PLAYLIST

Tame Impala
"Apocalypse Dreams"

7.0

Każdego poranka Marty McFly rozpoczyna pierwszy dzień przyszłości. Codziennie wdziera się swym wehikułem w rzeczywistość, uświadamiając ludziom, że czas leci, a końca nie widać. Memy na językach szeptanego marketingu zostawiam szemranym ekspertom (patrzę na ciebie, Grzegorzu Lewicki!). Błąd jest jednak błędem, a wniosek nasuwa się jeden: jeśli właściwą datą lądowania jest rok 2015, to nadal żyjemy w przeszłości. Pojęcie całkiem obszerne, jest w czym wybierać. Wydaje mi się, że Kevin Parker musiał zacząć dawno temu – trochę później i przez to nie jest do końca w wymiarze. Mógł na przykład początkować gdzieś w późnych sześćdziesiątych, kiedy nie wynaleziono jeszcze otwieracza do marek, a sinusoida polskiej piłki nożnej właśnie zaczęła się wznosić, porywając go na swej fali i poniewierając przez wszystkie transformacje, zapomniawszy, co w zamian. Właśnie zaczynała się Era Wodnika, były oczekiwania, a tu nagle fruuu w nowy wiek, w którym showbiz skostniał. Gość chyba zdaje sobie sprawę, że lepiej odsunąć się na bok, w apokalipsie znaleźć to, co ukryte, trochę jak w innej odysei zafundować sobie małe odosobnienie i zorganizować imprezę dla tych, co i tak nie przyjdą. Magiczny tour wśród wymyślonych przyjaciół? Raczej pryzmat, który rozszczepia elementy, pozwalając zmienić perspektywę i inaczej spojrzeć na zastany obraz. Wśród referencji Kevin Barnes z czasów paniki i (nie do ominięcia w tym temacie) Ta Det Lungt. Czekałem trochę na powtórkę z tej rozrywki i chyba w końcu ktoś ten pomost przerzuci, uchwyci zeitgeist ("-powiedziałby filozof Hegel") przejścia. Czekam. Energize!

<


Wawrzyn Kowalski    
13 lipca 2012
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)