu da się jeszcze bardziej ponieść swoim talentom i podąży drogą, którą naznaczył choćby w genialnym "Shadow". I będę cierpliwy, niezależnie czy przyjdzie mi na to czekać rok, pięć czy piętnaście. Wszak znam już ten scenariusz. –Wojciech Chełmecki
08Future
DS2
[Epic / Free Bandz]
Grand Prix Formuły 1 w Abu Zabi to definicja bogactwa – książe Harry znajdzie tu chwilę na pogaduchy z byłymi Spicetkami, wokół toru krążą multibilionerzy zastanawiający się, co jeszcze- po satelitach, Mistralach, Luwrze – można odkupić od Francuzów, a kończacy europejski tour Future popija Moet i Ace of Spades, przegryzając ulubione donaty. Abu Zabi stało się też dla rapera doświadczeniem traumatycznym – jego bliski przyjaciel, DJ Esco, musiał spędzić 56 dni w emirackim więzieniu za marihuankę. To pękniecie – spływający luksus i garowanie z członkami Al-Kaidy, kruchość istnienia, Genowefa Pigwa – ugruntowało dychotomię pop star/ monster. To w trakcie odsiadki Esco powstał pierwszy z ubiegłorocznych mixtape'ów, Beast Mode, zaledwie przystawka przed kolejnymi wypowiedziami kodeinowego wariaciny. 56 Nights to z kolei definicja nowego soundu z Atlanty, trzymanego za mordę przez członków 808 Mafii – nawet tak wyrazisty raper jak Freddie Gibbs w "Packages" poległ na próbie jego przeszczepienia na obcy grunt. I wreszcie puenta w postaci DS2, dys2opijna przyszłość, w której miasta zostały zniszczone przez potwory. Zważywszy na to, że na Honest, pełnoprawnym LP poprzedzającym DS2, znajduje się choćby żałosne "I Won", albo sympatyczne skądinad "Side Effects", nagrane przy współpracy z teamem odpowiedzialnym za schyłkowe przeboje Enrique Iglesiasa, warto prześledzić mixtape'ową ewolucję dla pełniejszego odbioru płyty.
Mixtape'y pokazują również, że pofragmentowane słuchanie muzyki nie stanęło wbrew przypuszczeniom na drodze dla podziwu, jakim cieszą się w mojej okolicy całościowe cielska prac – "projekty" w stylu Elbrechta, LSO, Jensa Lekmana i jego pocztówek, Pushy i jego dilerskiej odysei, wreszcie – Young Thuga i Future'a. Czy zachwyt krytyków i publiczności DS2 wynika z tego, że to format łatwo przyswajalny? Broń boże. Cytowany wszędzie wers "I just fucked your bitch in some Gucci flip flops" wprowadza w klimat albumu, pokazując na starcie, że warto pozwolić tej płycie na przestawienie swoich odbiorczych oczekiwań dotyczących zarówno tekstów, jak i muzyki, bo wtedy okazuje się, że to płyta bardzo wszechstronna, wbrew temu, co zwykło się uważać o superprzegiętym, vocoderowym trapie i "głupich tekstach". Rozczarowani brakiem mroku i bangerów na plycie Kendricka Lamara mogą posłuchać Metro Boomina w najlepszej formie, wspieranego produkcjami Southside'a – z tym duetem tylko 40 i Boi-1da mogą rywalizować w kategorii klejenia zniuansowanych, xanaxowych antyprzebojów, ścigając się o to, kto zapętli bardziej odrzucający, metaliczny motyw ("I Serve The Base" vs southside'owo przegięte "Groupies"), kto zrobi przejmującą elegię do drogiej fury ("Slave Master"), kto wysmaży symfoniczny, wieloplanowy pogrom, który zawstydza nawet stojącego w miejscu Just Blaze'a ("Freak Hoe").
