SPECJALNE - Ranking

100 Polskich Singli 2000-2009

3 listopada 2010





030Hemp Gru
Życie Warszawy
[2004, Prosto]

Jeśli historia zapamięta za coś Hemp Gru, to albo za ten incydent albo za teledyskową wersję singla "Życie Warszawy". Obie sytuacje są prawie równie kuriozalne, choć tę drugą cechuje większa ripitowalność, legendarność, no i przede wszystkim – to sprawa "na temat" (czytaj: jest utworem muzycznym). Drugie promo do longplaya Klucz to ogromny klasyk – wielokrotnie omawiany i cytowany, rozkładany na części pierwsze, znany wszystkom rap-zajawkowiczom z Wawy, a nawet sparafrazowany przez Afrojaxa na Połączu. Powód fenomenu wydaje się dość oczywisty: formacji HG udało się zgromadzić przed mikrofonem szereg "przedstawicieli stylu braggadoccio" ze stolicy, którzy ze swadą i zaangażowaniem sportretowali swoje lokalne rewiry. I co "kluczowe" – KAŻDY z MCs robi to na swój sposób – tak treściowo, jak i stylistycznie. Wilku zaczyna od nakreślenia motywu "WWA ulicznych sępów" i skarży się: "człowiek na oriencie, bo psy gończe węszą". Koras przyznaje, że "dla dobrych ludzi dobrem nie chybie" (ale bądź tu mądry kto według niego zalicza się do tych dobrych?). Romeo "kreuje swój charakter siłą rozumu", na pytanie "co u ciebie" odpowiadając: "jak to w życiu, czyli ogólnie". Hm. Zupełnie inne podejście do kwestii rytmu i akcentacji prezentuje Pono, imponując aliteracjami rzucanymi niby od niechcenia, acz gęsto: "spoko git, dalej spryt ponad rozwagę, jak to ZIP daję radę, dalej jadę wraz z ZIP-składem". Felipe przedstawia się "ucieleśnieniem światła i ciemności" (?), dochodząc do konkluzji trochę wątpliwej z punktu widzenia "normalnego" mieszkańca miasta, który często bywa okradany czy sępiony: "jest dobrze ziomale i oby tak dalej". I wreszcie "haszysz-gandzia fanatyk" Eros, nieprzewidywalny epileptyk a la Flava Flav, z którego nic nie przytoczę, bo nie nadążam ze spisywaniem. A dlaczego tylko wersja z klipu? Bo przejście z właściwego "Życia Warszawy" do finałowej gadki Bilona to, jako się rzekło na tych stronach dawno temu, moment olśnienia, wywołujący na przykład u niżej podpisanego ciarki za każdym razem, gdy słuchane. I to, co nawija Bilka w tych ostatnich sekundach video też zasługuje na peany. "Nie zabroni nigdy tlić mi żadna pała / Reprezentuję radosny futbol / Radosny rap / Nie komercyjne gówno" przypomina o Mistrzach Europy z 1984 roku z ich nadprzyrodzoną drugą linią. Ciekawe, co by o tym numerze sądził Platini. –Borys Dejnarowicz

posłuchaj »


029Afro Kolektyw
Przepraszam
[2008, Polskie Radio]

Sophisti hip popowy "zgryw" z sytuacji, w której serce nie klęka. Jest honor, ironiczny uśmiech i furia pluszaka wytłumiana w sarkazmie: "to ja - twój miś pluszowy, i wszystkie narządy mam z pluszu". Afrojax nie daje sobie skakać "po pagonach", no chyba że Kindze Miśkiewicz, z klasą ficzurującej tu jako chórek. Bo w "para para papa" przecież nie brakuje pary. Liryki, liryki i styl "mówienia do publiki" to oczywiście clue programu w temacie Afro Kolektyw. Ilość cudzysłowów w tym komencie jest wymowna. Jest oko do fajnych detali: "całuję Twoje kapcie i sandałki", oczko puszczone do studentów kulturoznawstwa: "Na pierwszej randce poszliśmy na całość / Dałem jej chusteczkę bo miała za mało / Trzymam ją zasmarkaną na pamiątkę jak Turyński Całun", zmyślnie ogarnięta psychologiczna codzienność: "kolejny raz zgadzam się ze mną, a ona z nią - marnujemy czas", "transgenderowa" puenta. Na "Przepraszam" odpowiadam "proszę" – o więcej. –Andrzej Ratajczak

posłuchaj »


