Przegląd najciekawszych muzycznych premier ostatnich sześciu miesięcy 2023 roku.
-
L - Krótka Piłka - Piosenki
-
Legendarny Afrojax "Wojciech Modest Amaro"
(11 maja 2015)Polska to taki dziwny kraj, w którym każdy Adaś chciałby być Gombrowiczem. Afrojaxowi udało się to parę razy w karierze, więc poszedł sobie w tym kierunku i wyraźnie pobłądził. Nie, nie rozumiem, dlaczego tak muzykalny człowiek postanowił katować świat irytującymi podkładami na granicy słuchalności. Nie, nie rozumiem, dlaczego tak inteligentny człowiek postanowić katować świat wulgarną, miałką publicystyką. Nie, nie rozumiem, dlaczego szczytem dobrego żartu dla człowieka o tak zjawiskowym poczuciu humoru jest wywrzeszczenie kilku ofensywnych sloganów. Taki Afro to syf. –K.Michalak
-
Jens Lekman "What's That Perfume That You Wear?"
(26 stycznia 2017)Nowy Lekman? "Już dawno takiego kawału nie słyszałem". Jaki tam nowy – ja tego słuchałem w 2014 na mikstejpie WWJD i z tą nowością bym aż tak nie przesadzał. Ale skoro sam Jens wybrał tego singielka na promo swojej płytki to niech już będzie. W końcu zawsze lubiłem tego SYMPATYCZNEGO Szweda, bo gość ma receptę na to, jak łączyć smutne melodie z radosnym wajbem. Nie inaczej zadziało się w "What's That Perfume That You Wear?" – wakacyjno-tropikalne plumkanie zderza się tu nostalgiczną opowieścią o zapachu perfum, który przenosi w czasie i przypomina o oczekiwaniu na pocałunek. A jak to się wszystko zwykle kończy u Lekmana pewnie wiecie, jeśli kojarzycie jego nagrywki. A jeśli jeszcze lubicie, to nie spotka was zawód przy tym SYMPATYCZNYM kawałku. Czekam na Life Will See You Now. –T.Skowyra
-
Sondre Lerche "I'm Always Watching You"
(25 października 2016)Nowy numer norweskiego songwritera znowu pokazuje, jak bardzo niedocenionym kolesiem jest Sondre Lerche. Prześledźmy na spokojnie "I'm Always Watching You": najpierw błysk przebojowego synth-popu krajanów z a-ha w intro, od 0:18 klawiszowe akordy z niemal deklamacyjnym śpiewem dość łatwo przywołują wyluzowany creed francuskiego Phoenix, a refren to już coś z pogranicza euforycznych wyczynów Nika Kershawa (to w sumie bardzo kershawowy kawałek). A ten krótki monolog gdzieś na 2:35 trochę jakby wyjęty z Pulp albo Destroyera. Czyli dzieje się naprawdę sporo, a wszystko w dobrym guście i z zachowaniem podstawowych zasad nośności popu, więc bezapelacyjnie unoszę kciuk w górę i liczę na więcej dobroci od Sondre. –T.Skowyra
-
Les Sins "Bother"
(19 sierpnia 2014)Co za szczęście, że Chaz przerwał to przedłużające się milczenie. Jak to zrobił? Bujając się jak przygłup z brodaczem Kool A.D. w klipie z weekendu na przedmieściach. Piąteczka mordy, ale może jakiś konkret. Więc jest: "Don't bother me, I'm working" zapętlone w trzy i pół minuty zapowiedzi nowego albumu Les Sins, Michael, który premierę ma mieć w początkach listopada. Taneczny groove od Toro, rytmicznie gęsty i podrasowany charakterystycznym, funkowym retro – jak zwykle na najsmakowitszym poziomie, a i bardziej psychodeliczna ściana klawiszowego solo nie od czapy. To pracuj, i nie zawiedź nas, ziomek. -K.Miszczak
-
Liber feat. Basia Kurdej-Szatan "Dzień Dobry, Kocham Cię"
(4 listopada 2014)Upośledzona piosenka promująca filmową chujozę to pakiecik, któremu nie zawsze potrafię odmówić. Obrazu wprawdzie JESZCZE (hehe, taki chuj, wcale się do kina nie wybieram) nie widziałem, ale teledysk nie pozostawia złudzeń, a ja w sumie mam lepsze rzeczy do roboty niż wkurwianie się na to, co tam robi Marian Dziędziel. Olać, wróćmy do meritum, które rządzi na swoich prawach. Oto do pierwszej ligi powraca dawno niewidziany Liber, który tworzył sobie gdzieś tam tę swoją chujnię, ale nikt tego nie grał i nikt się tym za bardzo nie zajmował. Skąd pomysł, żeby go odkurzać? Zabijcie mnie, ale nie wiem. Czyżby zbliżało się jakieś post-hiphopolo? Nie wydaje mi się, ale umówmy się: w majorsach lepiej wiedzą SKĄD WIEJE WIATR. Tym razem w pakiecie z Liberem przywiana została irytująca w reklamach Playa typiarka, która gra w tej wybitnej filmowej produkcji główną rolę. Z "Dzień Dobry, Kocham Cię" wszystkim zainteresowanym udała się rzadka sztuka: wynieśli gówno do tego pułapu, że przez moment zatęskniłem za oryginałem. Ale wtedy włączyłem oryginał i... No właśnie. Polecam zatem uniwersalne rozwiązanie: nie słuchać i nie oglądać niczego związanego z tym tytułem. -K.Bartosiak
-
Libertines "Gunga Din"
