SPECJALNE - Ranking

50 najlepszych nagrań 2012

24 stycznia 2013



30d'Eon
LP
[Hippos In Tanks]

Wymieszane ze szklistymi pasażami serpentyny jungle'owych breaków i nerwowych synkop juke'u przelewają się na LP w zawrotnym tempie danych przesyłanych w chmurze i chyba głównie dlatego można tę płytę skojarzyć z terminem "cloud rap", który od czasu przeczytania recenzji Andrzeja Ratajczaka nieustannie chodzi mi po głowie.

LP w pewnym sensie idealnie wyraża stan mojego umysłu. Czy ten tekst może więc przyjąć inną formę niż internetowego wylewania internetowych żalów? Mam przecież usta pełne frazesów, czekających tylko na wyplucie. Tym jednak, co rzeczywiście się liczy, są mdłości, które czuję myśląc o tym, ile czasu straciłem i stracę jeszcze na frenetyczne przerzucanie zakładek w przeglądarce, pożeranie bezużytecznych ciągów znaków, obrazów, dźwięków, które już dawno przerodziło się w kompulsję. Towarzyszy mi coś w rodzaju uczucia gigantycznego przejedzenia – i to właśnie LP, a nie żadne ambienty, przynosi mi w tym pewne ukojenie. Pod koniec tych 74 minut pojawia się jednak dźwięk zakłóceń, powodowanych zazwyczaj przez transfer danych na znajdującą się zbyt blisko wzmacniacza komórkę. Ciężko powstrzymać mi się od przełykania z niepokojem śliny, gdy po raz kolejny daję się nabrać i chciwie, na mocy czegoś, o czym mógłbym właściwie pomyśleć, że jest wrodzonym instynktem, wyciągam ręce po telefon, aby za żadną cenę nie przegapić nawet skrawka informacji. –Marcin Sonnenberg

recenzja płyty »



29Sky Ferreira
"Everything Is Embarrassing"
[Capitol]

Powracając w tym momencie do "99 Tears" trudno nie wysnuć wniosku, że Sky Ferreira jest kolejną niedoszłą gwiazdeczką teen-popu, która próbuje załapać się teraz na retro-indie-∆-hipster modę. Opinie podzielone są tymczasem w kwestii efektu, jaki odniosła jej współpraca z teksańsko-brytyjskim wunderkindem Devem Hynesem. If you ask me, Ferreira sprawdza się w estetyce typu American Apparel dużo lepiej, niż w poprzednim, hałaśliwie nastoletnim wcieleniu. Nie to, że "99 Tears" był kawałkiem złym – wręcz przeciwnie – głos Ferreiry brzmi jednak niewątpliwie lepiej w dolnych rejestrach, a spokojniejsze tempo "Everything Is Embarrassing" pozwala jej przekazać dużo więcej na płaszczyźnie emocji. Charakterystyczna produkcja Hynesa, która brzmi dla mnie jak przelanie patentów lo-fi (reverb na perce i wokalu) do studyjnego kotła sprawia równocześnie, że utwór jest dużo bardziej repeatowalny/wciągający/słuchalny, niż wcześniejsze próbki Ferreiry. "99 Tears" był może i lepszym singlem, ale "Everything Is Embarrassing" ocala nadzieje, że debiut piosenkarki będzie płytą całościowo dobrą. –Patryk Mrozek

posłuchaj »



28Teengirl Fantasy
Tracer
[R&S]

Duet z Ohio wzbił się na kolejny szczebel. Następca zatopionego w chillwave'owym roztworze 7 AM przewyższa swojego protoplastę na wielu płaszczyznach. Wydany w barwach R&S album ujmuje spójnością wizji, wielowątkowością progresywnie rozwijanych kompozycji oraz imponującą rozpiętością inspiracji (Orbital, r&b, GGD, 808 State, chicago house). Naznaczony maksymalistycznym piętnem Tracer stawia na piedestale zamiłowanie do rozgorączkowanego tasowania motywami. Wyrosłe na bazie jam sessions melodie przesiąknięte są tu popową wrażliwością, dążeniem do osiągnięcia jak najwyższego poziomu przyswajalności. Kombinujcie tak dalej panowie, to za jakiś czas zabraknie drążków. –Wojciech Sawicki

recenzja płyty »



27Solange
''Losing You''
[Terrible Records]