Hasło "What a time to be alive", patrząc przez pryzmat tekstów Future'a, brzmi trochę ironicznie – celebracja "dobrej zmiany" ("Best thing i ever did was fall out of love") sąsiaduje tu z poczuciem utraty, historia wyniszczającego uzależnienia z nic już nie rozwiązującą pewnością siebie. Krzyki przed "Long live Asap Yams" ("Slave Master") nie zrodziły się w głowie szczęśliwej gwiazdy pop. Dawno już szczytów list przebojów nie okupowały rzeczy tak ambiwalentne, jednocześnie kameralne i stadionowe, bandziorskie bandziorskością nieporadnego dziwaka, pasujące do medytacji o przemijaniu nad stolikiem w strip-clubie, nad kierownicą BMW z serii 6. Nawet singiel z mojej ulubionej płyty roku sampluje Future'a – gość na swoją ksywę pracuje z uporem maniaka, podporządkowując swojej narkotycznej, schyłkowej narracji niemal wszystko, co ciekawe we współczesnym, mainstreamowym rapie. –Łukasz Łachecki
07Hiatus Kaiyote
Choose Your Weapon
[Flying Buddha]
Liczby nie kłamią – żaden inny ubiegłoroczny album nie zbliżył się u mnie pod względem odtworzeń do Choose Your Weapon i powodem jest nie tylko to, że znalazł się na szczycie mojego osobistego topu. Równie ważne jest to, że sofomora Hiatusów najlepiej słucha się od początku do końca, traktując całość jako jeden, długi 70-minutowy jam (to ile razy dotrwałem do "Building A Ladder" podczas jednego odsłuchu wydaje mi się niesamowite, biorąc pod uwagę, że nawet godzinne płyty wydłużają mój attention span do granic możliwości) i próbując wykminić o co w ogóle im tutaj chodzi. Moim głównym zarzutem wobec listopadowego koncertu było zresztą to, że w odgrywanie swojego materiału udało im się wpleść chwile nudy – w idealnym świecie wyobrażałbym sobie ich występ jako pozbawiony popisów zestaw medleyów (coś na zasadzie "Shaolin Monk Motherfunk" w wersji makro). Na CYW poczucie dzikiego pędu sprawia, że przez wiele miesięcy odczuwałem niezaspokojenie wynikające z nieustannego przekonania o niedostatecznym poznaniu płyty. Postawienie obok siebie ślicznego, obdarzonego temacikiem rodem z japońskiej gry komputerowej "Prince Minikid" z moim ukochanym chorym tandemem "Atari" + "By Fire" nawet po wielu miesiącach potrafi wzbudzić emocje i dać o sobie znać nawet wtedy, gdy obecnie zazwyczaj słucham albumu czytając coś w Internecie.
Właśnie to odczuwanie potrzeby zgłębiania zawartości Choose Your Weapon, liczne powroty nie wynikające wyłącznie z obecności repeatowalnych hooków, świadczą moim zdaniem o klasie albumu. Hiatus Kaiyote zrozumieli na czym powinna polegać ich muzyka (mogę snuć przypuszczenia, że drogowskaz stanowiło "Lace Skull" z debiutu, będący pod wieloma względami zapowiedzią przyszłości zespołu) i na drugiej płycie przeskoczyli na wyższy poziom, nagrywając krążek wystudiowany, ale też porażający mechaniczną kompletnością i brakiem zbędnych dźwięków – epicką megakompozycję, która niemalże wyczerpuje stworzony przez siebie styl. Nie mam pojęcia, w którą stronę można się z tego miejsca udać, ale po Choose Your Weapon mogę powiedzieć, że jestem gotowy na wszystko. –Piotr Ejsmont
06Vince Staples
Summertime '06
[Def Jam]
Postać Vince'a oczywiście kojarzyłem już wcześniej, ale na album zacząłem czekać dopiero niedługo przed premierą i w przeciwieństwie do wielkiego nieobecnego tej listy (hehe), nie rozczarowałem się ani trochę. Czegoś takiego się nie spodziewałem – z podziałem na dwie płyty w duchu Leaves Turn Inside You, okładką kojarzącą się z Joy Division, Summertime '06 to dzieło wspaniałe, a w swoich najlepszych momentach wybitne. Od produkcji nadającej temu wszystkiemu skostniały, posępny nastrój do niezwykle charyzmatycznie wypluwającego strzępy historii gospodarza wszystko jest tu dokładnie na swoim miejscu. To niezwykle dojrzała historia o szukaniu przyczyn i odkupieniu, bez przerwy miotająca się pomiędzy wściekłością i świętym gniewem a rozpaczą, gdzie główny bohater im więcej rozumie, tym bardziej jest bezradny. Pełna bardzo konkretnych szczegółów, przez co nieznośnie namacalna i poruszająca, chłodna niczym "zimny dotyk ulicy", a jednocześnie przepełniona niekrytymi niczym emocjami. Mógłbym pisać jeszcze setki słów o tym, co mi się tutaj podoba, o swoich ulubionych momentach, o tym, że coda "Señority" jest właściwie nierealna, a następujący po niej tytułowy "Summertime" to moja ulubiona ballada roku i tak dalej, ale "szkoda gadać, szkoda strzępić ryja".
Ale przy tym wszystkim jest to RAP KLASYCZNY, żadne tam eksperymenty, gatunkowe miraże czy sprawozdanie z rapowego Matrixa (Future) lub rapowego wariatkowa (Young Thug). Dzieło jedną nogą stojące w przeszłości, ale jednak spoglądające przed siebie, o brzmieniu całkowicie świeżym, a łatwym do zaakceptowania przez zapalonych "truskuli". Mówiące o sprawach ważnych i uniwersalnych niezależnie od tego kim jesteśmy, ale jednak w szatach gangsterskich opowieści z Long Beach. Czy to będzie ostatnie, definitywne dzieło Staplesa, czy ledwie wstęp do jego kariery nie ma znaczenia, bo żadne lato się już nie powtórzy. –Antoni Barszczak
05Jam City
Dream A Garden
[Night Slugs]
Londyn nie jest już tym miastem co kiedyś. Więc jeśli londyński producent będący pupilkiem tamtejszej sceny klubowej, nagrywa melancholijne piosenki, opakowując je w polityczny manifest, to wiedz, że coś się dzieje. Jack Latham swój piosenkowy materiał pokazał światu po raz pierwszy na festiwalu Unsound 2014. W czasie nocy klubowej w Hotelu Forum ten repertuar zabrzmiał jednak bardziej jak żart, performans w stylu stałego bywalca krakowskiego festiwalu, Caretakera, niż jak śmiertelnie poważna sztuka zaangażowana.
