RECENZJE

James Ferraro
Requiem For Recycled Earth

2019, Dream Seed 7.5

James Ferraro to postać, na jaką chyba nie zasłużyliśmy. No bo jak to się niby stało, że w czasach płytkiej wirtualnej rzeczywistości XXI wieku pojawiła się tak zdolna i jednocześnie bezpretensjonalna osobowość? Mimo że duża część dyskografii tego pana jest oparta na polemice z toposami campowej kultury ostatnich dekad, to jego postmodernistyczne kolaże wyróżniają się sporą dozą empatii. Ojciec chrzestny vaporwave oraz hipnagogii nawet jeśli wbija szpile w kapitalistyczne podniety, to robi to z wyrozumiałością dobrotliwego wujka. Autor Far Side Virtual stawia siebie w roli odklejonego od zatraconego w konsumpcjonizmie społeczeństwa kosmity, nieustannie zdziwionego poczynaniami ludzkości.

Głównym bohaterem najnowszego materiału błyskotliwego producenta jest nasza planeta. O ile wcześniej artysta poruszał głównie sprawy w skali mikro – opisywał dramaty jednostek zahipnotyzowanych przez popkulturową ewangelię, przyglądał się groteskowej historii Stanów Zjednoczonych albo wzorem Barthesa rozbierał na części medialną mitologię – tak tym razem pokusił się o bardziej spektakularny temat. Stworzył album-list zaadresowany do Ziemi, przemawiając w imieniu ogółu homo sapiens. Treść owej muzycznej wiadomości można podzielić na dwa komponenty: przeprosiny i hołd. Piękne kompozycje wyrażają skruchę z powodu działań człowieka doprowadzających do destrukcji Matki Natury, jednocześnie oddając należną jej cześć. Nieuchronność apokalipsy ekosystemu powstrzymała Ferraro przed charakterystyczną dla niego ironią. W tej spójnej, odpowiednio wyważonej wizji nie ma choćby cienia znanego z poprzednich krążków pastiszu. Zdecydowanie najbardziej dojrzała pozycja w dorobku legendy elektroniki przedstawia sytuację z dostosowaną do okoliczności powagą.

Melancholijna elektrosymfonia Ferraro parafrazuje scenografię rodem z muzyki poważnej, przetwarzając ją przez sampler i sekwencer MIDI. W wyniku tej fuzji powstaje brzmienie będące kwintesencją ludzkiej egzystencji. Syntetyczność utworów uosabia odwieczne pragnienie wszystkich śmiertelników – chęć prześcignięcia sił przyrody. Zjawiskowe struktury odgrywające organiczne piękno są więc potraktowane barbarzyńską technologią. Ich wrodzony urok rujnuje ingerencja innowacji. Wykorzystując wypracowywaną przez lata własną estetykę, artysta obrazowo ukazuje spustoszenie siane przez cywilizacyjny postęp.

Najnowszy album Ferraro wyróżnia również monolityczność. Jak wspomina sam autor, jest to płyta, której poszczególne utwory są tak naprawdę długą, pojedynczą impresją. W dobie popularnej wśród twórców współczesnego elektro epileptycznie poszatkowanej formy mistrz syntezatora manifestuje kreatywną odrębność. Requiem For Recycled Earth niby posługuje się językiem internetowego pokolenia, ale przy okazji zmusza do chwili refleksji. Innymi słowy, ta płyta tylko pozornie brzmi jak soundtrack do scrollowania twitterowego feedu, bo emocje, które wywołuje, prędzej czy później każą odłożyć wszystkie poboczne zajęcia na później i skupić się na tym, co płynie z głośników.

No i taki właśnie jest epilog dopisany do dziejów cywilizacji. Zwieńczona szczerym rachunkiem sumienia konkluzja skutecznie domyka wszystkie istotne wątki i nie zostawia już żadnej furtki dla kontynuacji. Chcąc nie chcąc musimy przełknąć gorzką prawdę o nas samych i zakupić bilet wprost w ramiona nicości. W jedną stronę i bez przesiadek.

Można już zgasić światło.

Łukasz Krajnik    
29 maja 2019
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)