028Reni Jusis
Dla Ciebie Wyjdę Z Siebie
[2001, Pomaton EMI]

W tym jednym z jaśniejszych punktów po dziś dzień absurdalnie świeżej Elektreniki nie dzieje się zbyt wiele. Stoicki electro-funkowy groove z bębnów i syntezatora nie ulega zmianom, towarzyszy mu niewiele, dwa drobniuteńkie ornamenty gitarowe wyskakujące w refrenie. Reni Jusis umieszcza na tym tle jeden ze swoich najspokojniejszych, najbardziej kontrolowanych wokali, jakby w opozycji do tytułowej deklaracji i pokrewnych, które padają z jej ust. Jest w stanie poświęcić dla tego kolesia dużo, ale to nie powód, żeby dawać się ponieść emocjom, nie jest przecież jakąś dzierlatką. Żeby jednak udowodnić, że traktuje sprawę serio, Reni strategicznie umieściła w samym środku utworu ten kontrolowanie niekontrolowany segment "powiedz tylkoo jednoo słowoo", który wprowadza chwilę uniesienia. To jest jednak utwór – popis samokontroli, lekcja zen przebrana za pop. –Łukasz Konatowicz

posłuchaj »


027Tymon & The Transistors
Pete Best Was Good Enough
[2009, Mystic]

Pete Best (ur. 24 listopada 1941 w Madrasie) – pierwszy perkusista The Beatles. Dołączył do zespołu w sierpniu 1960 tuż przed wyjazdem na występy do Hamburga. Okoliczności w jakich został wyrzucony 16 sierpnia 1962 tuż przed osiągnięciem sukcesu przez zespół do dziś budzą wiele kontrowersji. Przyjmuje się, że producent George Martin nie był zadowolony z jego gry. Sami Beatlesi też chętniej widzieli na jego miejscu przyjaciela zespołu – Ringo Starra. Na początku lokalni fani nie chcieli zaakceptować tej zmiany. Znana jest anegdota, która opowiada o tym jak razem z Paulem McCartneyem został deportowany z Hamburga za wzniecenie pożaru przez podpalenie przybitej do ściany prezerwatywy. Był wystarczająco dobry. –Mateusz Jędras

posłuchaj »


026Łona & The Pimps
Bumbox
[2009, Asfalt]

Jak w wyświechtany schemat tchnąć zupełnie nowe życie? Nie patrzcie tak na mnie, ja Wam nie powiem, jedyne co mogę zrobić w tej sytuacji, to odesłać Was do Łony. Przerobienie jednego z najmocniejszych punktów EP-ki Insert z pomocą grupy The Pimps wyszło mu nadzwyczaj naturalnie, przez co "Bumbox" w nowej wersji zbliża się do niektórych dokonań Afro Kolektywu. Sam koncept na papierze wygląda całkiem prosto – zastępujemy wszystkie elektroniczne elementy żywymi instrumentami, ale wyegzekwować coś takiego z dobrym skutkiem to mimo wszystko duża sztuka. W tym przypadku Łona zanotował prawie same trafienia, a Czort tradycyjnie tkwi w szczegółach, takich jak chociażby bezbłędny, leniwy bas. Tak, zdecydowanie widzę przyszłość przed taką formą remixowania. –Kacper Bartosiak

posłuchaj »


025Monika Brodka
Miałeś Być
[2005, Sony BMG]

