RECENZJE

New Pornographers
Electric Version

2003, Matador 6.9

Odnośnie New Pornographers, przy okazji nowego wydawnictwa zdążyłem już w prasie wyczytać, że "Mass Romantic jawi się dziś jako próba kostiumowa przed właściwym spektaklem Electric Version". Wprawiło mnie to w osłupienie z dwóch względów. Po pierwsze debiut dla malutkiego Minta mógł do bardzo niedawna uchodzić za absolutny rarytas, niedostępny prawie nigdzie. Po drugie, przepraszam za autorytatywny ton, ale dla każdego o zdrowych uszach powinno być jasne, że Electric Version nie ma startu do Mass Romantic, albumu który naprawdę cholernie trudno pobić w kategoriach radości czerpanej z obcowania z nieskazitelnym popem. A ponieważ obie płyty New Pornographers nie przejawiają różnic stylistycznych, ich czysto brzmieniową odrębność zaznaczają jedynie niuanse produkcyjno-aranżacyjne, wątpliwości raczej być nie powinno. No to wracamy do punktu pierwszego.

Wiadomo. Nie wymagano od super-kolektywu powtórzenia tej kompletnej debiutanckiej wyjebki i rzeczywiście follow-up nawet nie konkuruje z wyborną pierwszą płytą. Rzecz w tym, że Electric Version zostanie zapamiętany bardzo ciepło, dla wszystkich swoich walorów przesłaniających ewentualne akademickie rozważania o brakach. Nikt chyba nie chce, żeby nasze kochane, słodkie, seksowne (Neko!), rozkoszne, milutkie, fajniutkie power-popowe niuniasy uderzyły w stronę, powiedzmy, minimalizmu Steve'a Reicha. Carl Newman to człowiek z melodycznym nadzmysłem, żywa fabryka niemożliwej ilości cudeńkich hooków. Nie chcę robić z niego drugiego Davida Bowie, ale na miejsce wśród najzdolniejszych współczesnych kompozytorów mocarnych popowych piosenek już sobie zapracował. Ta fabryka musi produkować dalej, Robert Rich odpada.

I Neko, słodka Neko. Kiedy wreszcie pojawi się w sklepach "Playboy" z wyzywającym rudzielcem w roli głównej, nasza sympatia do Case wzrośnie dwukrotnie. Jej udział w projekcie New Pornographers jest kolejnym błogosławieństwem dla ludzi spragnionych popu. Chcemy popu, więcej. I Neko też. Więcej. Pop! Neko! Pop! Neko?! Neko! Pornografowie są właśnie miejscem, gdzie Neko Case śpiewa pobudzająco, ożywczo, energetycznie. Takiej Case nie usłyszymy solowo na pewno. Jej udział w omawianym projekcie to skarb, który nie wszyscy w tej chwili doceniają, przyjmując jako rzecz naturalną. Kiedyś zrozumieją swój błąd.

Kolejna indywidualność, Dan Bejar, nie jest już oficjalnie członkiem zespołu, ale zaznaczył fizycznie swoją obecność w kilku fragmentach. Przypuszczalnie jego udział nie ogranicza się do śpiewu, bo w tych kompozycjach znać jego rękę. Jako lider Destroyera, Bejar ujawnił swoje uwielbienie dla Davida Bowie: jego kawałki to niewymuszona kontynuacja w linii prostej tradycji Ziggy Stardusta. Swoich niezdrowo-fanatycznych skłonności nie zdołał poskromić ani na Mass Romantic ("Jackie"), ani tutaj, chociaż mówiąc uczciwie, częściowo harmonie "Chump Change" sprawiają wrażenie jakby maczał w tym palce Newman, zwłaszcza raźny chórek nie bardzo pasuje do Bejara. Natomiast udawana melancholia "Testament To Youth In Verse" i miłe, ale dość przewidywalne zmiany tonu w "Ballad Of A Comeback Kid" kojarzą się jednoznacznie. Na szczęście wkład lidera Destroyera jest dokładnie taki, jaki powinien być, czyli niewielki, bardziej w formie wisienki na czubku tortu. Dwie z owych trzech wymienionych piosenek należą do bardzo udanych punktów płyty, ponadto Bejar dysponuje tak niespotykaną cartoonową barwą, że jego wokalna obecność w rozsądnych proporcjach zawsze stanowi urozmaicenie.

I tak to wygląda. New Pornographers z pełną swobodą, na luziku komponują rozkoszne kawałki, przy których chciałoby się krzyczeć "super, suuuper". Jeśli są od tej zasady nieliczne wyjątki, to pojawiają się nie na perfekcyjnej Mass Romantic rzecz jasna, lecz właśnie teraz, wraz z Electric Version. Ballady pokroju "July Jones" i "Loose Translation" stoją na przyzwoitym poziomie, ale brakuje im natchnienia debiutu, są jakby odrobinkę wymęczone. Perełki trafiają się w momentach, kiedy z Neko i Newmana przebija euforia, jak w "The End Of Medicine", albo zjednoczeniu sił "The Laws Have Changed", z motywem organów, który trochę czasu za mną chodził i perfidną Pornograficzną sztuczką: w krytycznym punkcie refrenu Case pozostaje na chwilę praktycznie a capella, dla wszystkich do podziwiania. Chociaż największy manewr Newmana polega na budowaniu utworów według formuły prowadzenia napięcia od entuzjastycznej zwrotki do jeszcze radośniejszej eksplozji refrenu. A ponieważ koleś ma talent (wspominałem już o tym?), ktoś nie wprawiony automatycznie w ruch kołysząco-kiwający ma prawo oficjalnie uznać się za człowieka poważnego. Sam czasami lubię przybrać twardą minę, wyrażającą pogardę dla spraw doczesnych, ale nie tym razem, nie tym razem.

Michał Zagroba    
8 czerwca 2003
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)