INNE - PORCAST

Bajzel
"Window"

Na studiach zasłyszałem anegdotę o Włochu który spędził kilka lat w Polsce nijak nie czając języka a po powrocie do siebie nowonarodzoną córkę nazwał Filiżanką, bo było to najpiękniejsze słowo jakie w życiu usłyszał. A bajzel jest paskudnym słowem. Nie jest to nawet śmieszne słowo jak wiadro czy taboret i strasznie nie chciałem słuchać nikogo kto się tak nazywa. Błąd, naturalnie.

"Window" doczekał się teledysku nakręconego w San Francisco. Pełno tam róż i drabin w bardzo poetyckiej konfiguracji. Nie rozumiem przesłania, ale wrażenie obrazowego niedopowiedzenia sympatycznie komponuje się z dwuczęściową, także nieogarnialną przeze mnie kompozycją. Połówki spina wprawdzie zapętlony rytm, ale emocje prezentowane w każdej z nich są zupełnie inne: pierwsza część stanowi wyluzowaną wyliczankę która nieodmiennie kojarzy mi się z estetyką Happy Mondays. Na półmetku natomiast Bajzel rozpoczyna rozwój swojej ekspresji, a zwielokrotnione wokale owocują psychodelicznym efektem. Chóralne zaśpiewy wspinają się na wyżyny dramatyzmu, by nagle wyłączyć się bez konkretnej przyczyny, bo czas dobiega końca.

Artystyczny pseudonim trochę tutaj nie leży. Management może mu pisać o "wielu nurtach bajzlowanych w głowie", ale koleś – dodajmy niedebiutant – ani na moment nie przestaje panować nad tworzonym przez siebie bałaganem. Pozorny chaos podszyty jest pewną, że użyję obleśnego sformułowania, dyskretną elegancją. W takim rozluźnionym ale przemyślanym podejściu do dźwięków, jak i za sprawą pewnej charyzmy, przypomina mi Bajzel nieco Davida Byrne'a i mam nadzieję, że się nie mylę i album będzie mistrzowski, a koncert człowieka-orkiestry w Łysym Pingwinie onieśmielający.

posłuchaj »

Filip Kekusz    
5 grudnia 2007
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)