INNE - PORCAST

Soniamiki
"Lemoniada"

Wokół osoby Zosi Mikuckiej zdążył wytworzyć się całkiem spory szum, zarówno jeśli chodzi o blogosferę jak i tzw. duże media. Wywiady w Polskim Radiu oraz promocja w ramach rozgłośni Planeta.fm znacznie przyczyniły się do popularyzacji songwriterki na krajowym poletku. Zresztą bardzo słusznie z uwagi na fakt ciągłego deficytu klawiszowego popu, który miałby szansę zaistnieć w szerszej świadomości odbiorców. Oprócz trafnie obranej stylistyki, koninianka przede wszystkim posiada umiejętność tworzenia ciekawych kompozycyjnych konstrukcji. Koledzy przywołują w tym miejscu skojarzenia z Solex. Nie do końca mnie to przekonuje. Pomimo, że można wychwycić pewne zbieżne elementy – zabawa rytmem, sposób artykulacji – przy całym szacunku do zainteresowanej, nie upatrywałbym tutaj talentu na miarę Esselink (póki co, nie ta charyzma oraz umiejętności). Songwriting Zosi kojarzy mi się bardziej ze stylem Stuarta Moxhama. Przywoływanie Young Marble Giants w kontekście Sonimiki jest chyba najbardziej trafnym porównaniem, na jakie udało mi się natrafić. Dotyczy to zarówno wspomnianego sposobu kompozycji utworów, jak i ich oszczędnej aranżacji. Nie wiem, czy Zosia zasłuchiwała się kiedyś w Colossal Youth, czy to przypadek kolejnego podświadomego wpływu. Mam jednak pewność, że spędziła niejeden wieczór przy Youth Novels – jak sama przyznaje Lykke Li jest jedną z jej głównych inspiracji. Większego wpływu Szwedki na obecnym etapie nie stwierdzam, co wychodzi artystce na dobre, bo dosyć już kolejnych kopii skandynawskiej gwiazdy, a sama Mikucka wydaję być się w tym momencie bardziej interesująca niż Zachrisson.

"Lemoniada", do której powstał następny klip samodzielnie wyreżyserowany oraz zrealizowany przez Zosię, obok "Wiem Nie" oraz "O Samolot", stanowi jeden z mocniejszych punktów zeszłorocznego longplaya. Ta quasi-piosenka bez wyraźnego refrenu, oparta jest na wysokiej jakości hooku, przez co nie nuży, wgryzając się głęboko w świadomość odbiorcy. Kompozycyjny minimalizm podkreślają oszczędne synthy, przecinające kolejne frazy wokalne. Maniera Mikuckiej przywołuje skojarzenia z bardziej delikatnym obliczem Katarzyny Okońskiej, co mnie osobiście w niczym nie przeszkadza, a w ogólnym rozrachunku nawet wychodzi na plus. Świetnie zagrane zostały też bębny (wkład Łukasza Lacha) prosto, bez zbędnego kombinowania, doskonale wpisując się w surowy, lapidarny charakter kompozycji. Oprócz tego, mamy tu także do czynienia z subtelnymi partiami basu trzymającego w ryzach całość utworu, które obok wokalu wysunięte zostały na pierwszy plan. Sprawa tekstu to rzecz nadmiar subiektywna. Jednym spodoba się prostota i pewna doza naiwności, drudzy będą narzekać na infantylność, jeszcze inni przejdą obok niego obojętnie – kwestia podejścia oraz rzecz gustu.

Pomimo, że Soniamiki już na obecnym etapie swojej muzycznej drogi plasuje się w czołówce polskich songwriterek, nie mogę pozbyć się wrażenia, że Mikucka nie odkryła jeszcze swoich wszystkich kart i drzemiący w niej potencjał w przyszłości przełoży się nie tylko na znakomite pojedyncze utwory, a na całość indeksów zawartych na albumie. Na pewno warto śledzić jej następne posunięcia.

Marek Lewandowski    
17 kwietnia 2013
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)