Wydane pół roku później Dream A Garden okazało się całkiem na serio. To dźwiękowa halucynacja na temat współczesnego Londynu, płyta poprzetykana mikronawiązaniami. Latham odrobił lekcje: musiał słuchać r&b, eksperymentalnego lo-fi Hype Williams czy delikatnego, nierzadko melancholijnego popu spod znaku Scritti Politti, Talk Talk czy The Blue Nile. Nie ma tu oczywiście wiecowego skandowania ani zbyt wielu sugestii politycznych wyrażonych wprost. Tak naprawdę cały album opiera się na atmosferze – sprzeczności między potencjalnie przebojowymi motywami gitary i syntezatora a klimatem impasu, wycofania (co symbolizować może zamglona produkcja i ukryty gdzieś w miksie wokal, nieśmiały taneczny bit). Latham zachęca do oddania się halucynacjom – nim się spostrzeżemy spod betonu i chodników wyrośnie ogród. –Piotr Kowalczyk
04Holly Herndon
Platform
[4AD / Rvng Intl]
Ruch tzw. "neofuturystów" był na ustach większości kronikarzy i "badaczy zjawisk" elektroniki w ubiegłym roku. Mimowolny duch hiperbolizacji wydaje się zrozumiały, w końcu postęp technologiczny piechotą do lata nie chodzi, a jako się rzekło "na dziś dzień, w 2017 roku" wypadałoby jakoś odnaleźć się w zeitgeiście, zaś "uwspółcześnione" retro nie jest przecież czymś, czym pochwalilibyśmy się dzieciom. Niemniej zachwyty nad singularnością i bez(prece)dance'ową naturą wytworów takich laboratorystów jak Arca, Elysia Crampton, Rabit, Lotic, Amnesia Scanner, M.E.S.H., OPN czy właśnie Holly Herndon wydają się dość jednowymiarowe, co jak na talerzu wyłożył niedawno "nie kto inny" (Szpakowski) jak sam Reynolds. Albowiem bezkształtny, zmutowany transhumanizm tej "konceptroniki", tego "undance'u" można odczytać jako zaledwie post-wirtualny, przeintelektualizowany przypis do klasycznej fazy IDM-u. "Zastępca dowódcy wyprawy słusznie zauważył" (A'Tomek), że oryginalny classic IDM był znacznie częściej wprost melodyczny, nawet nie tyle "melodyjny", co przemawiał środkami melodycznymi w służbie cyfryzacji przeformułowanej rzeczywistości. Przykład z Ovalem jest tu znamienny: zaiste, nie była to muzyka tylko i wyłącznie "do rozumienia", "do czytania", jak lwia część XXI-wiecznej Warszawskiej Jesionki. Sporo dzieł RDJ, Autechre czy choćby wspomnianego Poppa dało się POCZUĆ ciałem, miało zdekonstruowany funk w biodrach i rozkosz w pistacjowych współbrzmieniach ("chęć w lędźwiach, smak w pleśniach").
Wobec powyższego Platform to jak dotąd najmocniejszy dowód na to, że cały ten nowy futuryzm to coś więcej niźli tylko wyabstrahowany obieg zamknięty, zdezynfekowany nośnik post-genderowych ideologii pod pozorem przewrotu estetycznego. Na szczęście Holly jako poster-girl dla społeczności i środowiska programistów skupionego wokół Abletona Live, który to soft swoją nowoczesną architekturą wedle ekspertów "zrewolucjonizował myślenie o procesie twórczym, będąc programem do rejestrowania muzyki, który jest jednocześnie instrumentem, na którym można improwizować na żywo i zapisywać to w formie zupełniej nowej kompozycji" (pozdro Sztu), zadziwiająco chętnie sięga po rozwiązania, które nawet ja bez odpowiedniego zaplecza potrafię jakoś zidentyfikować i sklasyfikować, a to już świadczy o pewnym stopniu przyswajalności. Dość powiedzieć, że jej tricki budzą skojarzenia z dokonaniami sprzed dekady takich artystów jak Ellen Allien, Dorine Muraille albo Knife. Here's hoping, żę dzięki nici łączącej eksperymenty z próbówki oraz wrażliwość człowieka epoki kamienia łupanego neofuturyzm stanie się niebawem czymś więcej, niż - cytując urywek sławnego monologu Janusza Hetmana - "warsztaty które są OK, konkurs nasz który jest taki sobie, ale JEST WAŻNY…". –Borys Dejnarowicz
03Roman À Clef
Abandonware
[Infinite Best]
Abandonware uświadomił mi po raz kolejny, że jestem beznadziejnie sentymentalny. Urodziłem się w roku wydania Steve McQueen, ale nie zamierzam ściemniać, że słuchałem tej płyty od kołyski. Po raz pierwszy usłyszałem drugi album Prefab Sprout kilka lat temu, odnosząc wrażenie, jakbym znał go od zawsze. Złapałem się nawet na przepełnionym niepoważną zazdrością wobec niezaistniałej rzeczywistości żalu, że nie słuchałem go w liceum, nie towarzyszył mi w momencie dorastania, nie był hymnem moich "the best times, the harvest years with jam to lace the bread".
