RECENZJE

Walkmen
A Hundred Miles Off

2006, Record Collection 5.5

Zazwyczaj zespołom trudniej jest dojść do własnego stylu, niż popisywać się smykałką do songwritingu. The Walkmen tymczasem już drugi album z rzędu wykazują u siebie istnienie odwrotnego problemu. Nowojorczycy coraz drobniejszym dłutem dłubią swój już od zarania dziejów rozpoznawalny profil, piosenki rzeźbiąc jednocześnie rutyniarsko. I tak raz wędrują w stronę jakiegoś dziwnie jak na nich zadziornego łojenia (z pidżamowym nabiciem drumów w "This Job Is Killing Me" i zwłaszcza "Always After You"!), raz rozmywają krajobraz ("All Hands And The Cook" – wyobraźcie sobie zespół złożony z pięciu albo przynajmniej trzech Van Goghów), a niekiedy zadowalają się zupełnie ascetycznym podejściem, nie rozpraszając niczym melodii ("Brandy Alexander"). Udało im się upchnąć trochę dóbr w te piosenki, wsunąć tu i tam jakieś fajne solo basu albo melancholijny akord, budujący ścianę dźwięku ("Lost In Boston"), ale są to – nie licząc pięknego w całości "Another One Goes By" (to cover niestety) – jakieś bzdetne szczegóły, które pewnego poziomu nie są w stanie same udźwignąć. Do tego ten zdzierający gardło Leithauser, który stał się nieopatrznie dwoma i pół Dylanami naraz. Niby Hey!Bob!My Friend! ale nie w takiej dawce może.

Drugą wyróżniającą się – ale tym razem na plus – indywidualnością grupy jest jak zwykle jej perkman, spajający jakoś matematyczną esencję swojej profesji z wizerunkiem tego, któremu zawsze uda się "wystawać" (inna sprawa, że jak wiadomo w dużej mierze to na bębnach zbudowane jest brzmienie The Walkmen). Zaprzyjaźniłem się na moment z tym krążkiem, ta fajna melancholijka trafia w moje preferencje, ale zrozumiem tych, którzy na ciche wspomnienie o A Hundred Miles Off prychną, krzykną Everyone Who Pretended To Like Me Is Gone! i westchną.

Jędrzej Michalak    
11 września 2006
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)