INNE - PORCAST

Sasha Strunin
"To Nic Kiedy Płyną Łzy"

Szykując się do napisania tego casta z niemałą przyjemnością odkryłem, że ponad 2 lata temu Zosia nie pierwszy i nie ostatni raz bardzo trafnie przewidziała przyszłość . O muzyce Jet Set, czyli formacji, w której Sasha Strunin się wybiła, można mówić wiele, wiadomo że to nigdy nie była "nasza drużyna", ale kilka utworów faktycznie w dziwny sposób nawet dawało radę. Zresztą co ja będę gadał, Zosia trafnie wszystko tam opisała.

Od tamtego okresu minęły jednak dwa lata, w życiu Sashy sporo się pozmieniało, bo grupa Jet Set przeszła do historii a ona sama zdążyła nawet przyozdobić okładkę pewnego pisma dla mężczyzn. Do tego nasza urocza wokalistka zaliczyła epizod w jakimś reality show i, co dla Porcys najważniejsze, postanowiła rozpocząć solową karierę. Skacząc po kanałach muzycznych, ostatnio przypadkiem natknąłem się na "To Nic, Kiedy Płyną Łzy". Piosenka, z którą Strunin startowała do Sopot Festiwal 2009 (no kurde, po co?), po pierwszym przesłuchaniu robi zaskakująco dobre wrażenie, jednak kiedy słucha się utworu ponownie, z pełną uwagą, tak dobrze już nie jest. To chyba dlatego, że dosyć szybko można wyłapać oczywiste inspiracje czy nawet podciągnąć je pod legendarne już w kręgach Porcys zrzyn-spiracje.

Zaczynamy od tych najbardziej uderzających, czyli scherzingerowego "Baby Love" (chodzi zwłaszcza o refren), do tego słyszalne są podobieństwa w strukturze utworu do "Irreplaceable" Beyonce. Na inspiracje gwiazdami współczesnego popu można by nawet przymknąć oko, a to dlatego bo bardziej zaskakujące jest podobieństwo początkowej fazy piosenki do utworu legend niezalu, Flaming Lips. Do teraz głowię się, czy było to zamierzone czy nie, ale fakt faktem, że nigdy nie spodziewałbym się usłyszeć w komercyjnym polskim popie takich odniesień.

Wszystkie te "przytyki" nie mogą jednak zmienić faktu, że mamy do czynienia z uroczą, chwytliwą teen popową kompozycją. Wprawdzie w Stanach takie rzeczy powstawały już 10 lat temu, ale cóż, lepiej późno niż wcale. To nie muzyka dla przeintelektualizowanych audiofilów, tu nie chodzi o treść i przekaz, tylko o melodię i niezaprzeczalną chwytliwość piosenki. Teledysk, chociaż bardzo sympatyczny, też łudząco przypomina wideoklip teen popowej gwiazdki ze Stanów Brie Larson i jej pierwszego singla "She Said". Z twórczością panny Larson mocno wiąże kawałek Sashy jeszcze ten naiwny, delikatny, jakby oderwany od całości mostek (no dobra, może nie ma przesłania równego larsonowemu "I’m no J.Lo or miss Spears / I’m just a girl who dissapears / Every time you walk my way / I just don’t know what to say", ale zawsze). Naprawdę, nie miałbym nic przeciwko, gdyby to Sasha Strunin miała przecierać teen popowe szlaki w Polsce. Ewa Farna jest jeszcze zbyt młoda, by wiązać z nią poważne nadzieje, za to była wokalistka Jet Set w przeszłości dawała dowody, że nie boi się różnych brzmień, dlatego w tym eklektyzmie i braku przywiązania do jednego gatunku upatrywałbym pewną nadzieję na przyszłość.

W krótkim komencie napisałem coś o powrocie polskiego guilty pleasure, bo istotnie, coś może być na rzeczy. Poza piosenką Strunin warto zauważyć, że Gosia Andrzejewicz uderza zaskakująco strawnym jak na nią utworem (ej, i co za przemiana w teledysku, O CO CHODZI?), gdzieś tam jeszcze czai się Cerekwicka, więc kto wie, kto wie. Jakby nie patrzeć, nawet mimo tych lekkich zrzyn miło odnotować, że coś zaczyna się wreszcie dziać w polskim popie. Co by nie mówić to ostatnie ożywienie w temacie guilty pleasure z 2005 roku było jednym z ciekawszych wydarzeń na krajowym rynku muzycznym, więc mały renesans tego osobliwego podgatunku nikomu by nie zaszkodził.

Kacper Bartosiak    
28 lipca 2009
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)