Przegląd najciekawszych muzycznych premier ostatnich sześciu miesięcy 2023 roku.
S02E09
"Lato... kółeczko...". Lato nadeszło już oficjalnie, "w moim mieście, ja i moi ludzie" czilujemy nad Wisłą z zimnym browarem w ręku, oczy ziomeczków czujnie śledzą "gorące, bounce'ujące kobiety", serwujący imprezowe "sztosy" (lol) "didżej laski namierza", będzie się działo będzie zabawa. OK, więc to oczywiście stereotyp, ale przyznajmy uczciwie – cholernie kuszący i trwale gdzieś rezonujący mimo upływu lat. Mawiają, że ludzie najbliżej serca trzymają muzykę wydaną gdy mieli 20 lat i akurat w kwestii słonecznych wibracji pozostaję tu całkiem statystyczny. To co działo się w komercyjnym pop/rnb/rapie "od kwietnia do października" (Peja) między 2003 a 2006 rokiem chyba na zawsze zdefiniowało moje wyobrażenie "letniej muzyki". Dajcie mi modernistyczne-acz-przystępne bity Pharrella, Timby, Richa Harrisona, Kanyego, Just Blaze'a i innych midasów z tamtej złotej epoki, a od razu ogłoszę je idealnym soundtrackiem wakacji, perfekcyjnym tłem do... zimnych browców i spoglądania ukradkiem na skąpo odziane niunie wyglądające niczym "lokalne Bijonse" (Ryan forever <3) gdy akurat twoja kobieta nie patrzy (albo tak ci się naiwnie wydaje).
Lecz przecież to tylko jeden z wariantów na upalne dni. Rewersy schematycznego, stockowego "lata z drinkiem i palemką" też mienią się kolorami, choć wymagają większej fantazji i, zapewne, wrażliwości. Punki, o dziwo, słuchają punku. "Other people listen to rap music in the summer: I seem to gravitate to New Age. I need air conditioning in literally every possible form", przyznaje pewien poczytny amerykański recenzent. "Lato w tym roku mieliśmy przepiękne", ironizował Maciek Cieślak 14 lat temu w wywiadzie dla Porcys przy okazji nomen omen Białych Wakacji. Lipiec i sierpień w młodości emanowały mi pewnym niepokojem, wynikającym z paradoksu – jak peak cyklu przyrodniczego zderza się z zamieraniem cyklu roku szkolnego. Dojmujące poczucie pustki, rozumianej nawet dosłownie, materialnie, jak na genialnej obwolucie Camino Del Sol, czaiło się w pozornie leniwych, opustoszałych, a w istocie nawiedzonych przemijaniem i dorastaniem miejscach. Tę podskórnie straszną sprzeczność niełatwo oddać dźwiękami, ale francuski omni-muzyko-bus algierskiego pochodzenia, Hector Zazou, kilka razy stanął na wysokości zadania. 1979! Shit's fucking ADDICTIVE, namsayin.
Przegląd najciekawszych muzycznych premier ostatnich sześciu miesięcy 2023 roku.
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.