SPECJALNE - Rubryka

Playlist: Rezerwa: Zima 2014

30 marca 2014



W celu urozmaicenia oferty powracamy do sprawdzonego formatu. Dziś o zimowym zestawie utworów opowiedzą Kamil Babacz, Ryszard Gawroński, Filip Kekusz i Marek Lewandowski.

Young & Sick: Glass

 

[7.25]

 

[posłuchaj utworu]


KB [9.0]: Mogę z czystym sumieniem powiedzieć – nie słyszałem chyba nigdy wcześniej czegoś takiego, choć poszczególne momenty pociągają różne sznurki. Jednocześnie to rasowy hicior.

RG [7.0]: Tak jak w przypadku Plastic Plates, tak tutaj też wyobrażam sobie profil muzyczny nieistniejącego radia, który grałoby fajny pop. Chciałbym takie radio bardzo.

FK [6.0]: Przyjemne holenderskie R&B z miłymi harmoniami od kolesia, który w dzieciństwie naoglądał się braci Gibb.

ML [7.0]: Tak powinno się nagrywać wokale.


FKA x inc.: FKA x inc.

 

[7.125]

 

[zobacz klip]


KB [6.5]: Wiosna idzie (napisałem najpierw "wojna idzie", serio), a tu smuty. Ładne w podobny sposób, jak ładne jest The XX, a więc mniej ekscytujące niż najfajniejsze momenty No World.

RG [7.5]: Ta piosenka nie jest taką bombą songwriterską, jaką człowiek może sobie wyobrażać (spotykają się nasze duże nadzieje tutaj przecież). Zamiast zgrabnie ułożonych rzeczy jest tutaj za to mocarny nastrój, więc i tak wychodzę na plus z tej przygody.

FK [7.5]: Nawet bez słuchania wiadomo, że to jest niemal doskonałe.

ML [7.0]: Można by rzecz nawet: *wymarzone kolabo*. Najlepsze jest to, że pomimo zaprezentowanego tutaj wysokiego poziomu, ten tandem stać na jeszcze więcej.


DJ Cassidy feat. Robin Thicke & Jessie J: Calling All Hearts

 

[6.75]

 

[zobacz klip]


KB [8.0]: Ostatnio jakaś Pani na Guardianie twierdziła, że nikt się nie inspiruje Jamiroquai i że ogóle to synonim obciachu, którego słuchają tylko ci, co się muzyką nie interesują (wcale nie najgorsza kategoria ludzi na świecie nawiasem mówiąc). Jakoś nie umiałem zareagować inaczej niż przez "LOL", szczególnie, że jednym z większych fanów Jay Kaya jest Pharrell, co nawet przy umiarkowanych efektach jego ostatnich produkcji i utworów, o czymś jednak świadczy. "Calling All Hearts" paradoksalnie pokazuje, że disco, funk czy tam acid jazz, jak zwał tak zwał, zawsze zwycięży. O dziwo dicho jest tu w fajny, świeży sposób połączone z feelinigiem dzisiejszego mainstreamu, a całość brzmi dzisiaj trochę jakby przyszła do nas ze Wschodu. W każdym razie – to najbardziej zaraźliwy kawałek ze znanymi nazwiskami, który słyszałem od naprawdę dawna i przez to świat wydaje mi się fajniejszy.

RG [6.5]: DJ Cassidy zakłada deus ex kapelusz i wyciąga do fajnej piosenki gości, którzy wcześniej budzili po prostu wzruszenie ramion. Ej, fajnie byłoby mieć taki kapelusz.

FK [6.5]: Wszystko kupuję tutaj – przestrzenie, bębny, spowolnionego Robina Thicke, basssssss, murzyna w kapeluszu i umiarkowaną ambicję. Ja wiem, że to skrojone tak, żeby mi się podobało i sztab ludzi się biedził, ale tę spreparowaną radość trudno odróżnić od oryginalnej.

ML [6.0]: W zasadzie nic nadzwyczajnego tu się nie dzieje, mając jednak na uwadze aktualną kondycje zachodniego mainstreamu to i tak jest to jasny punkt na mapie komercyjnego popu.


Le Youth feat. Dominique Young Unique: Dance With Me

 

[6.50]

 

[zobacz klip]


KB [8.0]: Nareszcie! Od czasu "Reckless (With Your Love)" nie słyszałem równie ekscytującego kawałka z szufladek dance/disco – tu fajnie inspiracje 90’sowym dancem nakładają się na disco w stylu Shalamar. Wiwatuję przez same pocięte wokale i wyrywającą się z nich melodię.

RG [6.0]: (kciuk-do-góry)

FK [5.5]: Dominque jest przykładem młodej pani, która nie jest nikomu w muzyce do niczego potrzebna. Nie znam Le Youth, ale gdybym znał, to pewnie o nich myślałbym podobnie.

ML [6.5]: Dowód na to, że umiejętna żonglerka cytatami popłaca.


