Przegląd najciekawszych muzycznych premier ostatnich sześciu miesięcy 2023 roku.
-
G - Krótka Piłka - Piosenki
-
Grimes feat. Blood Diamonds "Go"
(22 lipca 2014)Claire zrobiła utwór dla Rihanny. Rihanna nie chciała utworu, więc Claire zaprosiła ziomka i zrobiła to, co zawsze, ale z przypadkowym brostepem. Jest lato, mnie to nieco grzeje. –F.Kekusz
-
Grimes feat. Aristophanes "SCREAM"
(5 listopada 2015)Singlowa promocja zbliżającego się Art Angles to istna sinusoida. Claire Boucher najpierw mami nas jednym z najlepszych nagrań bieżącego roku ("REALiTI"), kompletnie niespodziewanym soundem sprzed kilkunastu lat (kto gra tak w 2015?), by chwilę później rozczarować przeciętną do bólu propozycją osadzenia aliasu Grimes w ryzach hook-based mainstream popu ("Flesh Without Blood"). I już zupełnie nie wiem, co o tej całej stylistycznej wolcie myśleć. A tu na horyzoncie jeszcze jedno, stokroć ciekawsze wcielenie – produkcyjnie skrojone w sam raz pod M.I.A. "SCREAM". Treściwa wypowiedź zbudowana z rzężącego gitarowego riffu, brazylijskich bębnów i rozproszonych, stanowiących osnowę utworu, bojowych krzyków frapuje może nie ze względu na swoją konstrukcję, a raczej z powodu orientalnego featuringu. Udzielająca się na tracku tajwańska raperka Aristophanes kradnie show. Za diabła nie wiem o czym nawija, ale jej performance jest na tyle elektryzujący, że w końcu zaglądam na jej SoundCloud, a tam szok i niedowierzanie – maksymalny eklektyzm! Mieszkanka Tajpej mimo, że leci jak chce po podkładach żywcem wyrwanych z katalogu Manicure Records, to nie ma absolutnie żadnego problemu by chwilę później wcielić się w industrialne, azjatyckie Dälek. W to mi graj. –W.Tyczka
-
Grimes x Bleachers "Entropy"
(18 marca 2015)Rzec można, że los bywa przewrotny. Jeszcze niespełna tydzień temu chwaliliśmy Claire – która swoim wypuszczonym singielkiem-demem przypomniała nam, że w zjawisku pt. Grimes poza modą i nieprzeciętnym stylem bycia, chodzi też o muzykę – a już w kolejnym nasz entuzjazm zdecydowanie opadł. Boucher od czasu "Go" coraz śmielej zmierza w kierunku mainstream popu, co byłoby super sprawą, gdyby oprócz przystępności materiału stawiała także na solidny songwriting. Pozornie "Entropy" taki posiada, bo mamy tam zapadający w pamięć refren, ale jest on na tyle toporny i wymuszony, że zamiast wkręcać zwyczajnie draźni, a banalne zwrotki wcale mu nie pomagają. Nie jest to jakiś wybitnie zły track, lecz daleko mu do lekkości poprzednika, który oprócz całkiem zgrabnego songwritingu, charakteryzował się bezpretensonalnością, której tutaj tak bardzo brakuje. –M.Lewandowski
-
Grizzly Bear "Mourning Sound"
(16 czerwca 2017)Czekałem na moment, kiedy w końcu Grizzly Bear ogłoszą, że nowy album został nagrany i już za chwilę będzie można go posłuchać. Wreszcie w sieci pojawił się niebezpiecznie kojarzący się z Radiohead (najbardziej z In Rainbows) "Three Rings" i stało się jasne, że Amerykanie lada moment zapowiedzą nowy longplay. I rzeczywiście: premiera Painted Ruins już w sierpniu, ale przez kolejny ujawniony singiel nieco obawiam się tej płyty. "Mourning Sound" zupełnie nie przywołuje baśniowej mgiełki znanej z wcześniejszych nagrań Grizzly Bear, a w zamian oferuje dość sztywny, krautrockowy beat, któremu wtóruje zupełnie "niemelodyjna" obstawa. Będę szczery: zwyczajnie ziewam z nudów. W moim odczuciu tylko formalna klasa i pewien specyficzny urok kreowany przez band ratuje nowy numer. Więc jeśli tak ma brzmieć nadchodzący długograj, to zaczynam się trochę niepokoić. −T.Skowyra
-
Grubson feat Jarecki "Sanepid"
(18 lutego 2015)Gdybyś pytał, to Grubson jednak żyje (fizycznie, artystycznie, jakkolwiek; radujmy się!) i jest zmobilizowany, żeby po powrocie z krainy zmarłych na dobre wstrząsnąć polskim przemysłem fonograficznym. Czy to transcendencja, której doświadczył w nirwanie, skłoniła go do napisania tak game-changing makaronizmów, jak "Original Rudeboy Style coming your way/It’s pay day, mayday, mayday, mayday/Tu Sanepid, więc będzie niezłe earthquake!"? Czy to gibonek spalony z Ellingtonem i Evansem był kluczowym powodem wykorzystania w refrenie elementów jazzowego bigbandu? Czy lekcji retoryki udzielał mu sam Abraham Lincoln, czego efektów można upatrywać w zajebiście przemyślanym akcentowaniu końcowych zgłosek? Odpowiedź na wszystkie pytania otrzymacie po premierze kolejnego krążka Grubego, na tę chwilę jednak zamilczmy i pozwólmy oddać się wierze, że tak konkretna jazda jest wyłącznie mgiełką iluzji. –R.Marek