Jak zawsze w tego typu historiach, Solange nie chce być porównywana do sławnej siostry i woli pracować na własny rachunek... ale ma już w zanadrzu zwiastun świetlanej przyszłości. Póki co (mam nadzieję, że na zawsze) nie tak bombastycznej i stadionowej jak siostra, ale artystycznie ciekawszej. Zresztą cały minialbum True jest zapisem podobnie jak "Losing You" wysmakowanych utworów, czego zasługą jest praca producencka Devonte Hynesa (pamięta ktoś taki krótki hype na zespół Test Icicles? No to on tam grał). Warto sprawdzić. Rzecz zbliżona estetycznie do tej niepatetycznej i zwiewnej strony Devotion Jessie Ware. Samo "Losing You" zawróciło w głowach nieśpiesznym tempem południowoafrykańskiego relaksu i śnioną na jawie krótką miłością, sugestywnie sprzedanymi w klipie, na którym śliczna Solange tańczy i pozuje otoczona przyjaciółmi oraz zmanierowanymi les sapeurs na przedmieściach Cape Town. –Michał Hantke

posłuchaj »



26AlunaGeorge
You Know You Like It (EP)
[Tri Angle]

Wielu muzyków deklaruje inspiracje komercyjnym r&b, które potem słychać ledwo albo i w ogóle. W dobrym guście jest dzisiaj przyznawać się do miłości do Aaliyah czy Destiny’s Child i fajnie. W przypadku Aluny i George’a jest zabawniej, bo przynajmniej Aluna początkowo próbowała od r&b uciekać, ale tak jakoś wychodziło, że wszystko co nagrywali brzmiało jak r&b. Bajka czy nie, serca nie oszukasz, ani tego czym za młodu nasiąkaliście wgapiając się w MTV, a za czym teraz przyszło zatęsknić, gdy nawet nie chce się mieć w domu telewizora.

Trzeszczące, chybotliwe syntezatory, popiskujące, rozwibrowane klawisze i utaneczniające, prowadzące utwór basy próbują przysłonić fakt, że mamy do czynienia z potencjalnymi dużymi przebojami, co zresztą wychodzi bardzo fajnie. Tytułowy utwór, który początkowo interesował mnie tutaj najmniej, chodził mi w tym roku po głowie o wiele częściej, niż mógłbym założyć. „You know you like it but it drives you insane” było dla mnie jedną z fraz roku, która świetnie pasowałaby do tego materiału, gdyby nie to, że doprowadzała mnie do szału, ale tylko dlatego, że chciałem takiej muzyki więcej. Co zresztą dostałem, bez najmniejszej obniżki formy, wprost przeciwnie. Jeszcze niedoskonałe You Know You Like It może być początkiem fascynującej kariery tego duetu, który zaprezentował o tyle ciekawe r&b, bo przefiltrowane przez własną wrażliwość współczesnej, hipstersko-internetowej młodzieży, nie zmieniając tego fajnego gatunku w przyciężką bufonadę. –Kamil Babacz

recenzja płyty »



25Tony Betties
"You And I"
[SpaceWalker]

W polskim Wilnie takie harce, że ja cię kręcę. Odkąd szerzej zaznajomiliśmy się z Basanovem i spółką, to mniej więcej wiemy, że dzieje się tam fajnie, no ale żeby aż tak? Tymczasem ten bliżej-nieznany-na-dorobku-duet wypuścił w 2012 roku utwór niezwykły i w jakiś sposób dla mnie ponadczasowy. Jego niezwykłość opiera się w dużej mierze na tym, że na pierwszy rzut oka jest to rzecz zupełnie niepozorna. No bo co tu się tak naprawdę dzieje? Podkład bez szaleństw, bas oszczędny raczej, narracja wokalna najpierw ładnie się tu rozkręca, by po niespełna czterech minutach z gracją pognać w kierunku zachodzącego słońca. Produkcja Basanova jest raczej nienachalna i mało efekciarska, ale zdecydowanie trafia w punkt, "tak to właśnie miało wyglądać". Pozostaje mi tylko zgodzić się z Kamilem, że serce kradnie tu cudowna melodia wokalu i w ogóle sposób, w jaki bliżej nieznana żeńska połówka duetu prowadzi ową "narrację". To trochę podobny przebłysk geniuszu jak ten w wydaniu panny z Showgirls w "Foolin' Around" – podobny na zasadzie, że do końca nie wiem jak to się stało, ale wiem, że się stało i że nic bym tu nie zmienił. "You And I" najpierw skutecznie podnosiło ciśnienie zimą, potem cudownie orzeźwiało latem, by ostatecznie pomóc w przetrwaniu końca świata Majów. Nie jest to jednak utwór-wizytówka roku 2012 – mógłby powstać w zasadzie dziesięć lat wcześniej czy później pod każdą długością i szerokością geograficzną i nie byłoby w nim pewnie słychać specjalnej różnicy. I to właśnie fakt, że jest to piosenka odporna na wszelkie "konteksty" i "konotacje", stanowi dla mnie kolejny argument na rzecz tego, by lubić ją jeszcze bardziej. Cudowna sprawa, totalnie warta tych około stu repeatów, które jej w ubiegłym roku poświęciłem. A wcale nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa! –Kacper Bartosiak

posłuchaj »



