SPECJALNE - Rubryka

Rekomendacje singlowe 2010

21 stycznia 2011



Rekomendacje singlowe 2010

Analogicznie do rekomendacji płytowych, rzucamy piętnaście propozycji singlowych z 2010, godnych szerszego zauważenia.


Porcys atakuje! A-1
Doug (Funnie Bitch)
[white label]

Znowu ktoś nam strzela nostalgicznie, ale tym razem bez żadnych podejrzanych wyobrażeń, przekształceń i pobożnych życzeń. A-1 ze swoim mixtejpem działa samym konkretem i opowiada historię o gościu, co nie chciał iść do szkoły, więc udawał chorego, mama mu pozwoliła zostać w domu i włączył sobie telewizor. Wszystko dzieje się w 90s i po ekranie latają oldskulowe teleturnieje, sitcomy i Pokemony, a on zahipnotyzowany całą sytuacją zaczyna napierdzielać historie. After School Special jest bardziej osobnym tematem, bo przez to wszystko przewija się TLC zapraszające na program komediowy, FORMOWANIE MEGAZORDA, piosenka o tytule "Charizard" i rap bitwa z Szatanem w finale do podkładu z Gęsiej Skórki. Dobra, ale chwyty marketingowe na każdego nerda odrzućmy na bok, z tej całej popkulturowej masy najmocniej wyskakują dwie piosenki, gdzie wabik staje się pełnoprawnym elementem kompozycji: "Golden Girls" oraz "Doug (Funnie Bitch)".

W pierwszej obczajcie zwłaszcza storytelling, a druga OMAJGAD druga to jakiś przekładaniec nie z tego świata. Sampluje to-to kreskóweczkę (kto by brał na poważnie intro do kreskóweczki) i nagle okazuje się, że to jest znakomity pomysł rapować do jeszcze bardziej poskręcanych niż początkowo dźwięków, uwypuklić bas i dać większą rolę gitarze. A-1 osiąga swoje maksy w swoim flow, skacząc słowami po tym całym podkładzie obok kotków, piesków i całego bajzlu z oryginału, jakby był tam zawsze. Do tego wszystkiego nagle wpada lo-fi typ i nuci swoje "Doug, Doug, Doug, Doug", a ja zaczynam się zastanawiać: czemu ktoś ze swojej sypialni, ze swoim kiepskim ośmiościeżkowcem, pewnie jeszcze w pidżamie, naparza mi się tutaj w duecie z kozackim raperem. Wow.

Poza tym wszystkim to chyba pierwszy przypadek, kiedy coś zahacza o mój ulubiony koncepcyjnie nerdcore i ma jakiś sens. Nie ma żadnych cycków otatuowanych paskami z maną ani ksywki w stylu MC Plus+, tylko piosenkowa siła! Napełnia mnie to nadzieją na przyszłość co do możliwych nadchodzących trendów. –Ryszard Gawroński

posłuchaj »



Chłopomania
Powrót Do Przyszłości
[Byłem Kobietą]

Zespół Apteka to najlepszy polski space-rock. Chłopomania zaś, patrząc co prawda za pomocą zupełnie innego kryterium, ma szanse stać się dla tego dziesięciolecia w pewnym sensie (a wręcz w pewnych sensach) tym, czym Apteka była dla lat dziewięćdziesiątych. Takie oto rozumowanie ma was przekonać do tego, że Lutek plus Szymon to nie tylko taka heca, ale sprawa już nawet nie tyle warta uwagi, co zajebista. "Powrót Do Przyszłości" to straszny banger, do którego zresztą nie wiem czy próbować podrygiwać, czy uważnie słuchać i cieszyć się z bezczelności Lutka plus Szymona, którzy na przecięciu doskonałej świadomości tego, co w muzyce się obecnie dzieje, nie boją się na szczęście robić tego na całkiem swój sposób, stający się jeszcze bardziej swoim, jeśli wziąć pod uwagę kpiący humor – nie mieszczący się w prostych kategoriach: "purenonsensu ", "absurdu ", "ironii" i innych, bardzo mój humor. –Radek Pulkowski

posłuchaj »



