PLAYLIST

The-Dream
"Love King"

9.0

Fani r&b doskonale wiedzą, że od paru sezonów ten człowiek praktycznie na własną rękę (okej, w tandemie z Trickym) rządzi gatunkiem. Ale wiadomo też, że (współ)produkując taśmowo dziesiątki numerów dla innych wykonawców (Rihanna, Electrik Red czy Mariah Carey to przykłady z brzegu) zostawiał za dużo "luzu" na swoich dwóch solówkach, przez co Love Hate i Love vs. Money były "tylko" bardzo dobrymi krążkami (a powinny być definiującymi epokę majstersztykami). Przy okazji nadchodzącego, trzeciego odcinka pod tytułem Love King, Terius zapowiedział nieskromnie, że to jego ostatni autorski album (później zajmie się tylko produkcją i songwritingiem) i dlatego będzie najlepszy w jego karierze. Cały (zainteresowany czarnym popem, znaczy się) świat wstrzymał więc oddech i oto mamy pierwszy zwiastun dzieła.

Cóż, nie wiem czy na kolegę wpływa tak żona, Christina Milian, ale muszę przyznać, że opadła mi kopara. Bez kitu, mam ciarki. To nawet nie jest do końca rasowy "singiel"; to brzmi jak gigantyczne otwarcie jednej z płyt roku i zarazem najlepszy utwór w dorobku typa (ewentualnie tie z "Rockin' That Shit", ale chyba jednak nie). Innymi słowy sytuacja, w której po paru sekundach introdukcji ("L to the O, V to the E, K to the I...") nie mam wątpliwości, że właśnie leci future classic: dopieszczony do perfekcji bit w niepodrabialnym stylu ("radio killa") i tradycyjnie groteskowe przyśpiewki o laskach z NY, LA, Miami, Chicago, Toronto etc. Dramaturgia tej wyliczanki kładzie na łopatki. Jeśli gość naprawdę nic nie sknoci, wymuska tracki i dobrze je ułoży, to "nareszcie kurwa" spotkamy się na liście roku i wtedy normalnie otwieram szampana. Nashmaaan!

posłuchaj »

Borys Dejnarowicz    
25 lutego 2010
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)