-
Gucio "Power Rangers"
(6 kwietnia 2017)Gucio, czyli młodszy brat Szamza, obiecującego łódzkiego rapera, o którym zdarzyło mi się wspomnieć, nie jest debiutantem na polskiej scenie. Na początku były uzależniające "Słodycze" – napędzana wielobarwnym podkładem Geezy'ego opowieść kilkuletniego dziecka o jego zamiłowaniu do słodkości cieszyła i sprawiała całkowicie nieironiczną przyjemność. Choć "Power Rangers" nie zachwyca tak mocno, nie można zaprzeczyć, że mamy kolejny hit. Przy okazji widać, ile znaczy dobry producent (tym razem również świetny Swizzy) i realizator nagrań (tutaj obstawiam oczywiście Szamana), którzy przy odrobinie wysiłku tak pokierują niespecjalnie świadomym MC, by kawałek, który nagra, cieszył ucho. Młody Gustaw ma dopiero 8 lat, zastanawiam się, co by ze mnie wyrosło, gdybym w jego wieku słuchał Gucci Mane'a, nie Crazy Froga. –A.Barszczak
-
Guli x Homex "Kino"
(27 kwietnia 2018)Czuję się jak didżej i czuję radość, gdy ktoś propsuje płytę Synów, bo wtedy zawsze jakiś godny uwagi raper przypomina wszystkim zainteresowanym: "Who's your daddy?". Znakomite "Giusseppe" wyznaczyło trapową drogę bez pułapek, teraz "Kino" wydaje się kolejnym odważnym krokiem w stronę progresywnie samoświadomego rapu, więc pochylmy się nad świeżością tego zjawiska. To tylko hedonistyczny hymn, hip-hop rozpływający się nad urokami pościelowej hippiki ("Zabieram ją na jazdę konną / Nie na randkę i chujowe wino"), ale sposób, w jaki uliczna maniera została ożeniona z autotune'em i okiełznana przez chwytliwy refren, zasługuje na najwyższy szacunek. Rozwój tych typów po prostu imponuje – Guli "od waszych dup nie potrzebuje atencji", a Homex ("polski Clams Casino") w każdym tracku potwierdza swoją producencką klasę. Słucham se Guli i Homex, a ty słuchasz Bisz i Radex. To przede wszystkim szybki sztos. –P.Wycisło
-
Edyta Górniak "Glow On (Dustplastic Edit)"
(20 kwietnia 2015)Słucham sobie coś na Spoti, aż tu nagle w ramach reklamy wjeżdża Edyta Górniak i poleca edit swojego singla "Glow On". I okazuje się, że Dustplastic całkiem zajebiście podeszli do tematu. Typy w komentach na YouTubie wskazują na podobieństwo do Random Access Memories i mają trochę racji, bo faktycznie jest tu sporo z estetyki lat 80. (nie wspominając o okładce). Tak czy inaczej, producencki duet remiksuje trochę w stylu dawnego Aeroplane − wiedzą, co to groove, mają wyczucie do zmian akordów i jeszcze potrafią to wszystko powiązać z fajnymi melodiami i wokalem. Czyli co, jeden z polskich singli roku? Na luzie. –T.Skowyra
-
Jacques Greene "Nordschleife"
(9 kwietnia 2018)Z cyklu: tego nie znajdziesz na Spotify. Tym razem do serii Adult Swim dołącza kanadyjski producent Jacques Greene, który prezentuje swoje bardziej intymne, wyrafinowane oblicze. Właściwie od delikatnego wtargnięcia wokalu w rejestr, "Nordschleife" przypomina mi o płynnym, synestezyjnym mikro-świecie wyczarowanym przez Four Teta na There Is Love In You. Greene przerabia jednak tę gładką i zwiewną, hebdenowską siateczkę za pomocą jungle'owego łańcuszka, choć dokładnie wie, kiedy się zatrzymać (piękna sprawa od 2:35). Ciekawe, czy Jacques pozostanie w takim anturażu przy kreśleniu struktury swojego kolejnego, następującego po Feel Infinite, długogrającego dzieła? Nie ukrywam, że byłoby mi to bardzo na rękę. –T.Skowyra
-
Thom Gillies "Haunted Love (Tunnel Vision)"
(7 listopada 2017)Thom Gillies to od jakiegoś czasu jeden z moich ulubionych ludzi na tej planecie. Tę krótką formę muszę choć częściowo wykorzystać na cichy okrzyk podziwu nad ostatnimi dokonaniami typa, na wypadek gdyby nie było mi dane przy tegorocznych podsumowaniach trafić z blurbem na Kanadyczyka. Sześć utworów, które Gillies wraz z żoną zmieścili na EP-ce Dry Your Eyes pod szyldem Exit Someone, to najlepsza rzecz, która przydarzyła się w tym roku przemysłowi muzycznemu, brzmiąca jakby ta dwójka od niechcenia wyczarowała kompozycje łączące ducha Prefab Sprout i Steely Dan. Najnowsza solowa propozycja typa to kolejny strzał prosto w moje serce, z refrenem wkręcającym się w łeb już po pierwszym odsłuchu, co, biorąc pod uwagę kolejną w kolekcji Thoma NIEZBYT NORMALNĄ progresję akordów, nie jest takie oczywiste. Przekonajcie się sami. –S. Kuczok