Miley Cyrus feat. Iyaz
Gonna Get This
[Walt Disney]

A więc stało się – wyśmiewana przez Lil B za swoje pseudoimprezowe inklinacje Hannah Montana oficjalnie zajeżdża na białym koniu w glorii jednej z ostatnich nadziei mainstreamowego popu. Oczywiście, tegoroczna kiszka w wykonaniu największych gwiazd gatunku prawdopodobnie w znacznym stopniu obniżyła nasze wymagania odnośnie do tego typu muzyki, ale tu naprawdę stało się coś nieprawdopodobnego. Rozumiałbym, gdyby stał za tym jakiś Dr Luke czy inny Tricky Stewart, ale za "Gonna Get This" odpowiada szwedzki duet producencki Twin, który do tej pory nie stworzył żadnego bangera o choćby połowie siły rażenia tego wałka. Nie wiem, czy siła tego numeru polega na jakichś podświadomych nawiązaniach do złotych czasów guilty pleasure, ale to dzisiaj raczej martwa kategoria, więc skupmy się może na faktach, czyli obłędnych synthach, które stanowią tu podstawę sukcesu. Tak ważny w dzisiejszych czasach element komizmu zapewnia niejaki Iyaz, dobry ziomek Seana Kingstona, który spełnia rolę Sztyka z "Zanim Wstanie Słońce", ubarwiając ten pędzący niczym Kubica do mety electropopowy podkład o jakiś pierwiastek reggae. Miley w roli imprezowiczki odnajduje się z mniej więcej podobnym skutkiem co Uffie w kościele, ale paradoksalnie na tym w dużej mierze polega urok jej zupełnie oderwanej od rzeczywistości nawijki. Absurd goni absurd, ale zestaw tak wielu pozornie niepasujących do siebie elementów daje wręcz niespotykane efekty, bo nie wiem, czy istnieją ludzie, którzy z ręką na sercu będą w stanie oprzeć się przebojowości "Gonna Get This". Zaiste, koniec świata musi być bliski, skoro nawet Miley Cyrus zaczęła nagrywać takie numery. –Kacper Bartosiak

posłuchaj »



DVAS
Back 2 Basix
[Upper Class]




Mieli jacht i nie zawahali się go użyć.

–Wojciech Sawicki

posłuchaj »



Earl Sweatshirt
EARL
[white label]

Na rap Słonia reaguję podobnie jak Kacper. Po prostu nie, nie, weź już przestań człowieku, ja nie chcę tego słuchać. Dlaczego więc Earla przyjmuję bezboleśnie, a nawet bardzo mi się to podoba, o czym on do mnie rozmawia? Może dlatego, że jego okropieństwa są podane w dużo bardziej fantazyjny sposób. Ten szesnastoletni prowokator też epatuje drastyczną makabrą, ale zabarwioną zwinnym, absurdalnym humorem. Opowiada chore historie, ale w sposób piekielnie inteligentny. Niby-namecheckuje Dizzy'ego Rascala. Ma totalną kontrolę nad swoją autokreacją, a zarazem sprawia wrażenie naturalnego. Nie dziwię się zatem, że niektórzy porównują go do Eminema i MF Dooma – z zastrzeżeniem, że koleś jest dużo bardziej psychopatyczny, niż to, co wychodziłoby z połączenia dwóch tych dwóch raperów.

Swoje w życiu przeczytałem i też jestem z pokolenia, które za pośrednictwem Internetu ma dostęp do rozmaitych treści, więc Earl nie robiłby na mnie takiego wrażenia, gdyby jego ociężały, gęsty flow nie sunął po rewelacyjnych, psychodelicznych podkładach Tylera. Najstarszy z OFWGKTA zwyczajnie kradnie swojemu bratu "EARL". Ciężki, prosty bit zalewający jakimiś falami głębokiego noise'u zwyrodniałe wersy rapera kreuje świat, który przeraża, ale zarazem fascynuje i wciąga. I czyni ten kawałek zupełnie wyjątkowym.

