Przegląd najciekawszych muzycznych premier ostatnich sześciu miesięcy 2023 roku.
-
N - Krótka Piłka
-
Natalia Nykiel "Kokosanki"
(19 października 2017)Eh, nie tego oczekuję od Natalii Nykiel. Po rozpalającym nadzieje "Spokoju", który dość schematycznie, ale jednak udanie, nawiązywał dialog ze współczesnym mainstreamem, "Kokosanki" wypadają blado. Spontaniczna, klawiszowa przebojowość zostaje tutaj podporządkowana agresywnemu, szorstkiemu bitowi, który na początku dość prymitywnie cały swój koncept opiera na EDM-owej linii basu, by później wpaść w zupełnie bezbarwny, bezkształtny refren. Na plus mógłbym jednak zapisać całkiem ciekawe interludium (2:07) i outro ze zmodyfikowanym wokalem, które ostatecznie ratuje cały numer. Póki co, single zapowiadające Discordię na remis. –J.Bugdol
-
Nao "Nostalgia"
(22 września 2017)Pamiętacie jeszcze taką sympatyczną dwójkę jak AlunaGeorge, która zupełnie zaginęła w akcji? No właśnie. Ale ponoć w przyrodzie nic nie ginie, więc Nao w pewien sposób godnie zastępuje damsko-męski duet. Weźmy nowy kawałek: zaraźliwy, wściekle funkowy podkład ułożony z synthowych melodyjek, na tle którego Neo Jessica Joshua urządziła sobie melanż – tak w skrócie można podsumować całą "Nostalgię". Ale ktoś zapyta: to w takim razie gdzie ta nostalgia? Już odpowiadam: ostatnia minuta singla to fragment, w którym wokal Nao zostaje rozmazany, a temperatura całości stopniowo opada, wchodząc w zupełnie inny, neo-soulowy rejon. Cały zabieg, jak można się domyślić, zapisuję na plus i czekam na wieści o jakimś większym materiale. Może być naprawdę dobrze. –T.Skowyra
-
National Sleep Well Beast
(12 września 2017)Dawno temu natknąłem się na wspaniały wywiad z Krzysztofem Zanussim. Uznany polski reżyser jak zwykle ze swadą, błyskotliwie i z humorkiem odpowiadał na pytania, przy okazji zdissował Depeche Mode i Tarantino oraz pochwalił Schuberta (Franza, nie Rudiego). Musze jednak przyznać, że w pamięć zapadła mi przede wszystkim przezabawna anegdota z czasów, gdy Zanussi wykładał na Sorbonie. Wspomniał, że w sali obok swoje zajęcia prowadził Jacques Derrida, ale pan Krzysztof z właściwą sobie skromnością dodał, że studenci wychodzili z wykładów francuskiego filozofa, by posłuchać polskiego profesora. Podobno zwracał się wtedy do oświeconych słuchaczy słowami: "ten pan z sali obok mówi nieprawdę, nie wierzcie mu". Dlaczego o tym wspominam? Otóż przeczytałem w internecie parę recenzji Sleep Well Beast i z bólem serca stwierdzam, że mówią nieprawdę. Nie wierzcie im. Ale jeżeli szukacie dobrej płyty na bezsenność, to trafiliście doskonale, bo działa niezawodnie. Sypiam całkiem nieźle, byku. –P.Wycisło
-
Nite Jewel Real High
(6 lipca 2017)Dla mnie osobiście Real High to najrówniejsza, zawierająca najwięcej zapadających w pamięć motywów, najbardziej treściwa seria piosenek zamieszczonych na jednym wydawnictwie sygnowanym nazwą Nite Jewel. Właściwie każdy indeks to osobna, posiadająca własną tożsamość historia – "Had To Let Me Go" to emocjonalna pieśń wtopiona w relaksujący, beatowy vibe, szklisty synth-pop "2 Good 2 Be True" działa jak leczniczy balsam, tytułowy rozpływa się w kosmiczno-kontemplacyjnym ambiencie, "The Answer" atakuje natomiast żwawszym, deep-house'owym pulsem, a charakterystyczna cyrkowa melodyjka stanowi szkielet "I Don't Know". Następne songi, czy to będzie "When I Decide (It's Alright)" czy "Who U R", nie odstają, a wręcz fantastycznie budują klimat zagubienia i niepewności, który Ramona potęguje swoim wokalem (na przykład piękne rzeczy dzieją się w "Obsession"!) i rozterkami w warstwie lirycznej. Więc jestem jak najbardziej zadowolony. A skoro tak, to polecę ("lecimy tutaj...") jeszcze małą ciekawostkę: zestaw b-sideów, demówek i niepublikowanych numerów Real High, który wczoraj (5/7/17) pojawił się na Bandcampie ("Never Show" do singli roku). Też fajna sprawa. –T.Skowyra