Brodka coś tam kombinuje, nawiązuje do modnych alternatywnych trendów, a to wszystko ściema, mająca przykryć fakt, że już nigdy nie dostanie w ręce równie świetnej, esencjonalnej popowej piosenki. Słuchając "Miałeś Być" nikomu nie przyjdzie do głowy, że tutaj jest potrzebne jakieś freak-folkowe pierdolenie, bo w pięknie tej niewinnej melodii zawiera się ideał dziewczęcego popu. Cały urok tej piosenki zostaje wydobyty przez kruchą manierę Moniki, o której pisano kiedyś w Goodshitach i której nie sposób teraz nie przywołać – jej delikatne rozedrganie powoduje, że instynktownie ma się ochotę podbiec i ją przytrzymać, aby wszystko nie rozpadło się na kawałki. Problem zaczyna się za każdym razem wtedy, kiedy ktoś próbuje być na czasie. Efekty zwykle są w porządku, ale kończy się to bezpłciowym naśladownictwem, czy raczej słabym songwritingiem – casus Mariny Łuczenko. Wyciśnięcie maksimum z formy skrojonej pod polskie media jest wyzwaniem, które jednocześnie wydaje się szczere, jako osadzone w poczuciu muzycznej estetyki, podawanej nam latami przez owe media. Zresztą co tu dużo mówić, wyobraźcie sobie najlżejszą piosenkę Edyty Bartosiewicz śpiewaną przez kogoś, kto robi to niewinniej i delikatniej. Monika dokonała tu rzecz fantastycznej – ciężko powiedzieć, czyj był to pomysł, ale wokalistka, której zdarzało się popisywać wokalem, spróbowała zaśpiewać tę piosenkę możliwie najnormalniej, jak się da. I ten jej ścisk w gardle bije naturalnością, wraz z nieszafowaniem środkami aranżacyjnymi. Poza tym, jak już wspomniałem, "Miałeś Być" jest spadkobiercą dziewczęcego pop-rocka z lat 90., tylko obdartym z jakiejkolwiek potrzeby "rocka", spełnieniem marzeń komercyjnych stacji radiowych, utworem, który musiał się pojawić i zrobił to w formie doskonałej, której nawet jakoś specjalnie nie szkodzi poezja Cygana. –Kamil Babacz

posłuchaj »


024Afro Kolektyw
Karl Malone
[2001, T1-Teraz]

Najbardziej brawurowa piosenka na Pilśniowej – kawał funkowej energii z mocną sekcją, nośny łopot gitary i jeszcze bardziej zaraźliwy refren z tym komiczno-patetycznym, chórzastym zaśpiewem "Karl Malooone / Listooonosz Malone". Wprawdzie nie wiem czy "młodsi czytelnicy" docenią hymn pochwalny na cześć power forwarda Jazzmanów, jego pick'n'rolli, zbiórek i doskonałej współpracy z białasem Johnem, ale trudno nie zachwycić się kunsztem Afrojaxa, jak buduje za pomocą niespełnionej kariery legendy NBA (niby nie koniec, piłka w grze, ale wiadomo już, że pierścienia brak) parabolę rozczarowującego, spieprzonego i beznadziejnego życia. W ogóle, za to z jaką pogodą ducha i na ile sposobów bohater Afro Kolektywu rozprawia się ze swoim nieudacznictwem i brakiem perspektyw, należy mu się miejsce w gronie wybitnych literackich loserów, obok Holdena Caulfielda, Gatsby'ego i Willy'ego Lomana. –Michał Zagroba

PS. Życie zresztą dopisało post scriptum do tego utworu. Dwa lata po wydaniu piosenki, Karl Malone desperackim rzutem na taśmę przeniósł się do Lakersów, by nawet w roli rezerwowego dziada z niewysoką gażą wreszcie sięgnąć po tytuł. Trapiony kontuzjami Mailman tylko przeszkadzał drużynie, a w końcu i tak LA zostali pojechani przez Detroit w finale. Zrezygnowany i pogodzony z porażką Malone zakończył karierę.

posłuchaj »


023Afro Kolektyw feat. Duże Pe
Trener Szewczyk
[2006, Blend]