24Crab Invasion
"CAPS"
[white label]



–Krzysztof Michalak

posłuchaj »



23Fort Romeau
Kingdoms
[100% Silk]

Kingdoms Fort Romeau, jak Galaxy Garden Lone'a, było równie bezwstydnym co bezpretensjonalnym hołdem dla przeszłości muzyki elektronicznej (w pierwszym wypadku deep house'u, w drugim rave'u). W obydwu albumach chodzi przede wszystkim o przyjemność dostarczaną słuchaczowi, ale twórczość Mike'a Norrisa to w jeszcze większym stopniu muzyka taneczna jako pop – do słuchania i nucenia. To są bardzo proste sprawy – jeśli macie się załapać na Kingdoms, to będziecie o tym wiedzieć od początku słuchania płyty. "Jack Rollin'" brzmi jak kawałek, który zna się od dawna, przypomina o dziesiątkach tanecznych przebojów i lecie, jest doskonały w swojej odtwórczości. Niczego więcej wam ta płyta nie da, co jest już jasne przy drugim na trackliście, tytułowym kawałku. Ale jeśli chcecie tego co ma do zaoferowania – krótkich wokalnych hooków, rozlewających się klawiszowych melodyjek, bitu zawsze na cztery – będziecie Norrisowi wdzięczni całym sercem. Wydane przez superhipsterski i superironiczny label 100% Silk Kingdoms to nie tylko perfekcyjna wprawka stylistyczna, to zupełnie nieironiczna taneczna płyta, która, co właśnie teraz zauważyłem, jest tak ładna, że aż wzruszająca. –Łukasz Konatowicz

recenzja płyty »



22M.I.A.
"Bad Girls"
[Interscope]

Dobrze, że w zeszłym roku nie było płyty M.I.A. "Bad Girls", mimo że oryginalnie wykrojone z mixtape'u i odpowiednio singlowo podrasowane, na pewno znalazłoby się tam pod jakimś niskim indeksem, a nam nie pozostałoby nic innego, jak ubolewać nad jakością jej twórczości po "Paper Planes". A tak – proszę, chyba nikt nie ma wątpliwości o mocy tego pojedynczego kawałka i nie ma co się dalej rozwodzić. Wszystko jest tutaj idealnie kompletne – stopniowanie napięcia na wstępie, wprowadzanie kolejnych, coraz to bardziej irytujących ścieżek, gwałtowny rozkurw przed pierwszą minutą i umiejętne żonglowanie sprezentowanymi motywami do samego końca. "Bad Girls" to utwór tak bezczelnie dobry, że M.I.A., nie nagrywając nic innego, zapisałaby się w internetowych annałach, jako sprawczyni pierwszego samochodowego hymnu tej dekady. "Little Red Corvette", fuck you! Prędkość, blichtr, straceńcza jazda, seks i Arabowie. Wszystko, czego przeciętny Europejczyk chciałby w 2012 roku. –Filip Kekusz

posłuchaj »



21ZaStary
Stary Dance (EP)
[self-released]

Stary Dance chowa w swoim skromnym EP-kowym zanadrzu dużą wydajność retro sentymentów. Coś jak tajny składzik skrupulatnie gromadzonych sonicznych suwenirów skompresowany brzmieniem przyszłości, ale takim z domowego studia nagrań. O ile w muzycznych referencjach jesteśmy w stanie się odnaleźć niemal bezwysiłkowo, tak w obliczu wizji, płynących do nas wraz z kolejną luźną frazą tekstu, stąpamy już po miękkim gruncie, samemu przybierając na amorficzności. Generowane obrazki tasują się w tempie niedbale przeglądanego magazynu i jak to bywa w takich przypadkach, docierają do nas nie całe treści, a jedynie ich podejrzenia. Traktuję to jako zachętę do nieangażowania się w cokolwiek. A więc sielanka, udany letni wieczór, spędzony koniecznie na werandzie i w hamaku, kołyszącym się w rytm surferskich fal. –Magda Janicka

recenzja płyty »


50-41   40–31   30–21   20–11   10–1

Listy indywidualne

Redakcja Porcys    
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)