(6 lipca 2015)Z perspektywy czasu, z całego wstydliwego nurtu szumnie ochrzczonego przez brytyjską prasę mianem New Rock Revolution ([*]), chyba jedynie Strokes obronili się jako tako. Na pewno tego rodzaju stwierdzenia nie można przypisać The Libertines, którym pomysłów (i to cudzych) starczyło jedynie na sympatyczny debiut. Nie bacząc na to, że już w 2004 goście byli mocno przeterminowani, po ponad dekadzie zdecydowali się wrócić po hajs (co mogę przyjąć), i to z singlem równie odrażającym jak ilustrujący go klip (czego już przyjąć nie mogę). ”Gunga Din” (litości...) byłoby całkiem nieinwazyjnym gównem, gdyby nie ten (delikatnie mówiąc) nachalny chorus, za sprawą którego chłopaki mają sporą szanse stać się 'the next big thing' zarówno wśród bywalców angielskich melin jak i tzw. społeczności stadionowej. ”Gunga Din” (no ja was proszę...) ma też znaczny potencjał, by trafić w gusta naszych rodzimych żaków, bo takim wałkiem na pewno nie pogardziliby przedstawiciele polskiej rockerki na czele z Krzysztofem Grabowskim i chłopcami z Lao Che. Narzekaliśmy tutaj na powrót Blur, lecz patrząc przez pryzmat tego gówna, wydaje się on całkiem sensowny –M.Lewandowski
-
Lido "Life Of Peder"
(31 marca 2016)Pablo Yeezy'ego już od momentu ujawnienia okładki stał się częścią popkultury i cały czas działa na wyobraźnię nie tylko użytkowników Tidala (250 mln odsłuchań w 10 dni – not bad), ale i muzyków całego globu. Remixy numerów z najnowszego longa Westa przygotowali DJ Premier ("I Love Kanye"), Rick Ross ("Famous") czy Tyler, The Creator ("What The Fuck Right Now"), tymczasem Lido poszedł jeszcze dalej tworząc swoisty medley oparty na cząstkach tracków z TLOP. Norweski producent powycinał najbardziej lidowe fragmenty, następnie zazębił, a potem wkleił je we własne dźwiękowe uniwersum. Moim ulubionym momentem jest future-bubblegumowy wjazd "Father Stretch My Hands Pt. 1", ale w zasadzie cały "Life Of Peder" to niezła jazda. Ciekawe, czy Kanyemu się spodobało? –T.Skowyra
-
Lido "I Love You (Alizzz Remix) "
(17 grudnia 2014)Aż prosiło się o to, aby tych dwóch szajbusów zgrało się przy jakimś wałku. Skończyło się tak, jak skończyć się miało: Alizzz w swoim stylu wdarł się pod ścięgna emanującego Underworldową siłą openera EP-ki I Love You i bezpardonowo sprał go po nerach. Lido nie za bardzo mógł się wybronić, bo tak potężną, a zarazem precyzyjną serię nu-trapowych ciosów niełatwo jest odeprzeć, nie mówiąc już oddaniu czy skutecznym kontrataku. Ale pamiętajmy, że w ciele okładanego narwańca płynie norweska krew, więc gość tak tego nie zostawi i pewnie już myśli o zemście. To kiedy rewanż, Lido? –T.Skowyra
-
Lido "Crazy"
(8 kwietnia 2016)Wszystkie znaki na ziemi i niebie mówią, że norweski producent nie zamierza spuścić z tonu. I cóż, póki co nie przestaje iść w dobrym kierunku. Po niezwykłym "Life Of Peder" (do odsłuchania tutaj), Lido prezentuje "Crazy" zapowiadające jego debiutancki album. Utwór zdaje mi się jeszcze głośniejszy, cięższy, a do poczucia pompatycznego, symfonicznego charakteru numeru nie jest niezbędny teledysk (całkiem zabawny zresztą). Mimo wszystko to ciągle jednak ta sama, dobrze nam znana muzyka – bezwstydnie przebojowa, pocięta, dynamiczna i wielowątkowa. "This song is an important turning-point in the story on my album. For me it's exactly the first impression I wanted to give people of the vibe from new music I'm about to release". Jaki więc kształt przybierze debiut? Kiedy to nastąpi? Na te pytania póki co odpowiedzi nie znamy, ale na pewno warto czekać. Ja czekam i to z bardzo dużymi oczekiwaniami. Mam nadzieję, że się nie rozczaruję. –A.Barszczak
-
Lido & Canblaster "Superspeed"
(3 kwietnia 2015)Takie kolabo już na papierze rozmiękcza kolana wszystkich patrzących naprzód melomanów. Wspólna, koncepcyjnie obracająca się po temacie zwariowanej prędkości życia EP-ka obu panów ma ukazać się na dniach pod kuratelą Pelican Fly, a tymczasem mamy tu drugi po krętym jak droga na Passo dello Stelvio "Rush Hour" singiel ją promujący. Tym razem norwesko-francuski team wziął sobie za zadanie wskrzeszenie ducha 2stepu i robi to w sposób spektakularny, przeplatając pozornie prostą konstrukcję takimi pozostawiającymi wielki pytajnik nad głową, rozchybotanymi breakami, jak ten na wysokości 3:17. Na EP-ce ma być również utwór zatytułowany "Hyperspeed". Strach się bać. –W.Chełmecki