PLAYLIST

Sufjan Stevens
"The Upper Peninsula"

9.5

Problem agresywnej ekspansji skrajnego kapitalizmu dobija codziennie tysiące zwalnianych pracowników. Wielkie firmy motywują działania zyskiem, nie licząc się z losem pojedynczych istnień. Widmo utraty zatrudnienia zagląda w oczy zestresowanym employees, paraliżując ich starania, co kreuje błędne koło. Sufjan Stevens, młody harcerz otoczony gronem równie poczciwych i prawych kompanów, podejmuje syzyfową walkę z korporacjami, na własną rękę. Jest z góry przegrany, bo cichutki protest w formie kilku niewinnych spostrzeżeń stanowi dla systemu takie zagrożenie, jak kwiatek dla nuklearnej głowicy. Ale jego postępowanie wynika z wewnętrznego poczucia sprawiedliwości i dobra, z imperatywu, choćby i na przekór pragmatycznym przesłankom. Miast o imprezowaniu, Sufjan śpiewa chłopięcym timbre o problemach klimakterium ludzi w średnim wieku. Będąc jeszcze przed trzydziestką, kreśli potret czterdziestoparolatka, który rozszedł się z żoną i ma przez to smutne życie. Tą wrażliwością zaskarbił sobie z miejsca moje serce, trafiając do szufladki, gdzie przechowuję najzacniejszych wykonawców.

Trzeci album Stevensa, Michigan, to narracyjny cykl o rodzinnym stanie. Każdy utwór odnosi się tytułem do konkretnego miejsca na mapie. Kompozycje wyedytowano genialnie: przelewają się jedna w drugą z pomocą wygasających interludiów i kod. Muzycznie, należy posunąć się do metafor. Księżycowy folk-rock Greater California zmieszany z post-modernistycznym beatnik-lounge Cobra And Phases Stereolab. Tudzież intymność Nicka Drake'a z socjalnymi tekstami w realizacji Jima O'Rourke. Ten gość gra na dwudziestu pięciu instrumentach, sam wszystko napisał, zaaranżował i wyprodukował. Obok jego głosu współistnieją pięknie dźwięczące żeńskie chórki. Michigan obfituje w spektakularne momenty. "Detroit, Lift Your Weary Head!" rozbrzmiewa radośnie w 9/4 jak świąteczny hymn Szuflandii, ale tekst jest już mniej optymistyczny: "Once a great place / Now a prison / All I can say / All I can do". "Holland" zatraca się leniwie w niepewności i zawieszeniu. "They Also Mourn Who Do Not Wear Black" to najlepszy utwór z Cobra And Phases, jakiego Gane i Sadier nigdy nie napisali.

Natomiast myślę, że Neil-Youngowy (okolice Harvest) "The Upper Peninsula" to ostateczny komentarz człowieka do tego co pierdolony kapitalizm robi z biednymi ludźmi, których nie objęto społeczną ochroną, nie przesadzam. Poprzedzony kilkunastosekundowym ambient-outro rozpoczyna się od głuchego wejścia bębnów i płaczliwych partii banjo. Wchodzi wokal o szczególnym, zrezygnowanym napięciu. "I live in America / With a pair of Payless shoes / The Upper Peninsula / And the television news / I've seen my wife at the K-mart / In strange ideas / We live apart". Wraz z rozwojem instrumentacji beznadzieja jest coraz wyraźniejsza. Puentę "I lost my mind / I lost my life / I lost my job / I lost my wife" przecina rozgoryczone, porysowane wyładowanie gitary w tle. Ok Computer ostatnio był tak przejmująco humanistyczny w politykowaniu. Tutaj, idealista wybiera inną drogę niż paranoidalny cynizm i neurotyczny ból: jego jest szczerość i szlachetność. Prawdziwy bunt polega na stłumionym szlochu. Znienacka, mamy nowego wieszcza. Sufjan, prowadź nas.

Borys Dejnarowicz    
6 lutego 2004
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)