SPECJALNE - Artykuł

Porcys's Guide to Pop

13 sierpnia 2009

010BRIAN ENO



Miejsce:
Londyn (Anglia).

Lata aktywności:
Urodzony w 1948, początki aktywności to początek lat 70-tych.

Dlaczego właśnie on?
"Stworzył" ambient. Współtwórca samplingu. Jeden z ojców dzisiejszej elektroniki. Odcisnął piętno, także autorskie, na najlepsze płyty lat 70-tych i 80-tych. Jest jednym z producentów wszech czasów, którego perfekcja w studiu nagraniowym może przerażać. Jeśli są na tej planecie ważni artyści, z którymi nie współpracował, to zmieni to się wkrótce albo nie są ważni. Jeśli myślicie, że to koniec, to wcale nie, bo nie zacząłem nawet opisywać płyt solowych tak naprawdę, a te (tak, zgadliście) to jedne z najważniejszych dzieł w historii muzyki. Ktoś lokujący się w skali Cage'a pod względem rewolucji, którą wprowadził; przykładanie do niego skali "popowej" to nietakt z mojej profańskiej strony. Jeśli powiedzieli wam, że Goethe albo Leibniz byli ostatnimi, którzy posiedli całą wiedzę, to na pewnych płaszczyznach tylko Eno kontynuuje ich dzieło (żart, żart! ale jednak), oprócz rozpierdalania muzyki męcząc jeszcze teorie z zakresu gier językowych, matematyki oraz fotografując, malując, nie wiem. To w ogóle zapewne jest numer 1 naszego rankingu, ale potrzeba będzie jeszcze dekad, żebyśmy mogli to sobie uświadomić. Do zobaczenia za 15 wcieleń.

Dziura w stogu siana:
Żadnych dziur, bo, na litość: "I'll buy his goods, hook, line and sinker, because he leaves no stone unturned and no maggot lonely. He brings forth such a body of beauty. His work is beautiful".

5 esencjonalnych kawałków:
"Baby's On Fire", "I'll Come Running", "1/1", "Help Me Somebody", "Julie With...".

Opis na GG:
Brian Eno colonized the moon.

Płyta, której wstyd nie mieć:
Piosenkowo-eksperymentalne Another Green World, manifest Music For Airports, entniczno-samplowo-dzika kolaboracja z Byrnem My Life In The Bush Of Ghosts, klasycyzujące Discreet Music, ale także wspaniały, prosty debiut oraz konceptualne Before And After Science. To pakiet podstawowy.

Influenced by:
Eric Satie, impresjoniści ogółem, Velvet Underground, Ludwig Wittgenstein, John Cage, etniczna muzyka afrykańska (wiem, że to głupio brzmi, coś w stylu "S.O.A.D. inspirują się muzyką ormiańską"), kiełkująca tuż obok niego scena krautrockowa, Klaus Schulze, minimaliści.

Influenced on:
Jak wspominałem wyżej: ambientowcy od Franka Perry'ego po Williama Basinskiego, Aphex Twiny, Matthew Herberty, post-rock (plamiaste Talk Talki z finałowego okresu)... Może łatwiej wymienić, na co nie wpłynął, przynajmniej swoim sposobem myślenia, swoim systemem estetycznym.

Księstwa przyległe, lenna i terytoria zamorskie:
Roxy Music – projekt-matka, o którym gdyby nie ograniczona ilość miejsc z pewnością byśmy wspomnieli szerzej.

Coś jeszcze?
Eno miał okazję, podobnie jak jego współpracownik Robert Fripp, tworzyć dzwięki do Windowsa – to dosyć zabawne, ale potwierdza tezę o jego progresywności i wyprzedzaniu czasów (bo to Windows 95 był).

Linki:
Strona oficjalna | Hasło na Wikipedii | Hasło na AMG | Klipy na YouTube

–Łukasz Łachecki


009MY BLOODY VALENTINE



Miejsce:
Dublin (Irlandia).

