RECENZJE

Curren$y
Pilot Talk II

2010, DD172 / BluRoc 7.3

Dobra, nie ma żartów, może na wstępie zaznaczę już, że nie ma żartów, bo ci dwaj tutaj, dwaj właśnie, bo to album Spitty i Ski Beatza, swoją aktywnością przebijają wszystko, co w hip-hopie działo się w tym roku. Pilot Talk stuknął latem, trzyma do tej pory. Niedługo później ukazał się producencki 24 Hour Karate School, gdzie Curren$y zresztą nawijał w niosącym pod niebiosa singlu razem z DZA, któremu wcześniej Ski zrobił połowę kawałków na mixtape. Wszystko to mocarne, tak samo jak kawałek Mos Defa na bicie Ski, co właśnie sobie wyszedł i zapowiada płytę z 2011, jedną z kilku, na które bardzo czekam, obok dwóch Spitty i jeszcze czegoś tam z podkładami od wiadomo-kogo. Do tego jeszcze projekt remiksów Milesa, nieźle zapowiadany przez "Blue And Green" z Nesby Phipsem – głowa mała, jak oni to wszystko ogarniają, to chyba jakaś ściema z tym paleniem, to się nie da tak.

Ale do rzeczy, Pilot Talk II. Fiolet, fiolet się z okładki wylewa, ale o żadnym chopped and screwed nie ma tu mowy, to raczej fiolet zmroku, fiolet miasta, w którym można się zgubić, gdy się odleci ponad miarę. Skłębiony i gęsty jak niespodziewanie zwarte flow Curren$y'ego, masywny jak amerykańskie fury, zdradliwy niczym suki z Nowego Orleanu. Spitta odlatuje, ale się nie gubi, to jest cwaniak, to jest tęgi rozkminiacz, do bólu wewnątrzsterowny i samowystarczalny. Zniknęła słoneczna lekkość "Breakfast", ale pewność siebie została, błyszcząca coraz ciekawszymi skojarzeniami. Liczni goście też nie zamulają, gwiazdę nawet mamy – proszę bardzo – Rae w remiksie "Michaela Knighta".

Jak poprzednio, sprawę kradnie jednak producent, wspierany przez instrumentalistów z The Sensei's. Nie zapodaje już takich mocarzy, jak na 1, ale za to niesamowicie równo operuje jazzującymi mgiełkami Rhodesa, funkową albo psychodelizującą gitarą, jakimiś dęciakami i przede wszystkim – basem, by wygenerować zestaw ultraprzyjemnych, kojących, a przy tym niesamowicie wysublimowanych podkładów. Nie warto tu wymieniać wszystkich eterycznych smaczków – trzeba się wsłuchać, a za każdym razem pojawią się z inaczej rozłożonymi akcentami. Lekką niespodziankę wśród tych aksamitnych cudów może sprawić radiowy "Silence", wypierdalający gdzieś w rejony zamglonego Quiet Storm z łagodną melodią fortepianu i popowym, żeńskim wokalem w refrenie. Być może nie jest to najlepszy kawałek z całego zestawu, ale wstydu też nie przynosi, a ciekawie poszerza zasięg eksploracji Ski i Spitty.

Prawdziwy szok czeka natomiast tych, którzy spojrzą w creditsy i skumają, że "Famous" ze smooth-jazzowym saksem czy wielowymiarowe "Fashionably Late" to dzieła Monsta Beatza, a nie Ski. Także "Hold On" Nesby Phipsa świetnie wpisuje się w muzyczną wrażliwość Pilot Talk II, czarując wyrafinowaną gitarą i łagodną, ale wyrazistą linią basu. Aż chce się tego wszystkiego słuchać codziennie, a już nie tylko w te szczególne dni nicnierobienia.

Spisali się chłopaki doskonale, piątka zatem.

Krzysztof Michalak    
13 grudnia 2010
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)