Przegląd najciekawszych muzycznych premier ostatnich sześciu miesięcy 2023 roku.
S01E05
Nie jest łatwo nakręcić przekonujący portret równie unikalnego artysty co Brian Wilson, więc twórcom tegorocznego obrazu Love & Mercy należą się słowa uznania. Film ten bowiem nawet obsesyjnemu sympatykowi (czytaj: mnie) pozwala traktować się poważnie, a to już coś. Mimo nieco ochlapłego wątku miłosnego i wątpliwego potraktowania postaci Landy'ego (według znanych mi źródeł jego udział w doprowadzeniu Briana do stanu "użytkowalności" był w pierwszym etapie terapii kluczowy), ogląda się to świetnie (a już zwłaszcza Elizabeth Banks - "życzę wszystkim paniom po czterdziestce…" i tak dalej). Dwie narracje czasowe przeplatają się, by wyzyskać pełen zarys psychicznych problemów mitycznego kompozytora, w efekcie ukazując go (raczej, wnioskując z opublikowanych biografii, trafnie) jako nieco autystyczne dziecko w skórze dorosłego człowieka - nieprzystosowanego do życiowych realiów marzyciela o wszelkich archetypicznych cechach "chorego geniusza".
Szaleństwo Briana odważnie ukazują poetyckie sceny, w których on sam "słyszy w głowie" pewne sekwencje dźwiękowe, w rzeczywistości okazujące się być starannie przygotowanymi, psychodelicznymi kolażami fragmentów nagrań Beach Boys. Ich autorem jest niejaki Atticus Ross - kompozytor i producent, współpracownik między innymi Trenta Reznora, z którym "w dwójnasób" ("komentowaliśmy ten mecz w dwójnasób…" - Szpakowski) wygrali Oscara za muzykę do Social Network. Ale nie bójcie się, ścieżki Beach Boysów nie trafiły w ręce "niesubtelnego gota" znanego m.in. z nieudolnych imitacji Shieldowskiej ściany dźwięku na The Fragile. Rossowi w pojedynkę udało się z nich ulepić coś intrygującego, przekonująco oddającego domniemany chaos w głowie tyleż przećpanego, co opętanego Briana. I z pewnością końcowy rezultat satysfakcjonuje bardziej, niż tyleż sprawne i urocze, co trochę bezcelowe konstrukcje z wydanego przed dekadą Love Beatlesów.
Jednym z lekko nerdowskich in-joke'ów w tych nagraniach jest to, jak nieodparcie kojarzą się z dokonaniami Animal Collective, a szczególnie z Person Pitch. Zwłaszcza w kontekście podobieństwa młodego BW do Pandy Beara, któremu z powodzeniem wystarczyłaby kilkutygodniowa dieta z hamburgerów i ciasteczek, by zastąpił w tej roli Paula Dano (który skądinąd wcielił się w nią całkiem przekonująco, czego nie mogę powiedzieć o zbyt jednak rozpoznawalnym Cusacku, odkładając na bok oczywiste skillsy i profesjonalizm). Apogeum tego łudzącego podobieństwa osiąga Ross w "Believe", gdzie skąpane w reverbie ścieżki z "You Still Believe In Me", "Don't Talk (Put Your Head On My Shoulder)" i "Pet Sounds" rodzą zupełnie nową jakość. Z ciekawostek pojawia się Dano śpiewający "God Only Knows" ze szkicowym akompaniamentem pianina, jest wzruszająca koncertowa wersja utworu tytułowego oraz napisana przez Wilsona specjalnie do filmu, ujmująca prostolinijnością, acz całkiem wysmakowana pieśń "One Kind Of Love". "Dla każdego szanującego się fana" OBOWIĄZEK!
Przegląd najciekawszych muzycznych premier ostatnich sześciu miesięcy 2023 roku.
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.