Lata aktywności:
1984-97, 2007-teraz (to umownie, bo na dobrą sprawę zespół nigdy nie zawiesił działalności).

Kluczowe postaci i ich wkład:
KEVIN SHIELDS IS A GOD. Geniusz, wizjoner, człowiek, który stworzył dźwięk, odkrył Amerykę, dotarł do pokładów świadomości, do których w muzyce pop nie udało się dotrzeć nikomu. Choć warto zauważyć, że Bilinda Butcher to bogini, a Colm O'Cíosóig dołożył swoje 56 sekund na sami-wiecie-czym (Harry Potter), a na debiutanckim longplayu, o którym "można coś powiedzieć", to już prawie regularna spółka kompozytorska.

Dlaczego właśnie oni?
Bo są najważniejszym zespołem shoegaze'owym, hehe. Chciałbym poświęcić życie na wyjaśnienie komuś, jak Loveless determinuje moje spojrzenie na świat, relacje ze znajomymi czy coś, ale na litość, ten przewodnik to przyśpieszony kurs dla bezrefleksyjnych panien.

Dziura w stogu siana:
Cały czas jestem ciekawy jak brzmi debiutancka EP-ka, ale jakoś nie dane mi było sprawdzić. Ale to nie na miejscu.

5 esencjonalnych kawałków:
"You Made Me Realise", "All I Need", "Come In Alone", "Sometimes", "Soon".

Opis na GG:
"Sleep... ? ??? like a pillow ????.... aaaah".

Płyta, której wstyd nie mieć:
Loveless.

Influenced by:
Cocteau Twins, Jesus And Mary Chain, Sonic Youth.

Influence on:
Ride, Verve, M83, Fennesz, Serena Maneesh, "Vacuum" Gang Gang Dance – to jakiś losowy 1%.

Księstwa przyległe, lenna i terytoria zamorskie:
Swervedriver, Ride, Slowdive, Lilys.

Coś jeszcze?
Z innej strony.

Linki:
Strona oficjalna | Hasło na Wikipedii | Hasło na AMG | Klipy na YouTube

–Łukasz Łachecki


008ROLLING STONES



Miejsce:
Londek Zdrój (Anglia).

Lata aktywności:
1963-grają dalej.

Kluczowe postaci i ich wkład:
Mick Jagger, Keith Richards, Brian Jones, Charlie Watts, Bill Wyman, Mick Taylor, Ronnie Wood.

Dlaczego właśnie oni?
Mieli decydujący wpływ na nadanie muzyce rockowej łobuzerskiego sznytu i ukształtowanie jej w takiej postaci, z jaką jest powszechnie kojarzona. Mieli ponadto "najlepsze hooki w tym biznesie", a kiedy już zrobili co mogli w bezpośrednim riffowo-rock'n'rollowym graniu, rozsadzili konwencję od środka ładunkiem epickich rock-country-soul-gospelowych jamów.

Dziura w stogu siana:
W ogóle jak oni wyglądają...


5 esencjonalnych kawałków:
"(I Can't Get No) Satisfaction", "Sympathy For The Devil", "Brown Sugar", "Gimme Shelter", "Start Me Up".

Opis na GG:
"You've got a curtthroat crew / I'm gonna sink under you / I got the bell bottom blues / It's gonna be the death of me".

Płyta, której wstyd nie mieć:
Exile On Main St..

Influenced by:
Muddy Waters, Chuck Berry, Buddy Holly.

Influence on:
Aerosmith?

Księstwa przyległe, lenna i terytoria zamorskie:
Yardbirds, Creedence Clearwater Revival, Animals, Small Faces.

