RECENZJE

Women
Public Strain

2010, Jagjaguwar 6.8

Nawet jeśli założymy, że Porcys jest miejscem, które wysoko ceni sobie pojęcia takie jak: "naród", "ojczyzna", "patriotyzm" , to dysproporcja pomiędzy prezentacją dorobku Kobiet a kanadyjskiego Women pozostanie trudną do uzasadnienia. Gdybym miał się jednak pokusić o wytłumaczenie tej niesprawiedliwości, zrzuciłbym wszystko na karb najzwyczajniejszego pecha. Debiut Kanadyjczyków zwrócił naszą uwagę tuż przed corocznym podsumowaniem i najzwyczajniej w świecie nie mieliśmy czasu, by oficjalnie poklepać go trochę po ramieniu (co zgodnie czyniliśmy za kulisami). W 2008 roku Women było w pewnym stopniu odpowiednikiem Rip It Off, dla tych którzy we wschodzących scenkach nu-indie, shitgaze, nowego lo-fi szukali nie tylko chałupniczej beztroski, lecz także melodii na miarę Guided By Voices czy (sic!) Fleetwood Mac ("Group Transport Hall"). Ten króciutki album emanował pomysłowością tak bardzo, że cały ten kolaż złowrogiego noise'u, pokręconych improwizacji, ambientowych pasaży i klasycznego songwritingu traktowałem przede wszystkim jako pewnego rodzaju promomix – odważny manifest, z którego dopiero ewoluować miał zespół z aspiracjami do panteonu. Minęły dwa lata i nadszedł czas na pierwsze rozliczenia.

Już po paru przesłuchaniach można odetchnąć z ulgą i stwierdzić, że Public Strain jest logiczną (i sensowną) kontynuacją wątków, tak hojnie prezentowanych na debiucie. Co ciekawe, drugi album podejmuje większość z nich, konsekwentnie nie ułatwiając zadania, uwielbiającym zamykać w ramy, recenzentom. Po pierwsze tegoroczna propozycja Kanadyjczyków dłubie w post-punkowych inspiracjach, zgłębiając choćby mroczne zakątki działalności This Heat ("Heat Distraction" – przypadek?). Nie jest to jednak trop najważniejszy, bo wspomniany kawałek zdradza również math-rockowe sympatie, uroczy closer zaczyna się na modłę roztkliwiającego debiutu Clearlake, a "Locust Valley" (refren!) przypomina o przemożnym wpływie Sonic Youth. Grzebiąc dalej w tym ponurym koktajlu, natraficie na ambientowe "Bells", garażowy "Drag Open" czy słodki "Venice Lockjaw" (które mogłoby być dziełem Circulatory System). Niby eklektyzm, ale znajdzie się i spoiwo – niechcący się zestarzeć duch Velvet Underground, który wciąż zapewnia szacun na dzielni.

Wraz z Public Strain kanadyjski kwartet potwierdza swój potencjał i pozostaje na czele stawki w wyścigu o najbardziej intrygujący, rockowy zespół ostatnich lat. Brzmi szumnie i trochę patetycznie, ale ci kolesie naprawdę sobie na to zapracowali.

Jan Błaszczak    
6 września 2010
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)