Nie czytałem takiej recenzji Abandonware, która nie zawierałaby odniesień do Prefab Sprout. W pierwszej chwili uległem nawet złudzeniu, że "PSBTV" to nowy singiel zespołu z północnej Anglii. Odsłuchom albumu towarzyszyło zaś wrażenie, jakby najwspanialsze, nieodkryte okazy sophisti songów zahibernowanych przed trzydziestoma laty na wypadek zimnej wojny wybudzono ze snu przy użyciu nowoczesnej aparatury.
Jednak Abandonware jest czymś znacznie cenniejszym, niż tylko zbiorem etiud ze stylu. Nie chodzi też o to, że wzory, do których sięgają Roman A Clef nadal nie zostały odpowiednio wyeksponowane na tle zwyczajowej panoramy popu lat 80. Abandonware to przede wszystkim jeden z najbardziej wyrazistych i najmocniejszych materiałowo albumów tego roku. W ciągu kilku ostatnich lat zachwycałem się się albumami Violens, Wild Nothing, doceniałem wykonawców odtwarzających po swojemu sceny ze Złotej Epoki, ale to właśnie Roman A Clef stworzyli album najbliższy mojej wrażliwości. Płytę, której po raz pierwszy słuchałem latem 2015, lecz nikt mi nie wmówi, że nie znam jej od zawsze. –Piotr Gołąb
02Kamasi Washington
The Epic
[Brainfeeder]
Trzy dyski, trzy godziny, trzy stygmaty Kamasiego Washingtona. Jedni płoną w admiracji nad jego dziełem, dla innych jest on natomiast zwykłym hochsztaplerem i kabotynem korzystającym z buzzu zafundowanego przez FlyLo i po części Kendricka. Dla niektórych amerykański saksofonista jest duchowym antenatem Coltrane'a i samozwańczym restauratorem jazzu, ale są też tacy, którzy krzyczą: "hybris!", wszak dla nich jazz nigdy nie upadł i nie uległ rozkładowi, jedynie jego ciało i dusza uległy i wciąż ulegają metamorfozom czy przeobrażeniom. Głównie tak skrajne reakcje towarzyszyły recepcji The Epic − albumu, który stał się przyczynkiem do dyskusji o kondycji jazzu, i jest to, jak zauważyli już dużo wcześniej baczni komentatorzy, najważniejszy aspekt tego potężnego trójzębu. Ale co jest jego najlepszą stroną? Jakkolwiek ciekawe byłyby argumenty w tym sporze, mimo wszystko największym dobrem płynącym z ukazania się debiutu Kamasiego jest... jego zawartość. A mówimy o siedemnastu zarejestrowanych kompozycjach składających się na imponujący, sporządzony z rozmachem i bez półśrodków koncept powstały, jak wyjaśnił sam muzyk, wskutek opowieści o strażniku bramy, która to opowieść przychodziła do niego podczas gdy śnił.