Coś jeszcze?
Anegdota z serii "wyszło na nasze": w roku wydania Exile On Main Street zbierało dość umiarkowane oceny od recenzentów, a jedynym przytomnym krytykiem okazał się Robert Christgau, który rozpływał się w swoim "Consumer Guide", oznajmiając, że mamy do czynienia z płytą roku, arcydziełem, że słuchał 25 razy i wciąż nie ogarnia. A cytat na GG powyżej skradłem właśnie z tej notki zachwyconego Christgaua.

Linki:
Strona oficjalna | Hasło na Wikipedii | Hasło na AMG | Klipy na YouTube

–Michał Zagroba


007KRAFTWERK



Miejsce:
Düsseldorf (Niemcy).

Lata aktywności:
1970-teraz.

Kluczowe postaci i ich wkład:
Florian Schneider i Ralf Hütter jako pion wykonawczy ciągnęli Kraftwerk przez ducha czasu aż do 2008, kiedy ten pierwszy opuścił skład. Z przyzwoitości nie wspomnę co robili produkcyjnie kiedy już stać ich było na swoje modelowe zabawki (tutaj narrator pokazuje zdjęcie Wolfganga Flüra na tle A3 w Oberhausen, jako hołd dla jego kustomizatorskich doświadczeń z perkusjonaliami, bez których nie wiadomo czy wszechświat by przeżył). Bartos i Schult za wkład w napisanie fragmentów do najbardziej żelaznych płyt w latach 70-tych też niech mają jakieś pomniki gdzieś w Brukseli.

Dlaczego właśnie oni?
Mówienie o czymś, że jest koniecznym warunkiem powstania czegoś, jest o tyle niemotywowalne historycznie, o ile nie podstawimy tu, odpowiednio, Kraftwerk i następującej po nich muzyki tak zwanej elektronicznej.

Dziura w stogu siana:
Kto lubi zmiany składu klasycznych zespołów? No właśnie. What the heck, Florian?

5 esencjonalnych kawałków:
"The Robots", "Franz Schubert", "Trans-Europe Express", "Ohm Sweet Ohm", "Autobahn".

Opis na GG:
"Carbo-hydrat protein / A-B-C-D vitamin".

Płyta, której wstyd nie mieć:
The Man-Machine.

Influenced by:
Silver Apples, Tangerine Dream, Can, Beach Boys, Karlheinz Stockhausen.

Influence on:
Neu!, Mouse On Mars, David Bowie, Gary Numan, OMD, Devo, Giorgio Moroder, Cybotron, William Orbit, Depeche Mode, Afrika Bambaataa, Aphex Twin, Daft Punk.

Księstwa przyległe, lenna i terytoria zamorskie:
Harmonia, Tangerine Dream, Organisation, Elektric Music.

Coś jeszcze?
Uwaga, niebezpieczne parafilie. Ralf Hütter: "We call our studio also some kind of electronic garden, where we have some kind of biological biofeedback with the machines. And through the time they have been growing and getting more and more complex and been growing different stages, and we have since we started out, have complete control over all our material".

Linki:
Strona oficjalna | Hasło na Wikipedii | Hasło na AMG | Klipy na YouTube

–Mateusz Jędras


006PINK FLOYD



Miejsce:
Londyn (Anglia).

Lata aktywności:
1965-1994.

Kluczowe postaci i ich wkład:
Syd Barrett – spiritus movens okresu wczesnego. Antagonistycznie pobudzający receptory serotoninowe, psychodelicje? Był tu wcześniej. Romantyczny biografizm vs wszystko to, co wiem o gwiazdach i co przeraża mnie swoim ogromem. A, no rozjebał piosenki. Ciekawe kto najwcześniej tego dokonał, ale myślę że był w czołówce. Roger Waters – despota, tyran, grzyb, koleś, z którym nie chciałbym prawdopodobnie grać w zespole. A jednocześnie, przy, powiedzmy sobie szczerze, niewielkich możliwościach technicznych – genialny basista, no i kompozytor tylu z TYCH piosenek. David Gilmour – bo wiecie, ja grałem kilka prób z zespołami metalowymi, gdzie "szybka solówka" jest wyznacznikiem techniki, a chciałem grać jak on. Dlatego sprawdzałem w sklepach gitary o najdłuższym wybrzmiewaniu. Doskonałość i niepowtarzalność tego lenistwa, kserowana przez jakichś bejów... Postać bębniarza, że te wszystkie przejścia wydają się takie kalekie, a wciąż wymiatają, i postać Wrighta, z tą jego rozpiętością od jarmarku na wczesnych płytach, przez psycho-psycho really mean it, po jazzowanie na Animals.

