INNE - PORCAST

Jako że większość ścieków ze stolicy spływa niczym nie niepokojona wprost do Wisły, cudem jest, że nie doczekaliśmy się rodzimej wariacji wojowniczych żółwi ninja. Ba, mam za to taką panią, co to najwyraźniej chciała zamoczyć sobie nogi dla orzeźwienia w tejże rzece i efekty tego można podziwiać po dziś dzień na każdej szanującej się pocztówce ze stolicy. Co to ma wspólnego z muzyką? Ano warto zauważyć, że Wisła płynie później do Trójmiasta. Znaczenia sceny trójmiejskiej dla polskiej muzyki alternatywnej nikomu przedstawiać nie trzeba. Oczywiście ja nic nie sugeruje... No może trochę. W każdym bądź razie doczekała się i Warszawa amatorów sportów wodnych, tudzież grupy muzyków, która zamieszkała za blisko Wisły, bo oto zapuszczając sobie kawałek formacji Baaba ma się wrażenie, że coś tym panom pod czaszencją uległo kompleksowej mutacji. Próby połączenia muzyki elektronicznej i żywego instrumentarium w Polsce wychodzi na ogół średnio (taaa "średnio" to może nie jest dobre słowo, najlepiej wstawcie sobie za nie wizualizacje archiwalnych taśm z nieudanymi startami rakiet V2), a tu proszę elektroniczne dziwadła, impro dżezowe trutu-tutu, staplowo-laptopowe figo fago i wszystko działa i ma się ochotę na więcej. Oczywiście nazwiska członków zespołu (Bartosz Weber, Tomasz Duda, Macio Moretti, Stanisław Wróbel) niewątpliwie są pewnym ułatwieniem w logicznym ogarnięciu tej muzycznej anomalii, ale wszystkiego nie da się wszak wytłumaczyć personaliami. Weźmy takie "12" z zeszłorocznego albumu Poope Musique (zresztą nie jedynego w dorobku zespołu, więcej szczegółów w linkach). Coś co ma przypominać, albo co gorsza jest samplem ze zdartej płyty dziadunia, głupawa melodyjka, połamane bity, dęciaki złączone w coś co ma mi uzmysłowić, że pora wybrać się do lasu na grzybobranie, najlepiej na szczudłach w odblaskowej seledynowej kamizelce z napisem "funk is not dead, it just went into a catatonic shock after seeing its parents having sex". Yyyyyy, nie pijcie wody z kranu, elo.

• posłuchaj »