
Nayvadius Wilburn otwiera stawkę wielkich albumów 2019 roku.
Największą siłą najnowszego tracka bliźniaczek Tegan i Sary jest kontrast zarysowany między dostojnie zaśpiewanymi, spokojnymi zwrotkami opartymi głównie na wolno płynących synthach, a mocno roztańczonymi refrenami, w których dziewczyny z pasją wyrzucają adresatowi tekstu nieuczciwe zachowanie. Po drugie, jak na perfekcyjny popowy singiel przystało, zabawa została skumulowana do niecałych trzech minut, przez co kawałek ani przez chwilę nie nuży. Dzięki temu "Boyfriend" właśnie awansował u mnie do ścisłej czołówki utworów kanadyjskiego duetu. –S.Kuczok
–W.Sawicki
Poznański kwartet, który debiutował 4 lata temu, potwierdza, że revival grania w stylu wczesnych Much wcale nie musi wpadać w miernotę polskiej "trójkowej alternatywy", jeśli tylko nieco więcej pomyśli się nad treścią niż nad stylizacją. "Bałtyk" to świadome, gitarowe granie z popowym zacięciem, nie tak szablonowe, jak się na pierwszy odsłuch wydaje i – co tym bardziej cieszy – nawet mostek (2:10) daje powody do ripitowania. Nie pogardziłbym całym albumem wypełnionym podobnymi strzałami, bo jak wiadomo dobry, nośny power pop/indie rock nigdy się nie starzeje. –J.Bugdol
Powracające po trzech latach z nowym krążkiem hip-hopowe bohaterki z Seattle zachwyciły mnie już w styczniu premierowym utworem "Recognition", którego kosmiczny refren mógłby z powodzeniem odnaleźć się na trackliście Until The Quiet Comes Flying Lotusa. Drugie w kolejności, tytułowe "EeartEE" nie ustępuje "Recognition" w niczym, ale jeszcze bardziej uzależnia swoim sennym vibem oraz narkotyczną produkcją godną wyjadaczy z Brainfeedera czy Stones Throw niż oficyny Sub Pop, do której przynależy duet THEESatisfaction. Dziewczyny czarują mnie tak, jak czarowały na debiutanckim AwE NaturalE, a partnerujący im Shabazz Palaces, Porter Ray oraz Erik Blood zgrywają się z nimi znakomicie, choć nie goście są tutaj najważniejsi. Prawdziwym cymesem jest znowuż refren, który swoim wyrafinowaniem i subtelnością odsyła mnie do twórczości nieodżałowanej ekipy Sa-Ra Creative Partners. Nie obraziłbym się za tak szalone i eklektyczne dziełko na kształt albumów Sa-Ra, wygrywające w cuglach ze znakomitym debiutem AwE NaturalE. Premiera krążka już w tym miesiącu, a ja zaciskam kciuki, bo warto! –J.Marczuk
Krótka piłka, to i krótki kawałek, za to z zadatkami na banger. Laska nie dość, że odrobiła lekcje z M.I.A. i Azealii Banks, to jeszcze ma głos jak miód. A ten rozpoczynający track motyw kojarzy mi się z dźwiękami ze starego Atari, które pojawiały się zwłaszcza wtedy, gdy nie udawało mi się przejść kolejnego levelu w jakiejś gierce. Aoyamie na etapie "Tokeyo" idzie na razie bardzo dobrze i myślę, że spokojnie powinna roztrzaskać kolejne rundki. -T.Skowyra
Nazwisko Nabihah Iqbal pojawia się u nas chyba po raz pierwszy i tak się składa, że zaczynamy na dobrej stopie. Podchodziłem do tematu Throwing Shade kilkakrotnie celem sprawdzenia mini-hajpu, ale dopiero teraz muzyka Brytyjki do mnie trafiła. W jej odbiorze zawsze dominował u mnie casus Fatimy Al Qadiri, gdzie styl i intelektualna otoczka wypierają muzykalność, chociaż śmiało można było oczekiwać czegoś więcej. Inaczej stało się na pewno na “Honeytrap” – piosence, która najpierw sama wychodzi do słuchacza i dopiero potem powoli wciąga go w powleczony eterycznymi olejkami, intymny świat Kitty-rapu. Pozostałe utwory z Fate Xclusive raczej nie dotrzymują kroku temu singlowi, więc moje odczucia wobec tego projektu wciąż pozostają dość obojętne, jednak miejmy nadzieję, że Throwing Shade wyciągnie z tego odpowiednie wnioski. –K.Pytel
FlyLo napisał wczoraj, że nowy album Thundercata zajebisty i ja mu wierzę. Single też to mówią: najpierw Bruner oddał hołd songwritingowi mistrzów z Clube de Esquina, następnie z pomocą zacnych gości pofrunął w przepiękną krzyżówkę białego soulu i soft-rocka, a teraz DAJE FUNK. Hard-funk, synth-funk, sophisti-funk, nazywajcie sobie to jak chcecie – ważne, że zażera. Jak rozumiem, "Friend Zone" to taki walentynkowy żarcik skierowany do mnie w kontekście coraz bardziej niezdrowej miłości do Amerykanina, ale co tam, nie obrażam się, a już niedługo widzimy się pod sceną na koncercie w ramach Wirld Wide Warsaw. Po takich piosenkach jak ta, nie jestem w stanie nie jechać. –W.Chełmecki
Młody Opryszek już gdzieś od roku jest w takiej formie, że nawet buracko podśpiewujący T.I. nie zepsuł mu kawałka. Nie wiem ile dostał za ten gig, ale prawdopodobnie zbyt mało. Z problemami bo z problemami, ale całkiem ładnie sobie poczynają ci mieszkańcy Atlantydy. - M.Jedras
Ostatni singiel nowej zawodniczki na scenie niezal r&b, Australijki TIAAN, brzmi trochę jak hybryda dokonań Jessie Ware i Tinashe, choć wyraźnie bardziej zasuwa w stronę tej drugiej. To chyba jej najlepszy jak dotąd numer, choć warto obadać także inne tegoroczne. Ja w każdym razie otwieram wino i czekam na kolejny ruch. -W.Chełmecki
Jak ułożyć takie same puzzle, używając zupełnie innych elementów? Słuchając "SMZS II" ma się wrażenie, że takie pytanie zadali sobie Kuba Ziołek i Łukasz Jędrzejczak. W efekcie fale radiowe zastąpił puls. "SMZS II" wyłaniają się z chaosu tak jak robiły to "Serca Miast Zatrzymują Się", by potem rozwijać się i budować napięcie w zupełnie ten sam sposób. Formalnie ten eksperyment jest ciekawy, ale jako prosty człowiek słyszę po prostu jeszcze raz coś mocno podobnego do siebie. -R.Gawroński