Dlaczego właśnie oni?
Jak zapewne zauważyliście, jako najbardziej nieopierzony writer na Porcys dostałem takich twórców, o których nie da się nic powiedzieć. Można się pokusić o perspektywę historycznomuzyczną: Pink Floyd zafundowali totalną psychodelę, w sumie niemalże znikąd, później skrystalizowali nieziemski, kosmiczny prog – prog, który od tej pory pewnie był rozumiany inaczej, ale do którego dorzucali poważkę, jazz i wszystko, co było do dorzucenia, przefiltrowane przez własne osobowości. Ja w ogóle od 3 lat nie słyszałem żadnej płyty Pink Floyd w całości! Przysięgam. A jednak mam ciarki jakieś na samą myśl o tym, że mógłbym komuś tłumaczyć, co jest doskonałego w tym zespole. Może to, że dotykają jakiegoś wspólnego dla nas wszystkich nerwu? Grafomania czai się tuż za rogiem.

Dziura w stogu siana:
Tylko jednej płyty tego zespołu nie mógłbym obronić, nawet przez argument sentymentu. O ile Division Bell to takie moje szczęnięce wzruszenia, to Momentary Lapse Of Reason "jawi się chujem w dupie", że posłużę się bezpardonowym określeniem kolegi. Nie mogę słuchać tego "Learning To Fly". I w ogóle to wydaję się nędzne, choć okładka, mimo obecnie deklarowanej niechęci do tego thorgersonowego koślawego surrealizmu, bardzo ładna.

5 esencjonalnych kawałków:
"Arnold Layne", "Careful With That Axe, Eugene", "Money", "Shine On You Crazy Diamond", "Another Brick In The Wall Part II".

Opis na GG:
Uwielbiam na przykład absolutnie każdy tekst na Animals. Wkurwienie Watersa tam to jest dla mnie antycypacja RZA czy jakiegoś Raekwona. Uwielbiam perełki jeszcze bardziej wkurwionego Watersa antycypującego Life After Death Biggiego na The Wall. "Run to the bedroom, in the suitcase on the left you'll find my favourite axe". GENIALNE. Jednej z najmądrzejszych płyt w dziejach (najmądrzejszej?) chyba nie muszę wspominać. "There's no dark side of the moon, really". DOOOOOOOOOOH.

Płyta, której wstyd nie mieć:
Nie zwykłem bez zastrzeżeń ufać ludziom nie znającym debiutu, Dark Side Of The Moon, The Wall, Animals czy Wish You Were Here.

Influenced by:
Beatles, Dylan. Najprościej? Jeszcze że poważka, jazz? Wiadooooooooomix. Ale ja tu słucham popu.

Influence on:
"Słuchali rapowcy, słuchali kikowcy". Teoretycznie debiut zespołu to powinna być antyteza debiutu VU – wszyscy, którzy go usłyszeli, powinni rzucić granie w pizdu. A jednak nie; w atmosferze gęstniejących lat sześćdziesiątych ich podziemna sława zaczęła się przegryzać to z epigoństwem ze strony pobratymców, to z inspiracją dla największych. Wczesne wcielenie, często improwizowane, motoryczne, to wczesny kraut, a trzeba wiedzieć, co myślę o krautrocku, żeby zrozumieć doniosłość tego dictum. A później to już wybuchło. Słuchali progowcy, gardzili punkowcy. Coś się działo.