Narzekajcie sobie i ubliżajcie, ale i tak nie zatopicie słowem tych kunsztownych i porywających tematów z "Change Of The Guard", "Final Thought", "The Next Step", "Miss Understanding", "Re Run Home" czy "The Message", które właściwie "z miejsca stają się klasykiem i dlatego przechodzą do historii". Czujecie się oburzeni? Okej, moje prywatne zdanie jest raczej odmienne od zdania konserwatywnych wielbicieli jazzu czy entuzjastów obecnej drogi gatunku. Zostaniemy więc przy swoich racjach: dla mnie te trzy krążki będą czymś znacznie więcej li tylko zbierającym pochwały, najgłośniejszym jazzowym albumem dekady jedynie dlatego, że "na bezrybiu i rak ryba", a przeciwnicy będą z politowaniem patrzeć na Kamasiego i jego zespół oraz wciąż szukać tego samego rodzaju emocji we własnych niszach. Nie chciałem tego, ale znowu mimowolnie powraca wątek dyskusji o stanie zdrowia poletka Washingtona: dobrze wiem, że on sam nie jest w stanie ani wskrzesić ani odrestaurować jazzu, ale przynajmniej pokazał, że można to zrobić. A czy jazz w ogóle tego potrzebuje? No cóż, może i nie, ale zastanówmy się, dlaczego właśnie w kontekście The Epic stawiamy sobie to pytanie? –Tomasz Skowyra
01Tame Impala
Currents
[Interscope]
Poprzedni album, znakomity Lonerism, powstawał w dużej mierze w Paryżu, gdy Kevin mieszkał z Melody Prochet. I ona tamtego roku 2012 wydała bardzo dobrą płytę jako Melody’s Echo Chamber, a wyprodukował ją Parker właśnie. Wszystko się zgadzało i było pięknie. Później się rozstali. Wyraźnie odcisnęło się to na koncepcie Currents, co słychać w lirykach. Jeśli chodzi o odejście od gitarocentrycznego brzmienia to gdzieś przeczytałem, że Parker był u kumpla w Kalifornii, zjadł jakieś grzyby i jadąc kabrioletem doznawał Bee Gees. Wtedy też miał widzenie i ujrzał drogę prowadzącą przez szczyty. Jednym z nich był szczyt podsumowania rocznego na Porcys. Były też ARIA Awards (nagrody australijskiego przemysłu muzycznego). Oglądałem, widziałem tam nową partnerkę życiową Kevina Parkera. Szczęśliwa para. Dziękował jej gdy odbierał którąś z trzech zdobytych nagród: najlepszy album rockowy, najlepszy album i najlepszy zespół. Całkiem zasłużone fanty, bo po tych pięciu latach, w czasie których uraczył świat trzema longplayami, jego Tame Impala stała się najbardziej ekscytującą australijską marką i czołowym towarem eksportowym tamtejszego rynku muzycznego.
Currents to materiał, który zaczyna się tym, co chcieli osiągnąć Daft Punk na "Get Lucky", ale zabrakło im kontaktu ze współczesnością, a kończy g-funkiem, do którego mógłby zarapować Snoop Dogg, choć nie wyszłoby to lepiej. W międzyczasie ucho znów pławi się w rozkoszy brzmienia tych kompozycji, przedmiocie obsesji Parkera, gdzie wszystko musi przenosić percepcję w wymiar odczuwania dźwięków przez skórę i testowania smaku kolorów. Nikt w dzisiejszej muzyce popowej nie tworzy tak dopracowanych brzmieniowo synestezji, przy okazji tak szczegółowo rozpisanych, tworzących tak spójne, smukłe całości. Gdy słucham Tame Impali, chciałbym się zamienić miejscami z tą pulsującą membraną głośnika. Dziękuję. –Michał Hantke
Listy indywidualne:
Antoni Barszczak:
35 Björk: Vulnicura
34 Arca: Mutant
33 Miss Modular: MM EP
32 Kelela: Hallucinogen
31 Earl Sweatshirt: I Don't Like Shit, I Don't Go Outside
30 Phantom: LP2
29 Boogie: The Reach
28 GoldLink: And After That, We Didn't Talk
27 Chloe Martini: Private Joy
26 Sam Gellaitry: Short Stories
25 Ash Koosha: Guud
24 Misþyrming: Söngvar elds og óreiðu
23 Kendrick Lamar: To Pimp a Butterfly
22 FKA twigs: M3LL155X
21 Arca: Sheep
20 Toro y Moi: What For?
19 Canblaster & Lido: Superspeed
18 Tame Impala: Currents
17 Angel-Ho: ASCENSION
16 Deafheaven: New Bermuda
15 Kaz Bałagane: Lot 022
14 Towkio: .Wav Theory
13 Jay Rock: 90059
12 Fetty Wap: Fetty Wap
11 Freddie Gibbs: Shadow of a Doubt
10 Jam City: Dream a Garden
09 Future: DS 2
08 Amnesia Scanner: Angels Rig Hook
07 Jim O'Rourke: Simple Songs
06 Vince Staples: Summertime '06
05 Iglooghost: Chinese Nü Yr
04 Oneohtrix Point Never: Garden Of Delete
03 Holly Herndon: Platform
02 Drake: If You’re Reading This It’s Too Late
01 Maxo: Chordslayer
Wojciech Chełmecki:
