RECENZJE
National
Boxer
2007, Beggars Banquet
Tak słucham sobie najnowszego, czwartego już wydawnictwa kwintetu z NYC i coraz bardziej utwierdzam się w pierwszej, dosyć ambiwalentnej impresji na jego temat. Mamy oto zbiór dwunastu sympatycznych indie-rockowych kawałków, ładnie zaaranżowanych, starannie wyprodukowanych, lecz tak naprawdę średnio odbiorcę poruszających. Nawet całkiem niepospolity, trochę kojarzący się z Tomem Waitsem, "poetycki" śpiew Matta Berningera oprócz stonowanego, powiedziałbym nawet dostojnego nastroju, nie wprowadza tu większej głębi, która mogłaby brooklyńskiego Boxera poprowadzić do pojedynku z bardziej klasowymi przeciwnikami. Podobnie z Sufjanem Stevensem i jego gościnną grą na fortepianie. Generalnie daleko mi do podejścia kolegi Szatowa, dla którego stratą czasu jawi się słuchać wszystkiego, co chociażby nie dotyka poziomu Moon And Antarctica, ale powoli dostrzegam, że zapoznawanie się z kolejnym zbiorkiem zaledwie-przyjemnych ballad (a one na Boxerze zdecydowanie przeważają) nie daje mi już tyle przyjemności co kiedyś. Oddając sprawiedliwość nowojorczykom, nie jest też zupełnie tak żebym sobie parę razy nie pomyślał: "Hm, nawet może ładne to i było", ale "pięknem" bym już takich "Racing Like A Pro", "Green Glove", czy "Fake Empire" nie określił. Chyba po dość frapującym openerze zbytnio nastawiłem się co do reszty i dlatego tak krytyczny wydźwięk – w końcu wcale nie jest najgorzej, takie tam mocno piątkowe sprawy.