Księstwa przyległe, lenna i terytoria zamorskie:
Tu mogę się pokusić o małą demityzację hierarchii wynikającej z linii terazrockowej, a dotyczącej dokonań solowych poszczególnych członków. Owszem, Broken China sympatyczne nudy. Gilmoury sympatyczne nudy w chuj. (Że nudy, a nie że w chuj sympatyczne.) Waters spoko ziomek, dobre dwa zamykające Amused To Death, ale nie żartujmy sobie, że "być może największe dokonania Watersa, wliczając to także Pink Floyd", LOL. Sprawa rozchodzi się o Barretta. Nie będę wam psuł zabawy.

Coś jeszcze?
Kiedyś poświęcałem całe dnie na wyszukiwanie ciekawostek dotyczących zespołu, więc dotknęła mnie teraz klęska urodzaju. Ale może ktoś, kto zna doskonale solówki gitarowe Gilmoura z "Dogs" nie wie, że to jest któreś podejście z kolei, a podobno te najlepsze, ileśtam razy intensywniejsze i doskonalsze, "dosięgające Boga", przypadkiem się skasowały. To ci dopiero.

Linki:
Strona oficjalna | Hasło na Wikipedii | Hasło na AMG | Klipy na YouTube

–Łukasz Łachecki


005BOB DYLAN



Miejsce:
Nowy Jork (USA).

Lata aktywności:
1959-teraz.

Kluczowe postaci i ich wkład:
BOB. DYLAN. PIOSENKI.

Dlaczego właśnie on?
Ej, serio, to Bob Dylan. Pomyśl o czymś co lubisz. On to wymyślił.

Dziura w stogu siana:
Jego lata 80-te to jedna wielka DZIURA. Koleś stracił kompletnie kontakt z rzeczywistością.

5 esencjonalnych kawałków:
"Like A Rolling Stone", "Tangled Up In Blue", "Visions Of Johanna", "It's Alright, Ma (I'm Only Bleeding)", "The Times They Are A-Changin'".

Opis na GG:
"You have many contacts among the lumberjacks to get you facts".

Płyta, której wstyd nie mieć:
Highway 61 Revisited to największe arcydzieło Dylana, jego pierwsza w pełni elektryczna płyta, na której zajebisty rock'n'roll spotyka naspeedowaną uliczną poezję.

Influenced by:
Woody Guthrie, Pete Seeger.

Influence on:
Za długo by wymieniać.

Księstwa przyległe, lenna i terytoria zamorskie:
The Band, Joan Baez, Donovan.

Coś jeszcze?
Święte oburzenie fanów folku na Dylana grającego na gitarze elektrycznej możemy śmiało uznać za prototypowy rockism. I widać ile racji mają wszelkiej maści puryści.

Linki:
Strona oficjalna | Hasło na Wikipedii | Hasło na AMG | Klipy na YouTube

–Łukasz Konatowicz


004DAVID BOWIE



Miejsce:
Londyn (Wielka Brytania).

Lata aktywności:
1964-teraz.

Kluczowe postaci i ich wkład:
David Bowie – czerpanie z tego co najlepsze, przecieranie szlaków; rozmaici kolaboranci (Brian Eno, Mick Ronson, etc.) – pomoc w realizowaniu wizji.

Dlaczego właśnie on?
Bo przez dekadę wymyślał się na nowo prawie z każdym albumem i prawie za każdym razem się to kończyło genialnym albumem. Takie rzeczy to nawet nie u Animal Collective.

Dziura w stogu siana:
Jak wielu, pogubił się w latach 80-tych i 90-tych, dopuszczając się takich rzeczy jak współpraca ze Steviem Rayem Vaughnem i nagranie albumu, który brzmiał jak Nine Inch Nails.

5 esencjonalnych kawałków:
"Be My Wife", "Life On Mars?", "Ashes To Ashes", "Space Oddity", "Aladdin Sane".

