RECENZJE

Justice

2007, Ed Banger/Vice 5.8

Dziś nie będzie tradycyjnej recki, nie będzie i koniec. Przecież to Porcys, gdzie konceptualne teksty to chleb powszedni, a nie jakiś tam rockmetal.pl. Zamiast zwykłej recenzji, opowiem wam mrożącą krew w żyłach, krótką historię o miłości, w której to opowieści muzyka będzie stanowić jedynie efektowne tło. Przynajmniej takie są początkowe założenia, jednak jak to wszystko się skończy trudno wyrokować. Jako strachliwy humanista radzę wam zapiać pasy, gdyż bezpieczeństwo czytelników to podstawa, wszak zależy nam na odsłonach. Oczekujcie więc nieoczekiwanego.

To był smutny sierpniowy wieczór, jeden z tych typowo zimowych. W tym dniu wszystko pozbawione było sensu, ale jak to mówią niektórzy uczeni albo ekspedientki z warzywniaka nic nie trwa wiecznie. Dla potwierdzenia tej tezy, w najmniej spodziewanym momencie pojawiła się Ona, a moja ulatniająca się wiara w prawdziwą miłość nagle wybudziła się ze śpiączki. Jej imię to Daft Punk Girl. Zawsze bylem nieco sceptycznie nastawiony do internetowych znajomości, zwłaszcza z kobietami. Jednak ona miała w dupie moje uprzedzenia i bezpruderyjnie mnie zniewoliła. Wystarczył tylko jeden taniec bym zupełnie stracił dla niej rozum. Genialne wyczucie rytmu, dynamika oraz nieludzka wręcz koordynacja tej laski udowodniły, że "Love At First Sight" to nie tylko tytuł pewnego rewelacyjnego singla. Jednak boska tancerka nie tylko obudziła we mnie namiętność, ale również przypomniała mi o sympatycznej skądinąd płycie Justice. Jej efektowny występ ukazał w pełnej krasie, taneczny potencjał dźwięków wypełniających Cross. Gdyby nie ona to zapewne nadal uważałbym, że "Phantom", podobnie jak i cały krążek, to tylko i wyłącznie przyzwoity wytwór post-homeworkowej ekspresji doprawionej szczyptą Braxe'a. Ale w sumie co z tego, że tegoroczna propozycja Justice nie grzeszy oryginalnością, skoro potrafi dostarczyć tyle dobrej zabawy. Prawdopodobnie moja platoniczna miłość, zarzut o epigoństwie dwójki miłośników bagietek, zbyłaby naiwnym wzruszeniem ramion, ona z pewnością tak o tym nie myśli, ona po prostu tańczy. I to jak!

To nie jest płyta do nabożeństwa (niech nie zmyli was okładka), to płyta na imprezę. Oczyma wyobraźni widzę, że każda prywatka u boku tajemniczej tancerki byłaby moja. Nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Aby cieszyć się tą miłą wizją, od czasu do czasu załączam sobie jackoidalne "D.A.N.C.E." czy monstrualne, papierościerne "Waters Of Nazareth" gdzie swój nowy dom znalazł szalony organista. Lubię też słuchać okraszonego klawymi klawiszami "The Party" ale o tym, wolę nie wspominać, bo aparycja Uffie może zbudzać zazdrość u mojej tancereczki, choć z drugiej strony biba z Uffie i samplowanymi tu Three 6 Mafia musi być gruba, tego po prostu nie można przegapić, bez dwóch zdań.

W tym momencie kończy się moja historia i nie jest to szczęśliwy finał. Daft Punk Girl nie odpowiada na namiętne listy, jej obojętność schłodziła moje uczucie. Na szczęście został mi solidnie kopiący tyłek Cross, dobre i to. A miłość? No cóż, ona od początku skazana była na porażkę.

Wojciech Sawicki    
19 października 2007
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)