35 M.E.S.H.: Piteous Gate
34 Julia Holter: Have You In My Wilderness
33 Kaz Bałagane: Lot 022
32 Risso: Tra La La
31 Obey City: Merlot Sounds
30 Oneothrix Point Never: Garden Of Delete
29 Car Seat Headrest: Teens Of Style
28 Chloe Martini: Private Joy (EP)
27 Rae Sremmund: Rae Sremmund
26 Teedra Moses: Cognac & Conversation
25 Jim O’Rourke: Simple Songs
24 Godspeed You! Black Emperor: Asunder, Sweet And Other Distress
23 Gaussian Curve: Gaussian Curve
22 Maxo: Chordslayer
21 Moscow Club: Outfit Of The Day
20 Tame Impala: Currents
19 Toro Y Moi: What For?
18 Helm: Olympic Mess
17 Future: DS2
16 Archy Marshall: A New Place 2 Drown
15 Mac DeMarco: Another One
14 Ringo Deathstarr: Pure Mood
13 Zs: Xe
12 Vince Staples: Summertime ‘06
11 Floating Points: Elaenia
10 Roman À Clef: Abandonware
09 Pole: Wald
08 Flava D: More Love
07 Domenique Dumont: Comme ca
06 Thundercat: The Beyond / Where The Giants Roam (EP)
05 Hiatus Kaiyote: Choose You Weapon
04 JLin: Dark Energy
03 Baroness: Purple
02 Dornik: Dornik
01 Kamasi Washington: The Epic
Iwona Czekirda:
20 Carly Rae Jepsen: Emotion
19 Gang Albanii: Królowie Życia
18 Dornik: Dornik
17 Fatima Yamaha: Imaginary Lines
16 Royal Headache: High
15 Unknown Mortal Orchestra: Multi-Love
14 Melanie Martinez: Cry Baby
13 Empress Of: Me
12 Sufjan Stevens: Carrie & Lowell
11 DJ Richard: Grind
10 Jlin: Dark Energy
09 Future: DS2
08 Jam City: Dream A Garden
07 Kendrick Lamar: To Pimp A Butterfly
06 Hiatus Kaiyote: Choose Your Weapon
05 Earl Sweatshirt: I Don't Like Shit, I Don't Go Outside
04 Tame Impala: Currents
03 Drake: If You’re Reading This It’s Too Late
02 Floating Points: Elaenia
01 Kelela: Hallucinogen (Ep)
Piotr Ejsmont:
30 Holly Herndon: Platform
29 Nao – February 15 (EP)
28 Sam Gellaitry – Short Stories (EP)
27 Lido & Canblaster: Superspeed (EP)
26 Jam City: Dream A Garden
25 Deafheaven: New Bermuda
24 Jim O'Rourke: Simple Songs
23 Rycerzyki: Rycerzyki
22 Roisin Murphy: Hairless Toys
21 No Joy: More Faithful
20 Mac DeMarco: Another One
19 Baroness: Purple
18 Toro y Moi: What For?
17 Vince Staples: Summertime '06
16 Thundercat - The Beyond/Where the Giants Roam
15 Curren$y: Pilot Talk III
14 Kelela: Hallucinogen (EP)
13 Laura Groves: Committed Language (EP)
12 The Internet: Ego Death
11 Chloe Martini: Private Joy (EP)
10 Flava D: More Love
09 Obey City: Merlot Sounds (EP)
08 Teedra Moses: Cognac & Conversation
07 Dornik: Dornik
06 Roman à Clef: Abandonware
05 Maxo: Chordslayer (EP)
04 Kendrick Lamar: To Pimp A Butterfly
03 Kamasi Washington: The Epic
02 Tame Impala: Currents
01 Hiatus Kaiyote: Choose Your Weapon
Piotr Gołąb:
50 Panda Bear: Panda Bear Meets The Grim Reaper
49 Nick Höppner: Folk
48 John Tejada: Sings Under Test
47 Vessels: Dilate
46 Nicolas Godin: Contrepoint
45 Cidadão Instigado: Fortaleza
44 Deafheaven: New Bermuda
43 Dâm-Funk: Invite The Light
42 Björk: Vulnicura
41 Hop Along: Painted Shut
40 Fort Romeau: Insides
39 Grooms: Comb the Feelings Through Your Hair
38 The Foreign Exchange: Tales From The Land Of Milk And Honey
37 Toro Y Moi: What For? / Samantha
36 Helen: The Original Faces
35 Jefre Cantu-Ledesma: A Year With 13 Moons
34 Thundercat: The Beyond / Where The Giants Roam
33 Sir Richard Bishop: Tangier Sessions
32 Gwenno: Y Dydd Olaf
31 Tame Impala: Currents
30 Drivealone: Lifewrecker
29 Ryley Walker: Primrose Green
28 Valet: Nature
27 Roman Flügel: Sliced Africa / Monday Brain
26 Dornik: Dornik
25 Jenny Hval: Apocalypse, girl
24 Mount Eerie: Sauna
23 Benoit Pioulard: Sonnet
22 Levon Vincent: Levon Vincent
21 The Bird And The Be: Recreational Love
20 Baroness: Purple
19 Jam City: Dream A Garden