Opis na GG:
"Wham bam thank you ma'am!".

Płyta, której wstyd nie mieć:
Low – choć prezentuje tylko jedną z wielu twarzy Bowiego, to jest zdecydowanie najwybitniejsza. Z osiągnięć. Ludzkości.

Influenced by:
Velvet Underground, Stooges, Scott Walker, Rolling Stones, Bob Dylan, Jacques Brel, Neu!, Kraftwerk, filadelfijski soul.

Influence on:
Na kogo nie, na tego bęc.

Księstwa przyległe, lenna i terytoria zamorskie:
Roxy Music, Mott The Hoople, Queen, Sparks.

Coś jeszcze?
Ktoś też pamięta "Labirynt" z dzieciństwa? Król goblinów, te sprawy...

Linki:
Strona oficjalna | Hasło na Wikipedii | Hasło na AMG | Klipy na YouTube

–Łukasz Konatowicz


003VELVET UNDERGROUND



Miejsce:
Nowy Jork (USA).

Lata aktywności:
1965-1973.

Kluczowe postaci i ich wkład:
Lou Reed, John Cale, Sterling Morrison i Maureen Tucker. Oczywiście najważniejszą rolę grał duet Reed-Cale – to właśnie niemożność porozumienia pomiędzy muzykami stanowiła pierwszy i najważniejszy krok w kierunku rozpadu. Bez Reeda nie byłoby genialnych tekstów i kompozycji, bez Cale'a zabrakłoby wszechobecnego eksperymentatorstwa.

Dlaczego właśnie oni?
Stanowią jeden z filarów amerykańskiej muzyki niezależnej. Wydany w 1967 roku The Velvet Underground & Nico bez wątpienia zasługuje na miano najważniejszego albumu w historii amerykańskiego rocka. Tych kilku młodych artystów odstawiało w Nowym Jorku underground, za jaki brytyjskie media gotowe były zabijać. Nie wiadomo, gdzie byśmy byli, gdyby nie oni, ale obawiam się, że dalej uznawalibyśmy schemat zwrotka-refren za jedynie dopuszczalny.

Dziura w stogu siana:
Brali narkotyki.

5 esencjonalnych kawałków:
"The Gift", "Heroin", "I'm Waiting For The Man", "Venus In Furs", "The Murder Mystery".

Opis na GG:
Banan na nowojorskim torcie.

Płyta, której wstyd nie mieć:
The Velvet Underground & Nico.

Influenced by:
La Monte Young, Dylan, Chandler, Warhol.

Influence on:
Sonic Youth, Sex Pistols, Jesus And Mary Chain, Television, Bowie, Pixies, każdy kto ma gitarę i hałasuje.

Księstwa przyległe, lenna i terytoria zamorskie:
Solowe dokonania Reeda na czele z przebojowym Transformer oraz konceptualnym Berlin. Debiut Nico oraz, oczywiście, solowa działalność Cale'a – tylko, że z tym to też nie jest łatwa sprawa, bo nagrał kilkadziesiąt albumów. Z początkowego etapu jego twórczości mogę polecić folkowy debiut (Vintage Violence), bardzo przystępny i całkiem przebojowy Paris 1919; z tych nagranych w latach 80-tych na pewno warto zwrócić uwagę na minimalistyczne i podniosłe Music For A New Society. Zdaję sobie sprawę, że wymieniłem tylko mały procent, pomijając awangardowe wydawnictwa – na pewno warto się przekopywać.

Coś jeszcze?
Reed o facecie, który z Zappy zrobił attache kulturalnego.

Linki:
Hasło na Wikipedii | Hasło na AMG | Klipy na YouTube

–Jan Błaszczak


002BEACH BOYS



Miejsce:
Hawthorne / Los Angeles, California (USA).

Lata aktywności:
1961-teraz.

