RECENZJE

Coyote Clean Up
2 Hot 2 Wait

2013, 100% Silk 7.3

Chciałem napisać coś o świeżości, jaką tegoroczny album wniósł do dorobku Chrisa Sienkiewicza, ale puściłem sobie najnowszy soundcloudowy wypust sygnowany Coyote Clean Up i muszę przyznać, że sprawy potoczyły się w kierunku przeze mnie nieprzewidzianym. Nie będę się czepiał, bo prawdopodobnie to jednorazowy strzał, wyprowadzony pod kuratelą bliżej mi nieznanej oficyny Sisterjam, jednak ten cokolwiek w porządku, funkująco-orientalizujący soundscape okolic Shine 2009 pod nazwą “Learn Today”, przeinacza zamiar sukcesywnego wygrzebywania się z pościeli i zerwania z “zamulaniem”, co na 2 Hot 2 Wait, w prostej linii od poprzednich albumów, daje się odczuć nad wyraz mocno. Może to wróżenie z fusów, no ale jak taki zabieg porównać do “Wild4ever” – openera, którym producent musiał w tym roku z miejsca kupić większość niezadowolonych. Zupełnie inna bajka. Sam fakt, że szósty album Chrisa jako pierwszy wydano na CD, pieczętuje chęć zmiany. Mamy tu wszystko, czym zajmowały poprzednie wydawnictwa: rozmarzony, sypialniany feeling, przeważające ilościowo rozmycie brzmienia, podskórne linie melodyczne i sampling wokali wciąż jednej i tej samej panny, jednak kluczową wartość stanowi – specyficznie ujęta – klarowność i przebojowość większości zgromadzonego materiału. Kołacze mi w głowie myśl o wpływach Detroit, których Sienkiewicz na pewno nie może się powstydzić. Jest tutaj i grzechoczące techno, i paleta groove’u, co słychać na przykład w “Zebra Go Seek”.

Tak więc na obecnym etapie Kojota interesuje konkret i wygładzenie struktur. Być może w niedługim czasie będzie się stawiać Coyote Clean Up jako odpowiednik tego, co ściślej w obrębie house’u wydaje Octo Octa. Natomiast odnoszę wrażenie, że na płaszczyźnie strukturalnej 2 Hot 2 Wait po drodze niekiedy z przedstawicielami Werkdiscs (“2 Hot 2 Wait”, “Fall Layers Focused”). Jednak ten album to przede wszystkim wypadkowa tego, co wypracował sam Chris. Mamy wyraźne załamania kompozycji, proste zmiany akordów, utożsamienie melodii i rytmu, narastające, ósemkowe i szesnastkowe – powiedzmy – zabawy samplem, mnogość motywów, czy też specyficzny, obejmujący wszystkie te elementy styl, który pozwoli wam rozpoznać gościa w dowolnej plejliście. I do tego to najbardziej słuchalny z dotychczasowych albumów CCU. Ripitowalność “Awesome Luv” i “Double Dip Dub”, hipnotyzującego motywem telefonicznym, może to zagwarantować.

Nie pamiętam na wyrywki tegorocznego Toro, ale co pamiętam, to że jego chillwave’owi zawsze było wyjątkowo blisko do parkietu. Teraz, bardziej zdecydowanie, w stronę taneczności albumem dokładniej wycyzelowanym zwrócił się również Christian Jay Sienkiewicz, co z pewnością nie mogło ujść uwadze fanów obu zainteresowanych. A przecież prognozy ku takiemu zwrotowi były korzystne od początku i szkoda by było tego potencjału nie wykorzystać. Jeśli Frozen Soild miał zapoczątkować w ubiegłym roku tendencję wzrostową w tym względzie, to na pewno jest na co czekać.

Krzysztof Pytel    
14 września 2013
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)