-
Natalia Nykiel "Spokój"
(16 maja 2017)W ostatnim odcinku programu Kuby Wojewódzkiego doszło do sporych KONTROWERSJI, a to wszystko przez osobę Tomasza Adamka, który opowiedział co nieco o swoim życiu rodzinnym (nie będę przytaczał, bo łatwo to sprawdzić). Z tego powodu w mediach wybuchła burza, co trochę przesłoniło premierę nowego singla drugiego gościa programu, czyli Natalii Nykiel (której też dostało się od boksera za to, że nie gotuje i nie sprząta, lol). A szkoda, bo dziewczyna znowu udowadnia, że można w naszym kraju nagrywać masowe hity i wcale nie trzeba przy tym nisko upadać. Już pierwszy kontakt ze "Spokojem" podpowiada, że szykuje się kolejny po singlach "Bądź Duży" i "Error" olbrzymi przebój piosenkarki. Ciekawe, że syntezator wygrywa melodię, która nieodparcie kojarzy mi się z drive'em "Tik Tok" Keshy, ale mimo to numer jak najbardziej wpisuje się w obecny obraz mainstreamowego popu. A najbardziej cieszy, że po raz kolejny Nykiel serwuje nam potężny refren (odwracający uwagę od nie tak porywających zwrotek), który już za moment będzie rządził na niemal każdej imprezie. Nie ukrywam, że bardzo mnie to cieszy. –T.Skowyra
-
Norbi "Chcemy Bawić Się"
(31 marca 2017)Życie Norbiego jest jak pomarańcza. Zastanawiam się, z czym kojarzy mi się nowy singiel Norberta Dudziaka, postaci jedynej w swoim rodzaju, która z pomieszania żenady i jakiejś dziwnej do zdefiniowania "sympatyczności" stworzyła własne nie wiadomo co. Z "Chcemy Bawić Się" jest podobnie – z jednej strony słychać mozolne łapanie się współczesnych patentów panujących w EDM-owym tyglu już od kilku sezonów, a z drugiej Norbi nie jest w stanie pozbyć się disco-polowej przaśności, dzięki której wabi(ł) masy. Mimo to, z tej dziwacznej fuzji powstał chwytliwy singiel (nowe disco kołyszące się w rytmie EDM-owej błazenady celebryty), który może i będzie tylko kilkugodzinną ciekawostką, ale leżącą daleko od granicy zła tego świata. Czyli summa summarum, koniec końców, ad extremum, PER SALDO – koleś pozostanie dla mnie sprzecznością i zagadką, której nie jestem w stanie rozwikłać. –T.Skowyra
-
Nite Jewel "2 Good 2 Be True"
(23 marca 2017)Czyżby Ramona Gonzalez wracała do formy po niezbyt satysfakcjonującym LP Liquid Cool? True. A czy jest szansa, aby ponownie, z tym właśnie nowym numerem, wspięła się na szczyt naszej listy rocznej w singlowej kategorii? Jest naprawdę dobrze, ale jednak odpowiedź znajdziecie w tytule piosenki. Piosenki zwiastującej nowy album Nite Jewel − Real High, który pojawi się już na początku maja i wiele wskazuje na to, że będzie czego słuchać. Zapętlająca się sekwencja akordów płynie błogo po nieboskłonie (ale przygotujcie się na miłe niespodzianki: 2:48 − so good), a gdzieś między klawiszami, pociągnięciami saksofonu i dolnym rejestrem (przydają się te wspólne jamy z Dâm-Funkiem) chowa się Ramona ze swoim niepewnym, kruchym głosem (ach to jej "true"!). I w tej kreacji, czyli w kobiecym synth-r&b (warto tu wspomnieć, że u nas tym torem podążają dziewczyny z Enchanted Hunters, które już niedługo, mam nadzieję, trochę pozamiatają), Jewel czuje się najlepiej. No i przyznaję bonusowe punkty za nawiązanie do Det Sjunde Inseglet w klipie. −T.Skowyra
-
NxWorries Yes Lawd!