Kluczowe postaci i ich wkład:
Wbrew powszechnej opinii, głoszącej że Beach Boys = Brian Wilson (choć rzeczywiście napisał on zdecydowaną większość kompozycji i kierował zespołem w wybranym kierunku), każdy z członków grupy miał wpływ na jego dorobek. Dennis Wilson, perkusista, swój talent songwriterski udowodnił na Pacific Ocean Blue. Carl Wilson oprócz tego, że pięknie śpiewał, z biegiem czasu okazał się utalentowanym kompozytorem i producentem, między innymi niesamowitego "Long Promised Road". Ich kuzyn (Brian, Carl i Dennis byli braćmi) Mike Love współodpowiada za sporą część radosnych, plażowych kawałków z pierwszych płyt grupy (potem też próbował ciągnąć grupę w tym kierunku, co doprowadziło do konfliktów). Bruce Johnston napisał między innymi świetne "Disney Girls (1957)", a wiele utworów, choć zwykle nie w pojedynkę, wymyślił Al Jardine.

Dlaczego właśnie oni?
To pytanie jest wręcz nie na miejscu. Bez choćby częściowej znajomości dyskografii Kalifornijczyków, ciężko jest mieć nawet dobry gust, nie mówiąc o rozumieniu muzyki. Spójrzcie na polskich dziennikarzy muzycznych, nadal ślepo pierdolących o sierpniowych ideałach, którzy w życiu słyszeli tylko "Kokomo" (swoją drogą fantastyczny utwór, choć niekoniecznie jako kawałek Beach Boys). Ale nie mieszajmy gówna ze złotem. Styl, jaki wymyślili Beach Boys, jest zwyczajnie źródłem esencjonalnego piękna, a ich dyskografia pewnym studium życiowego dojrzewania. Młodość i radość życia definiują ich piosenki o dziewczynach, plaży i samochodach; osobiste opus magnum dokumentuje Pet Sounds (płyta tak genialna, że od jej słuchania aż boli głowa); kolejny album to zmagania z ogromem własnego dzieła i dzieł Beatlesów, co doprowadza do powrotu do prostszego brzmienia grupy; a nagrania z lat 70-tych to rzeczy równie genialne, choć kompletnie inne od reszty dokonań – wydawnictwa bardzo introwertyczne, zagubione, przepełnione marazmem i poczuciem stagnacji. Ilość nadludzkich melodii, przepiękne rozwiązania harmoniczne i zawarty w ich utworach pełen wachlarz emocji są dowodem szczytów ludzkiej kreatywności muzycznej, więc naprawdę nieswojo odpowiada się na pytanie "dlaczego oni?".

Dziura w stogu siana:
Albumy z lat 80-tych to raczej nie są dobre rzeczy, a "Kokomo" nadal psuje legendę w umysłach wielu słabo zorientowanych ludzi (choć jak wspomniałem wyżej, to fantastyczny, ale strasznie kiczowaty utwór). Poza tym parę rzeczy mogło potoczyć się inaczej, ale wtedy nie byłoby tak ciekawie. Spory o to, kto może się posługiwać nazwą Beach Boys, też są dość smutne.

5 esencjonalnych kawałków:
"Good Vibrations", "God Only Knows", "Wouldn't It Be Nice", "I Get Around", "Long Promised Road".

Opis na GG:
Najpiękniejsze wyznanie miłosne ever, czyli "God only knows what I'd be without you".

Płyta, której wstyd nie mieć:
Pet Sounds, ale to wiecie. Today, Wild Honey, Sunflower, Surf's Up.

Influenced by:
Beatles, Chuck Berry, Phil Spector, Four Freshmen, Hi-Lo's.

Influence on:
Każdy, kto tworzy dobrą muzykę? Całkowicie zmienili sposób myślenia o piosence, nadali popowi zupełnie nowego znaczenia, wprowadzili do muzyki rozrywkowej bogate harmonie, zaprezentowali zupełnie nowy sposób produkcji i tak dalej, i tak dalej. Czerpali od nich w każdej dekadzie – czy to byli Beatles, Kinks i Fleetwood Mac, czy Stereolab, Sonic Youth, i Panda Bear.

