RECENZJE

Okkervil River
The Stage Names

2007, Jagjaguwar 4.8

"Down By Okkervil River..." glosi MySpace’owy headline zespolu – dumnie, acz na wskroś nieadekwatnie, bo nawet wątłego śladu Neila Younga w muzyce teksańczyków brak. Connor Oberst – ok, prędzej, ale nie Young, co to to nie. Pochlebne opinie i wysokie oceny zbiera The Stage Names dzięki ponoć wybitnym zdolnościom lirycznym swego lidera, Willa Sheffa (nie mi to oceniać), oraz – spójrzmy prawdzie w oczy – samej stylistyce w jakiej śmie obracać się sekstet z Austin. Najmodniejsza któryś już rok z rzędu etykieta nu-indie z folk-countrowymi naleciałościami definiuje krążek pod każdym możliwym względem, począwszy od łagodnie melancholijnego, acz niewątpliwie "western" brzmienia, przez typowo singer-songwriterski styl narracji, a na mizernej jakości songwritingu / kompozycyjnej sztampie skończywszy.

I tak: w rozpoczynającym "Our Life Is Not A Movie" denerwuje ta specyficzna wokalna egzaltacja, do której przyzwyczaiły nas kolejne krążki Bright Eyes; kapela z Nebraski pojawia się tu w ogóle jeszcze kilka razy, jako najbardziej oczywisty punkt odniesienia dla countrowego oblicza Okkervil. Element nowo-niezalu wypełniają tymczasem motywy żywcem skopiowane z Funeral, przy czym nie mam tu na myśli najlepszych fragmentów tego krążka, ale smętne "Neighborhood #4" na przykład. Od czasu do czasu mamy jednak krótkotrwałe ożywienia atmosfery, gdy grupa Scheffa próbuje brzmieć jak Spoon, a wychodzi Hold Steady ("Unless Its Kicks"). Bo mimo, że w teorii kolesie inspirują się pewnie długą linią wybitnych wykonawców (od Band i Drake’a po Pavement czy Wilco), to ich pseudo-meta repertuar oddalony jest od nich tak znacznie, że już tylko Arcade Fire przychodzi do głowy.

Patryk Mrozek    
29 sierpnia 2007
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)