18 Owiny Sigoma Band: Nyanza
17 Jim O’Rourke: Simple Songs
16 Kendrick Lamar: To Pimp A Butterfly
15 Viet Cong: Viet Cong
14 Dungen: Allas Sak
13 Ought: Sun Coming Down
12 Stein Urheim & Mari Kvien Brunvoll: For Individuals Facing The Terror Of Cosmic Loneliness
11 No Joy: More Faithful
10 Holly Herndon: Platform
09 Roisin Murphy: Hairless Toys
08 U.S. Girls: Half Free
07 Roman à Clef: Abandonware
06 Bill Seaman: f (noir)
05 Rycerzyki: Rycerzyki
04 Julia Holter: Have You In My Wilderness
03 Neon Indian: VEGA Intl. Night School
02 Floating Points: Elaenia
01 Kamasi Washington: The Epic
Michał Hantke:
21 Holly Herndon: Platform
20 Dj Paypal: Sold Out
19 Viet Cong: Viet Cong
18 Róisín Murphy: Hairless Toys
17 Chloe Martini: Private Joy
16 Kurt Vile: B’lieve I’m Goin Down
15 Deafheaven: New Bermuda
14 Floating Points: Elaenia
13 DJ Richard: Grind
12 Roman À Clef: Abandonware
11 Royal Headache: High
10 Neon Indian: VEGA INTL. Night School
09 Kaseciarz: Gay Acid
08 Mac DeMarco: Another One
07 Rycerzyki: Rycerzyki
06 Nao: February 15
05 Ought: Sun Coming Down
04 Sufjan Stevens: Carrie & Lowell
03 Kellela: Hallucinogen
02 Jam City: Dream A Garden
01 Tame Impala: Currents
Mateusz Jędras:
26 Ought - Sun Coming Down
25 Visionist: Safe
24 Krallice - Ygg Huur
23 Lotic: Heterocetera
22 Genevieve Artadi: genevieve lalala
21 Future: DS2
20 Flava D: More Love
19 Jlin: Dark Energy
18 Sicko Mobb: Super Saiyan Vol. 2
17 Murlo: Odyssey
16 Roman À Clef: Abandonware
15 Earl Sweatshirt: I Don’t Like Shit, I Don’t Go Outside
14 Jim O'Rourke: Simple Songs
13 Dej Loaf: andseethatsthething
12 Rae Sremmurd: Sremmlife
11 RP Boo: Fingers, Bank Pads & Shoe Prints
10 Kaz Bałagane: Lot 022
09 Young Thug: Barter 6
08 Young Thug: Slime Season 2
07 Faze Miyake: Faze Miyake
06 Jam City: Dream A Garden
05 Rycerzyki: Rycerzyki
04 Tame Impala: Currents
03 Future: 56 Nights
02 Holly Herndon: Platform
01 Vince Staples: Summertime ‘06
Marek Lewandowski:
10 Zs: Xe
09 Toro Y Moi: What For?
08 Viet Cong: Viet Cong
07 Tame Impala: Currents
06 Mac DeMarco: Another One
05 Deafheaven: New Bermuda
04 Helm: Olympic Mess
03 Ringo Deathstarr: Pure Mood
02 Hiiatus Kaiyote: Choose Your Weapon
01 Roman A Clef: Abandonware
Łukasz Łachecki:
30 Jam City: Dream A Garden
29 Abra: Rose
28 Lido & Canblaster: Superspeed
27 Jay Rock: 90059
26 Dornik: Dornik
25 Ducktails: St. Catherine
24 Maxo: Chordslayer
23 Father: Who's Gonna Get Fucked First?
22 Tut: Preacher's Son
21 Alameda 5: Duch Tornada
20 Nickelus F: Trifflin
19 Towkio: Wav. Theory
18 Cousin Stizz: Suffolk County
17 Sicko Mobb: Super Sayian vol.2
16 Kaz Bałagane: Lot 022
15 Toro Y Moi: What For?
14 Earl Sweatshirt: I Don't Like Shit, I Don't Go Outside
13 Wiki: Lil Me
12 Oneothrix Point Never: Garden Of Delete
11 Rae Sremmurd: Sremm Life
10 Fetty Wap: Fetty Wap
09 Curren$y: Pilot Talk
08 Boogie: The Reach
07 2 8 1 4: 新しい日の誕生
06 Ratking: 700 Fill
05 Tame Impala: Currents
04 Young Thug: Barter 6
03 Future: DS2
02 Sunny Day In Glasgow: Planning Weed Like It's Acid/ Life is Loss
01 Vince Staples: Summertime '06
Jacek Marczuk:
40 Jim O’Rourke: Simple Songs
39 Suzanne Kraft: Talk from Home
38 Maxo: Chordslayer (EP)
37 Levon Vincent: Levon Vincent
36 Deafheaven: New Bermuda
35 Obey City: Merlot Sounds (EP)
34 Panda Bear: Panda Bear Meets the Grim Reaper
33 Boof: The Hydrangeas Whisper
32 Project Pablo: I Want to Believe
31 Dam-Funk: Invite the Light
30 Gaussian Curve: Clouds
29 William Basinski: Cascade
28 Neon Indian: Vega Intl. Night School
27 Foreign Exchange: Tales From the Land of Milk and Honey
26 Teedra Moses: Cognac&Conversation
25 Dornik: Dornik
24 RP Boo: Fingers, Bank Pads&Shoe Prints