(24 października 2016)Oficjalny debiut duetu Anderson .Paak i Knxwledge bardziej przypomina sklecony na spontanie mixtape z krótkimi, zwięzłymi jointami na pokładzie. Wszystko mknie tu bez spiny, rozgrywa się wolno i spokojnie, nikt nigdzie się nie spieszy. Jeśli ktoś pamięta EP-kę Link Up & Suede (która była zaledwie wstępną zapowiedzią), to mniej więcej wie, czego się spodziewać – na LP mamy sporo miękkich, oldschoolowych sampli, czuć ducha Marvina Gaye'a i Soulquarians, a podkłady budzą skojarzenie z tożsamością produkcji J Dilli. W dodatku duet wie, jak ułożyć wszystkie elementy układanki, aby wszystko zatrybiło, stąd takie wałeczki jak "Best One", "Kutless", "Get Bigger / Do U Luv", "Scared Money" (niezłe ejtisy wjeżdżają) czy "Another Time" można bez pytania wrzucić na pętle. Bo Yes Lawd! to taki wycofany zawodnik, który zamiast udziału w wyścigu po album roku woli wygodnie rozłożyć się na kanapie i mocno wychillować. –T.Skowyra
-
Nothing Tired Of Tomorrow
(18 października 2016)Ta płyta to trochę taka wizyta na chacie kumpla za młodu, gdzie jego matka, perfekcyjna pani domu, w stroju jakby pichciła mete, pieczołowicie przeciera po raz piętnasty podłogę. Gdy w końcu usiądziecie, wpadnie wam do pokoju, aby zdzierając farbę przetrzeć jeszcze stół, z automatu rzucając, że ”u nas to zawsze tak brudno” (to zdanie i jego kontekst można połączyć z dominującą więzienną, depresyjną liryką). Wychodząc pozostawi jeszcze za sobą unoszący się w powietrzu zapach nienawiści zmieszanej z chlorem, związany z tym, że masz czelność naruszać to perfekcyjne sanktuarium. Tired to takie mieszkanie, z jednej strony jest tu ultra normcorowo, ładnie, czysto i przyjemnie, z drugiej mamy tutaj posmak drobnomieszczańskiej bezdusznej i zdezynfekowanej gitarowej atmosfery zabijającej jakiekolwiek życie. Wszystko irytująco na błysk, brak tu werwy, jakiejś autentycznej siły witalnej, czegokolwiek co wybiłoby całość z bycia westernową kartonową makietą filmową. Mimo tego, dla kilku naprawdę spoko szlagierów, płaczliwych ballad i świetnych shoegaze'owych momentów, w wydawnictwo z przyjemnością można się zanurzyć, wypić piwo, dwa, pogadać o życiu i wyjść spędzając bardzo miły wieczór, rzucając na pożegnanie kurtuazyjne do widzenia, zostawiając na wycieraczce trochę błota zmieszanego ze słomą. −M.Kołaczyk
-
NV Binasu
(18 sierpnia 2016)Pod dwiema literkami NV kryje się Rosjanka Kate Shilonosova, która jakiś czas temu wydała w Orange Milk swój bodaj pierwszy album. Binasu brzmi jak przebieżka po subiektywnym katalogu, nazwijmy to, eksperymentalnego popu, który jakoś szczególnie rezonuje w rosyjskiej autorce tych niby-piosenek (skojarzenie z Another Green World). Na przykład "Grass In The Woods" swoją wachlarzową fakturką przywołuje "Hunter" Björk, tytułowy ma post-punkowo-krautrockowy posmak, ambientowe pociągnięcia pędzlem w "3Arms" hołdują stronie B Low (podobnie "YYG", choć z perspektywy zdegradowanego digi-ambientu), czy kanciaste klawisze "Dance" brzmią jak uspokojone i zwolnione Yellow Magic Orchestra. A sposób, w jaki NV ujmuje i przetwarza te wątki naprawdę może imponować, choć szczerze mówiąc najbardziej podoba mi się, gdy Kate działa na polu bliższym piosence w sensie formalnym, a tak dzieje się chociażby w "Inn" czy moim ulubionym "Kata", gdzie przeplatające się, repetycyjne motywy i melodie działają bezpośrednio na słuchającego, przy okazji od 3:51 nieśmiało zahaczając o poważkowe rejony. W każdym razie Binasu naprawdę intryguje. –T.Skowyra