Myślę, że te dzieciaki robią swoją pół-amatorką coś bardzo ważnego. Zobaczymy, na kogo wyrosną. Tymczasem, polecam teledysk. Tylko nie jedzcie niczego w trakcie oglądania. –Krzysztof Michalak

posłuchaj »



Jotas / Kes-a / DJ Pstyk
Na Siatkówce
[white label]

Pewnie nażarci rapem wzruszą nad tym wszystkim ramionami czy strzelą kanonadą tytułów skuteczniej opisujących sytuację, ale serio, chrzanić tych nudziarzy! Siłą Jotasa, Kes-y i DJ Pstyka jest złapanie tego, że nic nie trzeba, że można wreszcie razem dziś być, jutro, pojutrze i po prostu na luzaku poleżeć (albo nie) celebrować znajomość (klanowość!) i mieć po prostu wygrzane. No jaha, że ja z moimi ziomami to bardziej w gry planszowe niż po boisku, żadnego "hip-hopu i trawki zakrapianej procentami" i ogólnie na mniejszym rozpasaniu bez zbyt intensywnej braggi, ale nawet my, ty czy najbardziej zametalowany gość możemy się utożsamiać z refrenowym "dzisiaj mam czas i trochę sosu / parę chwil żeby znowu żyć / ja sam i parę osób / nieważne gdzie, ważne, że można razem być ". Te linijki wystrzelone z totalnie chłopięcym urokiem, leciutki podkład i nieprawdopodobne nagromadzenie luzu wysyłają całe "Na Siatkówce" w moją prywatną czołówkę slackerskich hymnów i trzymają na duchu (hej Ryszard, niedługo będzie czas i trochę sosu!) w momentach, kiedy ogrom obowiązków przygniata. –Ryszard Gawroński

posłuchaj »



Lil B
I'm Miley Cyrus
[Trap-a-Holics]

W 2010 zdarzało mi się siadać i zastanawiać – "o co chodzi Lil Biemu?". Czy to jest taki Waszka G., czy to jest artysta naiwny, czy jest wariatem, czy się bawi tymi samplami i tymi namecheckowaniem. Zapomnijmy nawet o szalonej ilości mixtape'ów, Twitterze, Pinku i Smithie, skupmy się na jednym "I'm Miley Cirus". Jak niby Lil B może być Miley Cyrus, skoro jego dziewczyna to Miley Cyrus? Czy jest swoją własną dziewczyną. Czy Lil B jest kobietą – rapuje, że ma łańcuchy jak Ellen DeGeneres i Paris Hilton (i, hm, pierścień jak Mel Gibson). Rapuje też, że jest Miley Cyrus! Czemu miałby być Miley Cyrus? Z Billem Clintonem łatwiej było zrozumieć. Miażdżąca czaszkę repetycja bitu i nawijki nie pozwala mi się oderwać – będę się zatem zastanawiał do 2012. –Łukasz Konatowicz

posłuchaj »



Lil Boosie
Top To The Bottom
[white label]

Nie chciałbym tu znowu wchodzić w bardziej skomplikowaną niż się niektórym wydaje kategorię szczerości i autentyzmu w muzyce czy innych formach ekspresji artystycznej. Niby to takie oczywiste, że (jak celnie zauważył w jakimś wywiadzie Brylewski) do mikrofonu się nie krzyczy, a robi tak, żeby przez głośniki brzmiało jak krzyk, a jednak pamiętam, że kiedy Justyna była u nas, a YouTube odtwarzał właśnie "Top To The Bottom" stwierdziła, że to chyba chłopaki z Afryki, nie ze Stanów. Cóż, nie znała tego z Vivy i MTV. I w tym tkwi tym razem część siły kawałka, że buty są brudne, Lil Boosie nie najatrakcyjniejszy i chyba – mimo nadwątlenia terminu przez nowe formy dystrybucji i teraźniejszy wygląd rynku muzycznego – możesz nazwać to podziemiem. Druga część tkwi oczywiście w fakcie, że kawałek wymiata. Obdarzony żabim, niebywale oryginalnym głosem Boosie idzie z bitem żwawo, przebojowo i tak melodyjnie, że niemal śpiewa, zamiast nawijać, a refren jest zaraźliwy jak opryszczka. Rap ulicznej płotki i mimo, że gangsterski, to bliższy cherlactwa wczesnego Rascala niż pewności najtwardszych graczy. Życzyłbym samych takich jointów, ale skądinąd wiadomo, że raper przebywa obecnie w przymusowym odosobnieniu. –Radek Pulkowski

posłuchaj »



