PLAYLIST

Uusi Fantasia feat. Freeman
"Liian Myöhään"

7.5

Z jedynej fińskiej anegdoty, jaką w jakikolwiek sposób mógłbym połączyć z rewelacyjną muzyką, wyprztykałem się przy okazji podsumowania dekady, więc zacznę od okrzyku, opartego na okrągłym spondeju. O w chuj! Oto nadszedł nam następca zeszłorocznego "Baby!" Lorentza i M.Sakariasa. Szerokość geograficzna zbliżona, tyle że oba poziomy – absurdu i zajebistości – wyniesione na chłodną głowę do siódemki z hakiem, na gorącą – jeszcze o punkt wyżej. Oto lokalnie kojarzony zespół elektroniczny – którego członkowie ubierają się jak Polyphonic Spree, tyle, że są jeszcze brzydsi, a jeden jest wikingiem – nawiązuje współpracę ze skandynawską gwiazdą muzyki rockowej z lat sześćdziesiątych. Dziwaczna dość kolaboracja przynosi efekt w postaci pojechanego utworu o lunatyku na jesieni (for real, chyba że słownik google'a zupełnie się myli, a "On levottomuus vallannut kallon" wcale nie znaczy "zamieszki mają czaszki"), który na zupełnym luzie niszczy większość jesiennych singli tutaj, będąc chyba najbardziej wtórnym spośród nich i najbardziej spośród nich przywołującym ducha lat osiemdziesiątych i siedemdziesiątych też trochę. Pod względem imidżu i aranży – i tu się kryje cały witz. Bo pomiędzy festyniarską aranżacją i aerobikowym rytmem kryje się melodyjna perła i platynowy refren wysadzany diamentowymi chórkami. Całość brzmi i wygląda jak efekt trzydniowego opiumowego ciągu cholernie zdolnych muzyków. I niestety jednak, słuchając całej płyty, Heimo, opus magnum Uusi Fantasia. Musicie to przeżyć. Ze spondejem.

Filip Kekusz    
15 grudnia 2010
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)