RECENZJE

Jazzpospolita
Humanizm

2017, Postpost 6.2

Pojawienie się na polskiej scenie kwartetu Jazzpospolita rozbudziło we mnie nadzieje na małą, ale znaczącą rewolucję. Debiutancka EP-ka oraz pierwsza płyta długogrająca niosły ze sobą powiew świeżości, wietrzący rodzimą estradową stęchliznę. Sposób w jaki Michał Przerwa-Tetmajer i koledzy żonglowali konwencjami tradycyjnego jazzu, elektroniki, a także muzyki ilustracyjnej mógł wzbudzać zachwyt i zaostrzyć apetyt w oczekiwaniu na kolejne albumy. Dlatego właśnie Humanizm plasował się wyjątkowo wysoko w moim prywatnym rankingu najbardziej oczekiwanych pozycji tego roku. Pozostaje tylko pytanie, czy zdolna czwórka wykorzystała swój gigantyczny potencjał? Odpowiedź brzmi: tak i nie.

Od razu trzeba zaznaczyć, że nie ma tu żadnego radykalnego zwrotu akcji. Najnowszy longplay warszawiaków nie dostarcza efektownych eksplozji i gwałtownych ruchów płyt tektonicznych. W jednym z utworów grupa przyznaje się do bycia "turystami", czyli osobowościami odcinającymi się od wizerunku artysty-awanturnika, eksplorującego najciemniejsze zakamarki awangardowego grania. Dźwiękowe podróże w ich wykonaniu charakteryzuje powściągliwość i rozwaga w próbowaniu nowych smaków. Mimo że większość kompozycji odznacza się eksperymentalnym zacięciem, to jednak brak im większych pokładów szaleństwa.

Na szczęście Humanizmowi nie brak zalet. Drobne niedociągnięcia rekompensuje ogromna przebojowość. Zespół, który od zawsze wykazywał popowe skłonności, tym razem stawia krok dalej w kierunku głównonurtowej wrażliwości. Najbardziej chwytliwe są oczywiście numery z gościnnymi udziałami Pauliny Przybysz (pop dobry) i Noviki (pop trochę gorszy), gdzie formacja zmajstrowała radiowe hity z prawdziwego zdarzenia. Pozostałe, instrumentalne momenty również pokazują, że Jazzpospolita nie sili się na progresywność. Interesuje ich wspomniana wcześniej casualowa turystyka – odkrywanie brzmień ładnych, miłych i przyjemnych.

Sam tytuł wydawnictwa wydaje się być podsumowaniem filozofii, jaką od lat wyznają twórcy. Dzięki antropocentryzmowi skażony elektroniką nu-jazz wciąż sprawia wrażenie mocno organicznej muzyki. Te utwory stoją w opozycji do samplowanego chłodu adorowanego przez wielu mistrzów gatunku. Artyści nie dają się więc omamić futuryzmowi XXI wieku i pozostają wierni wizji ignorującej cywilizacyjną technofilię.

Na koniec warto wspomnieć o czymś jeszcze. Otóż Humanizm jest w gruncie rzeczy albumem dosyć buntowniczym. Nie mam oczywiście na myśli głośnej punkowej rebelii karmiącej się szokiem odbiorców. To raczej specyficzny rodzaj nieśmiałej rewolty, zaskakującej zarówno miłośników jazzu, jak i wielbicieli łatwiej przyswajalnych brzmień. Warszawiacy odwracają się plecami do obu grup. Ci, którzy kochają jazzowe eksperymenty, dostają w pakiecie przyjemną chwytliwość, zaś osoby zachwycone singlowym potencjałem niektórych kawałków muszą zaakceptować improwizacyjne korzenie grupy. Jazzpospolita stoi więc trochę w rozkroku, ale robi to tak sprytnie, że obywa się bez szpagatowej kontuzji. Zastanawiam się tylko, czy czasem nie powinni już praktykować nieco bardziej wymagających akrobacji.

Łukasz Krajnik    
12 kwietnia 2017
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)