PLAYLIST

Sam O.B.
"Common Ground"

8.0

Poczynania Samuela Obey monitorujemy niezwykle uważnie, ponieważ ten człowiek jest jednym z najbardziej błyskotliwych producentów obecnej dekady. Jego Champagne Sounds to najprawdziwszy manifest modernistycznej "nowej muzyki", bez którego trochę trudno wdawać się w dyskusję o kondycji współczesnej "muzyki elektronicznej". Mimo takiego statusu, Obey fka Obey City decyduje się na bardzo ciekawy krok: otóż podobnie jak niejaki Chaz Bundick przy okazji swojego sofomora postanawia odejść od laptopa i pokazać wszystkim, że potrafi nie tylko klikać w Abletonie, ale również wie, na czym polega songwriting par excellence.

Tak więc Obey City i jego cyfrowe, tańczące pod kubistycznym mikroskopem r&b na razie (mam nadzieję, że tylko na razie) mają wolne, a do gry wchodzi Sam O.B. i jego kunsztownie rozpisane, pełne żywych instrumentów i groove'u songi. A właściwie jeden konkretny song, bo ziomujący się Jensenami jegomość dosłownie przed momentem podzielił się z fanami kompozycją "Common Ground". I jak się domyślacie po ocenie wyżej, Sam nie odstawił fuszerki, a faktycznie udowodnił, że potrafi pisać fantastyczne piosenki. Numer rozpoczyna się od swoistego "odliczania" przy pomocy Rhodesa, następnie pojawia się funkująca gitara i hi-hat, a chwilę później doskakuje kolejna linia gitki z efektem KACZKI, tak że całość zaczyna powoli przypominać jakąś powoli rozkręcającą się małą orkiestrę lub "mały big-band", a to dopiero wstęp do dalszych atrakcji.

Następnie wchodzi sensacyjny motyw rodem z, ja wiem, country? Ale nie bójcie się, wszystko pięknie się zazębia i uzupełnia, a taki niecodzienny mariaż: połączenie disco-funkowego vibe'u ze schodkowym, spadkowym riffem gitary rodzi coś świeżego, a w każdym razie coś frapującego. Następnie zwrotka przynosi nową sytuację, bo oto słyszymy czuły, przyjemny głos Samuela przywołujący smutnego Sufjana Stevensa, a w tle słychać przyjemne wibracje i dzwoneczki tamburyna. Aż wreszcie w refrenie na dobre ujawniają się ciepłe partie basu i całość zaczyna zmierzać do celu. A tym celem jest nadchodzący zaraz po mostku na wysokości 2:53, wzruszający segment, który poruszy serca wielbicieli Prefab Sprout. Aż smutne retro-disco się wkrada, prawda?

Z jednej strony to dość niesamowite, ze koleś odpowiedzialny za tak totalnie wyrażające współczesne czasy dźwięki emitowane przy pomocy komputera, nagle przestawia się na wręcz tradycyjny model układania piosenek bez większego wsparcia nowoczesnych technologii. Nie mam pojęcia, jak rozwiąże się artystyczna droga amerykańskiego muzyka, ale na płytę z takimi piosenkami jak "Common Ground" czekam jak wygłodzony ćpun na dilera. Więc nabijcie mu trochę wyświetleń i odtworzeń, bo Sam zasługuje na to jak mało kto.

Tomasz Skowyra    
23 listopada 2016
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)