INNE - PORCAST
Mika Urbaniak
"In My Dreams"
Tak, córka Michała i Urszuli, do tej pory udzielała się na płytach różnych innych artystów, między innymi u Smolika, gdzie nudne kawałki zamieniała w spoko kawałki. Pewnie kojarzycie. Przyszedł wreszcie czas na singiel, płytę, karierę, kawior, szampana, autografy i fanów. Ale, ale, spokojnie, wciąż zostajemy w Polandzie, gdzie hitem jeszcze niedawno był jakiś chory kawałek Blue Cafe, który brzmi, jakby komuś się zapętliło parę sekund, ale potem dochodzisz w końcu, że to właśnie był refren, dżizas.
Troy Miller poprzesuwał jej suwaki, a wcześniej podobno grał na perce u Amy Winehouse, Joss Stone i Marka Ronsona. Jako producent brzmi trochę jak fuzja tego ostatniego i Grega Kurstina, czego efektem jest nowoczesny retro-pop. Odważny krok, jak na dziewczynę, która kojarzono z r&b i jazzem, przez co już wiadomo, że nie doczeka się zasłużonego poklasku. Dość niepozorny kawałek zbiera sporo porcysowych punktów i posiada wiele cech, przez które zapraszaliśmy ziomalki i ziomów do naszej drużyny. Po pierwsze: konkretna kompozycja, narracja w zwrotkach, mostki, chwytliwość i zwiewność refrenu, wiadomo. Po drugie: nienaganna, żywa produkcja, umiejętne przenoszenie klasycznych patentów w rok 2009, jakaś tradycjonalna innowacyjność. Po trzecie: głos Miki jest wartość samą w sobie. Jej barwa jest zwyczajnie strzałem w sam środek tarczy, idealnie balansując między popową, gładziutką i dziewczęcą słodyczą, a soulową głębią i zadziornością. Hej, brzmi to jak nowy pop-jazzowy standard i jakimś cudem koresponduje z jednym z milszych ostatnich popowych nurtów. Ptaszek, pszczółka i Lily z chęcią wzięliby Mikę do swojej drużyny na miejsce Duffy, którą już dawno chcieli posadzić na ławę.
BIEŻĄCE
Przegląd najciekawszych muzycznych premier ostatnich sześciu miesięcy 2023 roku.
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.