Shamir: If It Wasn't True

 

[6.50]

 

[posłuchaj utworu]


KB [7.0]: Jak ktoś jeszcze raz powie słowo na g, to usmażę se cycki, ale to naprawdę śpiewa koleś? Myślałem, że Soffy O. Niby już było, ale jest JAKIEŚ, więc tańczę.

RG [7.0]: Bardzo urocze, bardzo dobre, piątka Shamir!

FK [6.0]: Niekontrowersyjny, nieco bezbarwny ale za to poczciwy disco-dziewiętnastolatek, którego imię zapomniałem, zanim napisałem tę linijkę.

ML [6.0]: Oszczędny bit spotyka androgeniczny wokal Bailey'ego umiejętnie dryfujący po powierzchni. Fajny patent z tym kontrastującym, agresywnym interludium. Obiecujące.


Avey Tare's Slasher Flicks: Little Fang

 

[6.375]

 

[posłuchaj utworu]


KB [6.0]: Fajne, bardziej niż o Animalach czy Of Montreal pomyślałem o The Russian Futurists. Bezwstydnie popowy refren przysłania mi znużenie tą estetyką.

RG [7.0]: Pewnie Babacz gdzieś w okolicy narzeka na powtarzalne motywy. Od razu zaznaczam, że mi "Get Lucky" weszło i "Little Fang" także się to udaje na tych samych zasadach. Czegoś trzeba słuchać na imprezach.

FK [6.0]: Mimo nerwowego szarpania formy gdzieś od połowy, to wciąż tylko wysublimowana piosenka ogniskowa. 

ML [6.5]: Niby mamy tutaj oczywiste klisze z Barnesa i Ariela, ale ten gitarowy riff nie daje przejść obok tego wałka obojętnie. Do repetycji.


Iggy Azalea feat. Charli XCX: Fancy

 

[6.375]

 

[zobacz klip]


KB [7.0]: Charli bezwstydnie i skutecznie ewokuje Gwen i choć ten beat to nie jest "Drop It Like It’s Hot", to jakoś jedzie. Nie jestem pewien dlaczego.

RG [6.5]: Nie będziemy się bawić ze sobą, ale naprawdę doceniam kunszt.

FK [7.5]: Rzadki, toporny bit idealnie współgra z brakiem umiejętności Azalei i to jest jej pierwszy kawałek, który mi się rzeczywiście podoba. Ale wszystko ozłaca, jak zawsze, Charli XCX, która przesuwa refren w rejony "Hollaback Girl".

ML [4.5]: Mam awersję do tej blondyny, na szczęście Charlie ratuje sytuację.


Tinashe feat. SchoolBoy Q: 2 On

 

[6.375]

 

[zobacz klip]


KB [7.5]: YAASSS. Nie mam pytań, nie ma co rozpaczać po Cassie, bo można przy okazji przeoczyć, że w tym temacie ostatnio dzieje się sporo fajnych rzeczy. Idą chyba ciekawe czasy, bo undergroundowa podjara r&b musi przeniknąć do mainstreamu i już się to dzieje – jak wszystko dobrze pójdzie, może nas czekać nowa era golden popu.

RG [7.5]: Jakiś czas temu wyjechałem sobie muzycznie z Porcysa i zacząłem jeździć po trochę innych terenach. Takie wałki przypominają mi wszystko co, w głupawo skrojonym haśle porcyscore jest fajne. Bardzo lubię taki luźny pop, lubię jak piosenka mi nie pędze, nie narzuca się i ma po prostu fajną melodią i "gruw".

FK [4.0]: Spoko-ale-nieco-głupia-laska-co-próbuje-zaciągać-jak-Mariah-Carey deklaruje niepodległość w sposób tak mało odkrywczy, że nawet debilne wersy Schoolboya Q brzmią tu legendarnie. Jeśli zas chodzi o oprawę, to Ciara robiła podobne rzeczy osiem lat temu lepiej i dlatego o niej pamiętamy.

ML [6.5]: Timbre Tinashe przywodzi mi na myśl Rihannę, jednak wiele bym dał by Riri nagrywała takie jointy. Nawijka SchoolBoy Q też robi.


BoA: Shout It Out

 

[6.0]

 

[zobacz klip]


KB [6.0]: Imponuje mi precyzja produkcji, w basie można się zakochać, zwrotka i prechorus zapowiadają imprezę roku, ale refren nie powala. Zmarnowany potencjał, chociaż i tak wracam od czasu do czasu.

RG [6.0]: Fajny basik nie do końca ratuje sytuację. BoA z pozycji charakterystycznej została wysłana do szeregu równającego do takiej samej liczby i mniej się wyróżnia. Co nie oznacza, że nie może zgrabnie wykonywać zgrabnych popowych standardów.

FK [6.0]: Potrafię docenić azjatycki/pseudo-azjatycki pop jedynie, gdy nie ocieka błyskotkami, a BPM nie jest za duże. Solidny soczysty numer, który przypomina mi Michaela Jacksona, bo niewiele więcej z popu ostatnio słyszałem.

