Przegląd najciekawszych muzycznych premier ostatnich sześciu miesięcy 2023 roku.
-
H - Krótka Piłka - Albumy
-
Hot Snakes Jericho Sirens
(19 kwietnia 2018)Wiecie jak to z tymi powrotami post-hardcore'owymi jest. Można nagrać jeden z lepszych albumów w karierze, jak Shellac. Można również ponieść sromotną klęskę, jak At The Drive-In. Jeśli chodzi o Kalifornijczyków z Hot Snakes, to ich najnowszy album plasuje się tak idealnie pomiędzy. Jericho Sirens, ich pierwszy album wydany przez Sub Pop, jest udoskonaleniem koncepcji znanej z trzech pierwszych płyt, czyli agresywnego i bezpośredniego podejścia do pisania piosenek.. Pełno tu pędzących riffów, galopady perkusyjnej i wygimnastykowanego wokalu Ricka Froberga, który funkcjonuje na zasadzie rozdzierających płuca wrzasków. Jasne, mało w graniu Hot Snakes innowacji. Mogłoby to pozornie wskazywać na stagnację i trzymanie się w strefie komfortu. Jednak jakość piosenek i ich brzmienia wszystko rekompensuje. Złożone, a jednocześnie niepohamowanie chaotyczne, z prawdziwie hipnotyzującymi refrenami. Supleks dla uszu, ogień dla ducha. –A. Kiepuszewski
-
Huerco S. QTT4
(18 grudnia 2016)Na For Those Of You Who Have Never (And Also Those Who Have) Brian Leeds zabrał nas na odrealnioną wycieczkę-pułapkę poza czasem, natomiast QTT4 to kontemplacja siarczystego mrozu Arktyki, który przy głębszej refleksji staje się metaforą nieskończonego kosmosu. No cóż, temat w ambientowej branży już dobrze rozklepany i wypróbowany, ale jak można zauważyć, Huerco nie stara się być wizjonerem, tylko zwyczajnie zależy mu na wartościowej muzyce. Dlatego też przy tym półgodzinnym nagraniu można stracić poczucie przestrzeni: po zamknięciu oczu nastąpi teleportacja do najmroźniejszych miejsc planety, w których najlepiej rozmyśla się o nieograniczonym wszechświecie. A więc kończę pisanie, bo palce za chwile przymarzną mi do klawiatuuuuuuuuuuuuuuuuuuu. –T.Skowyra
-
Jenny Hval Blood Bitch
(29 października 2016)Problem z norweską artystką polega na tym, że jej prowokującemu wokalnemu performence'owi nie wtóruje zwykle równie angażująca warstwa muzyczna. Jenny przynajmniej od trzech długograjów utrzymuje stały poziom swojej poezji zaangażowanej, ale jakoś nie mogę oprzeć się wrażeniu, że te teksty sprawdziły by się lepiej na papierze (a Hval ma przecież na koncie próby literackie), niż w towarzystwie średniej jakości akompaniamentów. Trzeba jednak zwrócić uwagę na spory progres, który Norweżka notuje mniej więcej od Innocence Is Kinky. Jej koncert dyszeń jest o wiele bardziej treściwy w dopracowanym, krótkim "In The Red", niż w dziesięciominutowym closerze Apocalypse, Girl, "Conceptual Romance" rozpływa się w refrenowych harmoniach, a w przedostatnim "Secret Touch" Hval na tle motoryczno-synthowego bitu, ujmuje wokalną interpretacją. To niestety wciąż za mało, żeby porcysowy kciuk uniósł się trochę wyżej. –S.Kuczok