RECENZJE

D.R.A.M.
Big Baby D.R.A.M.

2016, Atlantic 7.3

Kojarzycie ten typ kolesia, który jakby się nie starał zgrywać zimnego twardziela, to i tak w oczach lasek pozostanie puszystym misiem i to niekoniecznie ze względu na swoją posturę? Tak widzę D.R.A.M.a. Facet, który na okładkę swojego pierwszego LP daje zdjęcie z rozczulającym psiakiem musi być prawdziwym "big baby" (i nie jest to w żadnym wypadku określenie pejoratywne). W ogóle czy ktokolwiek z was zarejestrował moment, w którym ten gość się nie uśmiecha? Mimo że teledysk do "Broccoli" to w dużej mierze półnagie damskie tyłki, D.R.A.M. i tak pozostaje słodziakiem. W klipie do "Cash Machine" próbował zburzyć wizerunek faceta o gołębim sercu, wypijając małym dziewczynkom litry lemoniady, ale już po chwili nie wytrzymał i stratę wynagrodził im deszczem banknotów. Takie też właśnie jest Big Baby D.R.A.M.: nie ma w nim nic z agresywności East Coastu, a cały trap rozbrajany jest soulującą poczciwością wokalu.

Na długogrający debiut tego rapera ze Wschodniego Wybrzeża czekałam zasadniczo od ukazania się "$" z Donniem Trumpetem na feacie. Utwór raczej nacechowany był melancholią i refleksyjnością, w zasadzie w odróżnieniu od wydanej niecały rok później płyty. To, że Big Baby D.R.A.M. przypadło mi do gustu widać już chociażby po samej ocenie, ale w momencie kiedy ukazał się pierwszy singiel promujący wydawnictwo – "Broccoli", nic na to nie wskazywało. Podstawową wadą tego tracka jest featuring – wybór Lila Yachty to jak strzał kulą w płot, no chyba że D.R.A.M. wybrał gościa na tej zasadzie, na jakiej ładne dziewczyny zawsze mają brzydkie koleżanki. Ale na szczęście poza Lilem ze swoim ospałym (a może już nawet uśpionym) flow i drewnianymi rymami pojawiły się nieco bardziej trafione featuringi. Erykah Badu dalej nie może rozstać się z wątkiem telekomunikacji – tym razem w "WiFi", z kolei ekscentryczny warsztat Young Thuga i elektryzujący autotune splotły się w zgrabne "Misunderstood", którego nastrój dramatyzmem dorównuje "Blood On Me" Samphy.

Big Baby D.R.A.M. z jednej strony to trochę Marvin Gaye na trapie (z "In A Minute / In House na czele), ale z drugiej tam jest multum soulu i funku, których eksplozja następuje w "Outta Sight / Dark Lavender Interlude". W warstwie instrumentalnej dużą robotę wykonują klawisze: przede wszystkim w "Misunderstood" – tworzą suspens, w "100%" wydelikacają kompozycję, w "Cash Machine" tworzą świeżość i zwiewność wirującą jak spódnica Myszki Minnie, no i ratują to nieszczęsne "Broccoli". Gitary też nie zaniżają poziomu. Do tego dochodzą staroświeckie organy w "Sweet VA Breeze" i elektryzujące w "Cute". A synthy w "Get It Myself"? Hipnotyzujące intro.

D.R.A.M. ociera się o szereg wykonawców: czerpie z dorobku chociażby The Internet, Kala M.I.A., momentami też o starego Drake’a i Chance’a, z którym też w końcu co nieco zdziałał. Przez to, że nie zrobił z Big Baby D.R.A.M. ściśle trapowej płyty, mogę powiedzieć, że jest to jeden z lepszych albumów w duchu alternatywnego R&B – tuż obok HEAVN Jamili Woods. Lapidarne teksty o problemach milenialsów w połączeniu z dobrze wyważoną produkcją i roznamiętnionym wokalem o szerokiej skali aż proszą się, żeby powiedzieć: "Elo, jesteś w naszej drużynie".

Agata Kania    
4 listopada 2016
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)