Old Arc
Poster Boy
[bandcamp.com]

Jeden z najsłynniejszych numerów w mojej świadomości przez parę ostatnich miesięcy. Zdaje się, że odtwarzanie go przyspiesza budowę autostrad i stadionów. Myśląc o nim po raz pierwszy poczułem chęć zobaczenia odpowiednika zdjęcia kirlianowskiego dla zestawu dźwięków. Wniknięcia w ewentualną duchowość tej zrównoważonej, precyzyjnej partii szachów rozgrywanej z neurotyczną wrażliwością The Knife i wizjonerstwem czerpanym z rejonów Sign ‘O’ The Times. Świetne rozedrgania, wstrzymania, zawieszenia, lewitacje, kolory. Bas chrzci neurony w rzece psychedelicznego electro funku, wokale jak motywy graffiti przeplatają się błyskotliwie w wielkomiejskim transie. Arka zachwycająco płynie ponad chaosem, z którego czerpie materiał dla swojego uzależniającego ładu. –Andrzej Ratajczak

posłuchaj »



Part Time
If I Lose My Cool I'd Die
[white label]

Szerzej nieznane projekty czasem są od tego, by uwieść, wychędzożyć paroma rzeczami, a potem zniknąć, wyparować jak kamfora. Tak na razie ma się z Part Time, który ledwie plumka od czasu do czasu aktualizacjami na fb, i to najczęściej nie meta, a linkując sprzeniewierzonym "Every Man Has A Woman Who Loves Him", rozjuszając i żerując na fanbojskiej prostolinijności. W barłogu "If I Loose My Cool I'd Die", w końcu doszłego do mnie ze sporym omsknięciem, bełtałam się kilka dni, nieprzerwanie. Poprzez znajomo senną atmosferę, przenicowaną niemal funkowymi uderzeniami i merdającym ksylofonem, snuje się znudzona opowiastka. Z dupkowatymi haczykami na końcu niektórych fraz. Do tego, na bezczelu w szarym tle, miotają się jakieś nieproszone wstawki, zbłądzonych rokmenów. Piosenka w wydźwięku jest ni to smutna, zrezygnowana, ni to uszczerbki na zdrowiu, a tak naprawdę to fascynujący świat zwierząt i roślin. –Magda Janicka

posłuchaj »



Mark Ronson & The Business Intl feat. Q-Tip and MNDR
Bang Bang Bang
[Columbia]

Znany ze współpracy z Amy Winehouse czy Lily Allen, londyński producent skrzyknął zespół Mark Ronson & The Business Intl., by wypuścić na rynek "Record Collection". Właściwie nie byłoby okazji o tym wspomnieć gdyby nie okoliczność tego jednego nagrania. Na featuringu mierzą swe siły The Abstract (szerzej kojarzony jako stary wyjadacz Q-Tip) oraz wschodząca postać nowojorskiej sceny, Amanda Warner. Amanda na co dzień do spółki z Peterem Wadem (notabene także współautorem "Bang Bang Bang") tworzy duet MNDR. Numer rozbija się po membranach bombastyczną perkusją, a po powierzchniach tłustego syntezatora prześlizguje się flow Tipa. Warner – ze względu na barwę zestawiana przez niektórych z Santigold – dośpiewuje swoje partie, parafrazując w refrenie tradycyjną francuską kołysankę, w której ładny skowronek zostaje oskubany z piór. Największy udział w rozpoznawalności tego wałka ma jednak retro-futurystyczny teledysk utrzymany w poetyce japońskich osiągnięć telewizyjnych w rodzaju Power Rangers czy coś. Gorąco polecam, gdyż smaczków, motywów i szczególików do wyłowienia co nie miara – o stylowych product placements już nawet nie wspominam. Bang! Bang! Banger! –Michał Hantke

posłuchaj »