Niniejszy komentarz sponsorowany jest przez Instytut Chopinowski. Co prawda grupa muzyczna Afro Kolektyw nie inspiruje się największym Polakiem pierwszej połowy XIX wieku, a wręcz chyba nie po drodze jej z kulturą wysoką. Świadczy o tym niedbały, pełen kolokwializmów język, a także brak zdolności wokalnych solisty, niejakiego Afra Dżaksa. Sądząc po nietypowym imieniu a także akcencie, jest on zresztą murzynem, tak zwanym "nigerusem". Prawdopodobnie studiował w Polsce medycynę i zakochał się w Polce – wiele takich przypadków znamy. Co do warstwy muzycznej, to nawiązuje ona do amerykańskiego stylu nazywanego "funkiem", pojawiają się także akcenty jazzowe. Całość nie tworzy jednak wrażenia bogactwa i tym samym nie może zachwycić osłuchanych melomanów – krajowy sukces grupy jest kolejnym dowodem na upadające gusta polskiej publicznosci. Do Instytutu: kasę przelejcie mi na rachunek 42 1140 2004 6666 3002 4001 3496, dzięki Zdzichu. –Jędrzej Michalak

posłuchaj »


022Kobiety
Doskonale Tracę Czas
[2004, Mandarynka]

To już ostatni tekst jaki piszę do podsumowania dekady, jest ciemno, pode mną, nade mną śpią, a ja już myślę w jaki stan się sprowadzę po drobnych poprawkach i kliknięciu przycisku "wyślij". Ogarnę wszystkie sezony Mad Menów, jakieś komiksy, Belle & Sebastian, przybiję piątki z paroma znajomymi, wykonam niezobowiązującą pracę kreatywną i po prostu nigdzie nie będę się spieszył. Do tego wszystkiego puszczę sobie "Doskonale Tracę Czas", bo to jest ściśle związane z tym stanem. Wszystko będzie miało status quo, obowiązki poustawiam tak, żeby nie musieć nic i będzie po prostu dobrze. Tak jest zawsze, przed i po każdej przygodzie, jest po prostu czysta prokrastynacja z niezobowiązującym rozwojem, wszystko podbite głosem, tekstem i delikatną gitarą i wibrafonem z tego utworu. Kobiety w "Doskonale Tracę Czas" stworzyły mojego najlepszego towarzysza do tych wszystkich przecinków, slackerskich momentów i czystego nie przejmowania się. Nawet opisać się tego nie da inaczej jak tylko rozkosznie powolnie i bez akcji. –Ryszard Gawroński

posłuchaj »


021Kaliber 44
Konfrontacje
[2000, SP]

"Film" to może nie jest, ale "Film" jest przecież doskonały. A "Konfrontacje" dał Dab, robiąc w czasach Kalibra już nie psychorapowego krok w stronę zamkniętych drzwi Księgi Tajemniczej. Czyli w czasach kiedy wraz z Joką już bez oporów nawijał pod tłusty bit o tym, że wozi się po mieście, Dab trochę wrócił do liceum i tego typu przemyśleń o sensie. Pytanie zabrzmiało: "co wy tu robicie odkąd powstało życie?", a brak odpowiedzi został nawinięty za pomocą onirycznego (??) storytellingu z garbatym aniołem i samym podmiotem lirycznym w rolach głównych. Dab wdał się w filozoficzno-metafizyczną dysputę z aniołem przyprawiając to brakiem puenty i gandziowym humorem w stylu Kalibra. Nie oszukujmy się, bo do myślenia nam to na pewno już nigdy nie da, ale wiadomo, że polski hip-hop, że klasyk, że jeden z moich pierwszych polskich rapów (w czym na pewno nie jestem odosobniony) i to ten mniej z biedy i bloków, a bardziej z abstrakcji, żartów, De La Soul i Tribe Called Quest. Każdy zna. –Radek Pulkowski

posłuchaj »

#100-91    #90-81    #80-71    #70-61    #60-51    #50-41    #40-31    #30-21    #20-11    #10-1

Listy indywidualne

BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)