23 Krallice: Ygg Huur
22 Antony Naples: Body Pill
21 Archy Marshall: A New Place 2 Drown
20 Thundercat: The Beyond / Where the Giants Rom (EP)
19 Alva Noto: Xerrox Vol. 3
18 Future: DS2
17 Sufjan Stevens: Carrie&Lowell
16 Kelela: Hallucinogen (EP)
15 Flava D: More Love
14 BADBADNOTGOOD&Ghostface Killah: Sour Soul
13 Mac DeMarco: Another One
12 Floating Points: Elaenia
11 Roman a Clef: Abandonware
10 Baroness: Purple
09 Helm: Olympic Mess
08 Oneohtrix Point Never: Garden of Delete
07 Kendrick Lamar: To Pimp a Butterfly
06 Jam City: Dream a Garden
05 Holly Herndon: Platform
04 Vince Staples: Summertime 06
03 Hiatus Kaiyote: Choose Your Weapon
02 Tame Impala: Currents
01 Kamasi Washington: The Epic
Wojciech Sawicki:
20 Internet: Ego Death
19 Vince Staples: Summertime ‘06
18 John K: Going Through the Notions
17 Helm: Olympic Mess
16 Drake: If You’re Reading This It’s Too Late
15 Hiatus Kaiyote: Choose Your Weapon
14 Toro Y Moi: What For
13 2 8 1 4: 新しい日の誕生
12 Sicko Mobb: Super Saiyan Vol. 2
11 Maxo: Chordslayer (EP)
10 Roman À Clef: Abandonware
09 Floating Points: Elaenia
08 Young Thug: Barter 6
07 Dornik: Dornik
06 Tame Impala: Currents
05 Holly Herndon: Platform
04 Flava D: More Love
03 Jam City: Dream A Garden
02 Kamasi Washington: The Epic
01 Future: DS2
Tomasz Skowyra:
30 Floating Points: Elaenia
29 Antonio Adolfo: Tema
28 Toro Y Moi: What For?
27 Negoto: Vision
26 William Basinski: Cascade
25 Obey City: Merlot Sounds (EP)
24 Genevieve Artadi: Genevieve Lalala
23 Heathered Pearls: Body Complex
22 Hatis Noit: Illogical Dance (EP)
21 Thundercat: The Beyond / Where The Giants Roam (EP)
20 Kendrick Lamar: To Pimp A Butterfly
19 Future: DS2
18 Wave Racer: Flash Drive (EP)
17 Holly Herndon: Platform
16 Sicko Mobb: Super Saiyan Vol. 2
15 Mac DeMarco: Another One
14 Maxo: Chordslayer (EP)
13 Chloe Martini: Private Joy (EP)
12 Minami Kitasono: Lumiere (EP)
11 Tame Impala: Currents
10 Spangle Call Lilli Line: Ghost Is Dead
09 Teedra Moses: Cognac & Conversation
08 Hiatus Kaiyote: Choose Your Weapon
07 Risso: Tra La La (EP)
06 Roman À Clef: Abandonware
05 Dornik: Dornik
04 Max Richter: Sleep
03 Kamasi Washington: The Epic
02 Helm: Olympic Mess
01 Flava D: More Love
Witold Tyczka:
40 Mount Eerie: Sauna
39 Sophie: Product
38 Switchback: Switchback
37 Lil Ugly Mane: Third Side of Tape/Oblivion Access
36 Ptaki: Przelot
35 Kaz Bałagane: Lot 022
34 2 8 1 4: 新しい日の誕生
33 Sunn O))): 观世音 Kannon
32 Arca: Mutant
31 GoldLink: And After That, We Didn't Talk
30 Zs: Xe
29 Carter Tutti Void: f (x)
28 Sentino: Zabójstwo Liryczne 2.0
27 Matana Roberts: Coin Coin Chapter Three: River Run Thee
26 Sierść: Sierść Sierść Sierść/Spoko że wszyscy umrzemy
25 Áine O'Dwyer: Music for Church Cleaners Vol. I and II
24 Godspeed You! Black Emperor: 'Asunder, Sweet and Other Distress'
23 Earl Sweatshirt: I Don't Like Shit, I Don't Go Outside
22 Ghost Bath: Moonlover
21 Nurse With Wound & Graham Bowers: Mutation: The Lunatics Are Running the Asylum
20 Shizune: Le Voyageur Imprudent
19 The Necks: Vertigo
18 Grimes: Art Angles
17 Charles Cohen: Brother I Prove You Wrong
16 Health: Death Magic
15 Vince Staples: Summertime '06
14 Pole: Wald
13 Kazuma Kubota: Utsuroi
12 William Basinski: Cascade
11 Kendrick Lamar: To Pimp a Butterfly
10 Stara Rzeka: Zamknęły się oczy ziemi
09 Metá Metá: Metá Metá (EP)
08 Deafheaven: New Bermuda
07 Colin Stetson & Sarah Neufeld: Never Were the Way She Was
06 Holly Herndon: Platform
05 Alva Noto: Xerrox Vol. 3
04 Viet Cong: Viet Cong
03 Sufjan Stevens: Carrie & Lowell
02 Russell Haswell: As Sure As Night Follows Day
01 Oneohtrix Point Never: Garden of Delete