RECENZJE

Chris Walla
Field Manual

2008, Barsuk 6.0

"Hey, in Walla / I'll see you in Walla Walla" – możecie się śmiać lub nie, ale gdy lat miałem dwanaście intensywnych muzycznych wrażeń dostarczali mi Offspring ze swą najgorszą (wówczas) pozycją – mocno zerową z perspektywy czasu Americaną; na początku więc wszelkie wzmianki o solowych poczynaniach gitarzysty i producenta Death Cab For Cutie wywoływały u mnie radosny grymas mentalnego powrotu do beztroskich czasów niewartościowania dźwięków (ani czegokolwiek innego). Na szczęście poza szczeniacko kojarzącym się nazwiskiem (nawiasem mówiąc, wspomniane w piosence Hollanda więzienie mieści się rzut kamieniem od rodzinnego miasteczka Chrisa), żadnych dalszych zbieżności nie odnotowałem – Field Manual to porcja bardzo solidnego indie-popu z "zachodnim" zacięciem, szczególnie wartościowa dla stęsknionych za dawną predyspozycją macierzystego składu Walli.

Tak jest – od czasu gdy wiadomy kwartet sprzedał się przedmiejskiej publice (Plans), a można rzec, że nawet w epoce przejściowej (Transatlanticism), nie udało się Chrisowi uczestniczyć w sesji tak owocnej, jak ta służaca nagraniu pierwszej płytki sygnowanej jego własnym nazwiskiem (wcześniejszy materiał to jedynie skromne MC pod kryptonimem Martin Youth Auxilary). Ciekawie prezentuje się także recepta na ten jakby-na-to-nie-spojrzeć sukces: jakkolwiek bazując mocno na rozpoznawalnym stylu Death Cab For Cutie, stara się Walla wplatać cząstki własnej osobowości w formie mniej lub bardziej śmiałych eksperymentów z fakturą i kompozycyjnym szkieletem.

Nie do końca jest to jednak ekspresja jego indywidualnego zamysłu twórczego, a raczej hipotetyczne wytyczenie kierunku dla kolejnych działań macierzystej formacji; Narrow Stairs z perspektywy Chrisophera Walli – świeżość i eklektyzm? Nie całkiem, ale progres jest. W praktyce przekłada się to głównie na wykorzystanie masy pomysłów, których próżno szukać na krążkach waszyngtońskiego składu; równocześnie daleko jest Field Manual do stylistycznej spójności. Gibbardowski power-pop (najfajniejszy w tym stylu "Two Score" oraz "Geometry & C") przeplata się z country-folkowymi przyśpiewkami ("Everyone Needs A Home" urzeka także synthowymi wstawkami), a czasem próbuje Chris zabrzmieć jak Mark Eitzel ("A Bird Is A Song"), ale to akurat mu nie wychodzi. Ostatecznie najlepiej wypada Walla w bezpretensjonalnych kawałkach pokroju "Sing Again" – na pograniczu Deathcabowskiej melodyki, subtelnej innowacji i własnego stylu muzycznej refleksji; czyli tak, jak finalnie jawi się cały jego solowy eksperyment.

Patryk Mrozek    
30 kwietnia 2008
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)