PLAYLIST

They Might Be Giants
"Ana Ng"

10.0

Według moich luźnych wyliczeń na każdy album They Might Be Giants przypada około jednego poważnego utworu. W dodatku zwykle nie jest to jedna piosenka w całości, raczej dodawanie ułamków "powagi" daje właśnie taką sumę. Lincoln wyjątkowo rozpoczyna się całkiem na serio, kawałkiem do tego stopnia uskrzydlająco-wykurwisto-zajebistym, że od pierwszego przesłuchania aż do dzisiaj uznaję go za jeden ze swoich popowych momentów lat osiemdziesiątych.

Generalnie brzmienie They Might Be Giants całkowicie nie poddaje się upływowi czasu. Zarówno ich debiut, jak i najlepszy w dorobku Lincoln mogłyby być wydane wczoraj, i różnica kilkunastu lat umknęłaby całkowicie niezauważona. A mój faworyt "Ana Ng" to najświeższy, najbardziej pomysłowy i energetyczny utwór w dorobku zespołu. Konstrukcyjnie nie wykracza może poza jakiekolwiek schematy, ale poraża mnie luz i swoboda z jaką Linnel i Flansburgh wypluwają z siebie czkającą, podziurawioną, ale jednocześnie tak cholernie popową piosenkę. Shit, nawet najbardziej wytartymi patentami w rodzaju dwusekundowej pauzy przed powtórzeniem refrenu kolesie posługują się przytomnie i orzeźwiająco. Zresztą wszystko jest rześkie jak źródlana woda: dobór słów, ich brzmienie, melodia. Jasne, na tej samej płytce można wyróżnić jeszcze parę takich fajnych fragmentów, jak choćby "Where Your Eyes Don't Go", "Pencil Rain", "They'll Need A Crane", ale nie mogę powiedzieć, żeby dotykały one openera.

Michał Zagroba    
19 grudnia 2003
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)