PLAYLIST

Ulrich Schnauss
"Medusa (edit)"

7.5

Kim jest do cholery Ulrich Schnauss? Skąd on się urwał? Jeszcze dwa tygodnie temu nie miałem najmniejszego pojęcia. W ogóle nie zdawałem sobie sprawy z jego istnienia. Gdybym wtedy usłyszał takie pytania to pomyślałbym, że mam do czynienia z jakimś nowym kolegą Koehncke. Jednak byłyby to strzały zupełnie na oślep, szukające potwierdzenia w intuicji. Na szczęście pojawiła się "Medusa". Dzięki niej mogę zacząć naprawiać po części swój błąd, jakim było przeoczenie pokaźnej dyskografii mieszkańca Berlina. Nieznajomość twórczości Ulricha wydaje mi powodem do wstydu. Zwłaszcza w kontekście mojego uwielbienia dla każdej odmiany shoegaze, uwielbienia noszącego znamiona swoistego uzależnienia. Wiem już także, że Schnaussowi zdecydowanie bliżej do Marcusa Schmicklera niż do autora Doppelleben. Tak, więc, nie tylko ja, pałam uczuciem do gapienia się na buty. Podobnie jak autor tego playa, życia bez shoegaze nie wyobraża sobie Schnauss, przyznający się do fascynacji MBV oraz Chapterhouse.

No dobra, dość tych bzdur, przejdźmy w końcu do jednego z moich ulubionych tegorocznych singli. Ulrich dostrzegłszy potencjał tracka, postanowił nieco skrócić jego albumową wersje. Dzięki tej modyfikacji wycisnął on z "Medusy" samą esencje. Wykorzystując możliwości swojego laptopa tworzy on klaustrofobiczną, duszną atmosferę, w której unosi się post-gotycki wokal przywołujący dokonania wczesnego Cocteau Twins. Gęsty, przygniatający przester początkowo nieco odrzuca, jednak wraz z kolejnymi sekundami niepostrzeżenie, niemalże wstydliwie odsłania swoje wdzięki, uśmiechając się ukradkiem do słuchacza natchnionymi harmoniami. To wszystko w połączeniu z perkusją rodem z Nintendo, przeszywającymi klawiszami oraz elektronicznymi przeszkadzajkami, powoduje, iż "Medusa" zaczyna lewitować gdzieś w przestrzeni kosmicznej. Pomimo niezaprzeczalnej zajebistości "Medusy", słuchając propozycji Schnauss zwłaszcza w słuchawkach odczuwam pewien dyskomfort. W mojej percepcji "Medusa" jawi się jako zapowiedz nieuchronnej katastrofy. Jeszcze nigdy ponura wizja nukrealnej zagłady nie była dla mnie tak realna. Tak, więc, jeśli jesteście nieustraszeni oraz chętni do eksploracji odmętów shoegaze, to gorąco zapraszam do odsłuchu. Porcys poleca, heh.

PS: Jutro zamawiam tegoroczną płytę Ulricha Schnaussa Goodbye, a czy będzie to dobra inwestycja dowiecie się w swoim czasie. Jednak, jeśli krążek utrzyma poziom "Medusy", to będzie naprawdę świetnie. Czego sobie i wam życzę.

Wojciech Sawicki    
13 lipca 2007
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)