Księstwa przyległe, lenna i terytoria zamorskie:
Sunrays, Glen Campbell, Zombies, Chicago, Mamas & The Papas, Young Rascals, Sagittarius, Van Dyke Parks, Carpenters. Swoje solowe albumy wydali Dennis i Brian (przede wszystkim, w tym doprowadzenie do finału epopei pod tytułem SMiLE, o czym pisaliśmy tutaj), Carl, Mike i Bruce.

Coś jeszcze?
Dzisiaj członkowie Beach Boys występują w trzech bandach: Love wygrał w sądzie prawa do nazwy i występuje z Johnstonem i zmieniającymi się muzykami jako The Beach Boys Band, Jardine ze swoimi synami i muzykami sesyjnymi z nagrań albumów (to kolejna ciekawostka, na większości albumów Beach Boys wcale nie zagrali Beach Boys, ale wynajęci muzycy sesyjni) jako Endless Summer Band, no a Brian występuje z 10 muzykami, między innymi z grupy Wondermints i Jeffem Foskettem, Beach Boys back-up singerem i gitarzystą.

Linki:
Strona oficjalna | Hasło na Wikipedii | Hasło na AMG | Klipy na YouTube

–Kamil Babacz


001BEATLES



Miejsce:
Liverpool (Anglia).

Lata aktywności:
1960-1970.

Kluczowe postaci i ich wkład:
Rozbijamy się od podstawówki o "McCartney czy Lennon?", a Harrison też przecież człowiek-klucz. I słyszałem, że perkusista nie dość, że był wyśmienitym kompanem, to dobrze też bimbał.

Dlaczego właśnie oni?
Oni, bowiem do dziś słuchalibyśmy pieśni plantacyjnych, gdyby nie oni.

Dziura w stogu siana:
Drogie reedycje.

5 esencjonalnych kawałków:
"Lucy In The Sky With Diamonds", "Please Please Me", "If I Fell", "Drive My Car", "Sexy Sadie".

Opis na GG:
"Man, you should have seen them kicking Edgar Allan Poe".

Płyta, której wstyd nie mieć:
Sgt. Pepper's Loney Hearts Club Band.

Influenced by:
Chuck Berry, Elvis Presley, przypadkowe wydawnictwa Motown, Carl Perkins, Roy Orbison, Bob Dylan, Everly Brothers, Beach Boys.

Influence on:
Cheap Trick, Smiths, Queen, Blur, Pink Floyd, R.E.M., Guided By Voices, Czan... n+1

Księstwa przyległe, lenna i terytoria zamorskie:
Lennon solo, Macca solo i Wings, Harrison solo, Ringo solo (?), Yoko Ono, Monkees, Hollies.

Coś jeszcze?
Ktoś powinien zebrać beztreściowe wywiady, jakie z Beatlesami przeprowadzał Murray the K i rozdawać je w gimnazjach jako podręcznik "Jak nie być słabym".

- Paul, somebody asked me to ask you – I mean, they asked me, some of your fans, they asked me to ask you, what is your favourite color?
- Well, uh, it's kind of, you know, black.
- Black.
- Yeah, you know, black. John is going to jump off the ladder now.

Ten sam John, podczas tego samego pierwszego przylotu do Stanów, na zawsze zmienił ludzki uchwyt semiozy odpowiadając na pytania dziennikarzy: "Beethoven? He's crazy. Especially the poems". 1964 to dobry rok był.

Linki:
Strona oficjalna | Hasło na Wikipedii | Hasło na AMG | Klipy na YouTube

–Mateusz Jędras


#150-141    #140-131    #130-121    #120-111    #110-101    #100-91    #90-81    #80-71    #70-61
#60-51    #50-41    #40-31    #30-21    #20-11    #10-1   

Redakcja Porcys    
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)