Salem
Redlights
[IAMSOUND]

Chyba rzadko się zdarza, żeby w dzisiejszych czasach tyle pracować nad jedną piosenką. "Redlights" ma już ponad 2 lata i pojawiło się na obu EP-kach tego pochodzącego z Michigan tercetu, ale dopiero wersja z debiutanckiego longplaya zdaje się wyciskać z tego kawałka maksimum potencjału. Wokal Heather Marlatt w niezwykły sposób adaptuje eteryczność utożsamianą z częścią katalogu 4AD do czasów współczesnych i na tle tego kotłującego się jakby-dubstepowego podkładu brzmi doprawy frapująco. Bawienie się w dokładnie określanie tego, co oni tutaj zrobili, to strasznie śliska i niewdzięczna sprawa, jednak największych inspiracji do stworzenia "Redlights" szukałbym w tych okolicach. Z takich odwołań do "smolistego" dream popu może w przyszłości wyjść jeszcze niejedna piosenkowa czarna msza w intencji 4AD, więc jeśli Salem mocniej skupią się na tym kierunku, to będę im kibicował jak głupi. –Kacper Bartosiak

posłuchaj »



Salman
When The Sun Rises
[bandcamp.com]

Przyznacie, że trudno jest nie lubić dobrych piosenek Phoenix. A w zasadzie to z czymś takim mamy tu do czynienia – Japońce Kido Yoji!!! i Bazz!!! (wykrzykniki moje) zwolnili standardowy hit paryżan i jednocześnie wprowadzili kilka innowacji, zgodnie z najnowszymi osiągnięciami techniki przemysłu muzycznego. Głównie chodzi o jakby dochodzący z zaświatów refren, który dzięki tak mglistemu pochodzeniu radzi sobie świetnie. Końcówka utworu schyla się w kierunku łagodnego dicha, ale jest to (wreszcie) party dla tych, którzy od ruchania wolą wieczne poszukiwania zagubionej miłości. –Jędrzej Michalak

posłuchaj »



Seams
Hung Markets
[Pictures Music]

W roku, w którym byliśmy szczęśliwi, że Kieran Hebden wydał raptem lekko ponadprzeciętne There Is Love In You, niemal zapomnieliśmy już Fridge a młodzi nie wiedzą już co to są porządne glockenspiele, warto zwrócić się w stronę tego natchnionego Londyńczyka. A że natchniony, niech zaświadczy anegdota dotycząca "Hung Market": Seams wyszedł na ulicę zauroczony grajkiem na niedzielnym targu, więc nagrał go na telefon (dobry telefon), wykroił z tego nagrania sampel, na bazie którego powstała ta oto perełka, która spokojnie mogłaby trafić na reedycję Happiness (no właśnie, dekada się zbliża). I występuje z Gold Panda. Słaby duet? –Filip Kekusz

posłuchaj »



Star Slinger
May I Walk With You?
[bandcamp.com]

Darren Williams przetopił "The Leanover" grupy Life Without Buildings na chillwave’owe podobieńswo. Kawalkada miękkich sampli, ulotnych i uciekających wraz z poszatkowaną wokalizą Sue Tompkins uwydatniła wrażenie nieuporządkowania i spontanu oryginalnej wersji. Na dobrą sprawę trudno uchwycić niniejszy numer w kategoriach przeboju: brak konwencjonalnej struktury, brak wyraźnej linii rozwoju kompozycji, punktu kulminacyjnego czy jakichkolwiek mocniejszych akcentów. Oczywistym tropem jest J Dilla, któremu wystarczały zaledwie szkice, by potwierdzać producencki geniusz. "May I Walk With You?" to w istocie raczej niepozorne plamkowanie okraszone przytulnym bitem, które uwodzi czarującą barwą Tompkins, rozbudza apetyt na przygodę, lecz pozostawia po sobie uczucie niespełnienia i doprowadzenia donikąd. Mimo to, słodka waniliowa miniaturka przyciąga jak ulubione miejsce schadzek w letni wieczór, zatem niełatwo zwolnić repeat. –Michał Hantke

posłuchaj »

BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)