ML [6.0]: Specyfika kulturowa Japonii jest na tyle silna, że nawet wówczas, gdy w założeniach ma być to wierna kopia wzorców zachodnich, w praktyce powstaje jakaś wartość dodana. Nie inaczej jest w tym przypadku. Niektórych może drażnić miszmasz angielskiego z japońskim, jednak nie mnie. Fajne!


Plastic Plates feat. Sam Sparro: Stay in Love

 

[6.0]

 

[posłuchaj utworu]


KB [5.0]: Ładne, przezroczyste.

RG [6.5]: Plastic Platesie, zamieszkaj w radiach. Chciałbym byś to zrobił, bo na dobre wiele by się zmieniło.

FK [6.5]: Sam Sparro powinien ruszyć dupę i zrobić nowy album w końcu. A Plastic Plates powinni mu pomóc. Postuluję.

ML [6.0]: Wiosna.


Afghan Whigs: Algiers

 

[5.75]

 

[zobacz klip]


KB [5.0]: True Blood i True Detective to mają zarąbiste czołówki, co nie?

RG [6.0]: Przyjmuję postawę zamkniętą, jak słyszę Afghan Whigs, więc chyba nie jestem odpowiednią osobą do oceniania sytuacji. Jakby Trójka zagrałaby mi z rana Algiers, to bym nie pomyślał nic złośliwego.

FK [6.5]: Klip trąci autoparodią, ale utwór nadałby się na tło do końcowych napisów w jednym z nudniejszych odcinków True Detective. Najlepszość Afghan Wings minus 15 dobrych lat.

ML [5.5]: Przyjemne nudy.


Chromeo feat. Toro y Moi: Come Alive

 

[5.5]

 

[zobacz klip]


KB [5.0]: Sympatyczność Chromeo była dla mnie zawsze na maksa irytująca i nic się nie zmienia. Właściwie nie zorientowałem się, że coś leci, póki nie wszedł Toro i faktycznie zabrzmiał jakoś. Niby że trochę jak Hall & Oates, ale chyba niemal tak jak Haim jest jak Fleetwood Mac – w sensie, że nie bardzo – w tym przypadku do wybronienia, ale chodzi bardziej o skalę ekscytacji ze słuchania, niż brzmienie.

RG [5.0]: Charyzmatyczny brak charyzmy Chaza w przypadku "Come Alive" sprawia, że każdego można byłoby wstawić w to miejsce, by dał swój wokalny występ. A piosenkę słyszałem już parę razy.

FK [7.0]: Wieki minęły od czasu Toroterroru na Porcys, więc w ogóle nie pamiętam Causers Of This, ale mam dziwne przeczucie, że gdyby "Come Alive" wjechało do środka tamtego zestawu, to może spojrzałbym na tamten album przychylniej.

ML [5.0]: Wyłączając drażniącą pozę MACKLOVITCHA jest całkiem poprawnie (spoko groove). Też macie wrażenie, że Chaz strasznie męczy się w tym wałku?


Future feat. Pharrell Williams & Pusha T: Move That Dope

 

[5.5]

 

[zobacz klip]


KB [6.0]: W sumie wolę jak Future zawodzi jak smutny robot, a to niezupełnie moja rzecz, ale Mike Will nie umie chyba zrobić źle.

RG [4.0]: Piosenko, nie pamiętam nawet, że jesteś w tym zestawie. Poznam cię za miesiąc przy jakimś przypadkowym odsłuchu?

FK [6.0]: Future jest tumanem, ale na tyle charyzmatycznym, że Pharrell i Pusha lirycznie postanowili mu dorównać. Mocny gangsterski bit gościa od Bangerz, łopatologiczny refren, wystarczą, żeby wzbudzić zainteresowanie, ale płyta będzie mizerna.

ML [6.0]: Tam, gdzie Pusha zjada Pharella na tłustym bicie Mike WiLL'a.


Kylie Minogue: Into The Blue

 

[5.0]

 

[zobacz klip]


KB [6.0]: Przykro mi, że przyszedł taki moment, kiedy czuję, że powinienem się wytłumaczyć ze swojej sympatii do singla Kylie. "Kiss Me Once to prawdopodobnie najgorszy album jaki nagrała, a "Into The Blue" to jeden z jej najsłabszych singli – i przy okazji jeden z fajniejszych numerów na płycie. Wybaczam jej to "i-o-o-o" w imię… właściwie czego? Jest w tym utworze jakaś melancholia, która mnie wciąga wraz w tym pompującym beatem. I chociaż przy mostku można się wynudzić, czasem i tak wciskam repeat.

RG [4.0]: Piosenko, nie pamiętam nawet, że jesteś w tym zestawie. Poznam cię za miesiąc przy jakimś przypadkowym odsłuchu?

FK [5.0]: Spoko, tyle że nuda, metryka wychodzi. Zamiast tego, to ja w Łodzi jeszcze raz "Spinning Around" poproszę.

ML [5.0]: No ładna ta Kylie.

Kamil Babacz     Marek Lewandowski     Filip Kekusz     Ryszard Gawroński    
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)