RECENZJE

Carly Rae Jepsen
E•MO•TION: Side B

2016, Interscope 6.0

Zeszłoroczne E•MO•TION, zaplanowane na podbój chartsów, poza całkiem dużą popularnością w Japonii, okazało się komercyjnym niewypałem. Mimo całej otoczki związanej z "indie-popowymi songwriterami" i stylistycznymi poszukiwaniami była to ni mniej ni więcej próba wyjścia z cienia "Call Me Maybe". Płytę skrojono tak, by Carly ostatecznie zadomowiła się w mainstreamowym popie i stała się stałym bywalcem czołówki Bilboardu. Jednak zerwać z etykietką "one-hit wonder" nie jest łatwo, zwłaszcza jeśli od wypłynięcia przeboju minęło już kilka lat. Pod tym względem sukces E•MO•TION był połowiczny. Potencjał wydawał się być duży, bo nic nie stało na przeszkodzie (abstrahując od czystej wartości muzycznej), aby "I Really Like You" mogło stać się w 2015 odpowiednikiem "Shake It Off". W kategoriach estetycznych i stylistycznych te dwa kawałki łączy szeroka oraz bezpieczna przystępność, zachowawcza wizja, która jest w stanie trafić zarówno do słuchaczy popu uodpornionych na eksperymentalne przejawy mainstreamu, jak i zachowawczej publiki tęskniącej za popem, w którym na pierwszy plan wybijają się hooki, a nie udziwniane dropy. Relatywnie mały sukces singla i całej płyty zepchnął Jepsen na zaplecze chartsów. Na papierze wszystko wyglądało świetnie. Zerknijmy na listę płac E•MO•TION: Kurstin, Svensson, Rechtshaid, w teledysku Tom Hanks i Justin Bieber. "Coś się...coś się popsuło i nie było mnie słychać". Cóż, nie wyszło, doświadczenie nakazuje mi jednak nie szukać racjonalnych wytłumaczeń tego, co w mainstreamie się przyjmuje, a co nie. Pomimo braku oszałamiającego sukcesu pojawiały się głosy zauroczonych popowych konserwatystów koronujące Jepsen na "queen of pop". Komiczne są takie "kanonizacje" mniejszych lub większych gwiazd, bo w czasach post-internetowej ironii pojmowanie popu w ten sposób jest zwyczajnie przestarzałe. Carly może zostać co najwyżej "queen of buying groceries" (jak przeczytałem w jednej z szyderczych odpowiedzi na podobne zachwyty). To se ne vrati – reakcjoniści stęsknieni za takim popem muszą jakoś pogodzić się ze stratą Jacksonów tego świata. W przeciwnym razie pozostaje im beznadziejne szukanie substytutów, jak to się dzieje w przypadku kanonizowanej na każdym kroku Beyoncé.

Jedno jest pewne – na tle dużej części "branży" Jepsen jest dosyć zachowawcza, brak u niej wszechobecnej dziś w popie dziwności, nie wchłania wszelkich internetowych nowinek i oferuje raczej klasyczny poptymizm (oczywiście zawsze pojawia się jakiś wyjątek potwierdzający regułę, jak np. ostatni feat z Dannym L Harlem). Wobec miernoty czołówki list Bilboardu jej muzyka prezentuje się co najmniej solidnie. Co ciekawe, od pewnego czasu Carly coraz bardziej flirtuje ze środowiskiem indie (choć trudno je obecnie zdefiniować i określenie to trąci myszką – zdechłą). Zyskuje przez to coraz większe uznanie wśród wcale nie wąskiej grupy słuchaczy, którzy na co dzień niezbyt są przekonani do tego co ma do zaoferowania współczesny charts-pop, ale na swój sposób pragną jego ejtisowej wizji. Częściowo jest to pewien rodzaj retromanii, tęsknota za klarownym popem, tradycyjnym poptymizmem jakiego doświadczaliśmy choćby w roku 2006. Da się zauważyć, że to uczucie w dużej mierze towarzyszy wielu muzycznym geekom, stereotypowo kojarzonym z niezalem. Stąd te "spytki na Pitchforku". Mam wrażenie, że to właśnie brak większego sukcesu E•MO•TION, a jednocześnie poszerzenie pola słuchaczy o tych, którzy wcześniej Jepsen być może nieco lekceważyli – to dwa czynniki, które wpychają Carly w objęcia indie światka. Do tego dochodzi jeszcze duża dysproporcja pomiędzy przychylnymi recenzjami a popularnością. Niektórzy próbują opisywać Jepsen jako artystkę "mindie" i coś jest na rzeczy, choć ja byłbym ostrożny z wymyślaniem kolejnych etykiet. Z historii znamy wiele postaci "jedną nogą w mainstreamie". Pop od dawna jest bardzo niejednorodny, elastyczny i płynny – wchłania wszelkie nowości z czeluści internetu, wszelkie eksperymenty, które choć trochę mogłyby go ożywić. Wystarczy wspomnieć nie do końca udany szturm PC Music na chartsy, industrialną tkankę Yeezusa czy eksperymenty Miley Cyrus. Rzeczywiście, "ironią dziejów" jest to, że bezpieczna twórczość Jepsen zostaje trochę "z tyłu", ale kto wie czy nie doczekamy się od Kanadyjki kolejnego hitu na miarę "Call Me Maybe". "Wszystko się może zdarzyć", a podziały na mainstream/nie-mainstream od dawna się przenikają (duh...), pozostawiając nam suchą analizę lajków i wyświetleń.

E•MO•TION: Side B jest krokiem dalej w stronę "klasycyzującego" popu. W openerze "First Light" Jepsen serwuje imitację wczesnej Madonny podszytej "dobrym, skocznym, energicznym" r&b i na szczęście unika ośmieszenia się, wychodząc z tej stylizacji obronną ręką. Niektórzy zarzucają Carly małą wyrazistość i częściowo jest w tym trochę racji, bo rzeczywiście czasem można się przyczepić do szkicowanych padem zwrotek ("Cry"), ale zawsze dostajemy (lepsze lub gorsze) zadośćuczynienie w postaci wybijającego się refrenu. Nie brak na E•MO•TION: Side B solidnych hooków. Tracklista trzyma równy poziom, a jeśli pokusiłbym się o wybranie highlightu płyty, to byłby to chyba "Store". Niepozorne intro efektem kuli śnieżnej nabiera coraz więcej instrumentów, chwilę później wjeżdża pre-chorus prowadzący wprost w objęcia nieco teen-popowego, skandującego refrenu. Nie obraziłbym się gdyby taki track szalał na chartsach. E•MO•TION: Side B przekonuje mnie nawet bardziej niż zeszłoroczne E•MO•TION. Zbiór b-side`ów okazał się mocniejszym zestawem niż płyta, która miała podbić mainstream. E•MO•TION: Side B nie odniesie pewnie oszałamiającego sukcesu, ale na pewno zbierze nową grupę słuchaczy, pozytywne reakcje i być może skłoni Jepsen do pójścia w kierunku popu, który jest bliższy muzycznym geekom zanurzonym w ejtisach i tym, którzy chcą "popu jak dawniej", niż niedzielnym słuchaczom Eski. Czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój wydarzeń, bo potencjał już jest. "Tradycyjna" Carly może stać się przyjemną chwilą wytchnienia od popowego modernizmu.

Jakub Bugdol    
28 września 2016
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)