PLAYLIST

Sufjan Stevens
"The Lord God Bird"

8.0

Czy słyszeliście kiedykolwiek "przeciętną", "słabą" lub "złą" piosenkę Sufjana Stevensa, jeden sztampowy motyw, jeden zmarnowany wers? Dla coraz szerszego grona jego bezwzględnych miłośników (do których rzecz jasna się zaliczam), pieśniarz z Detroit staje się powoli kolejną (po Philu Elverumie czy Św. Izaaku) songwriterską firmą: każdy kawałek, który wyjdzie spod jego pióra, okazuje się ze wszech miar znakomity. Najlepszym tego przykładem jest oczywiście ostatni album artysty – jedno z nielicznych bieżących dzieł nietkniętych "chorobą roku dwa tysiące pięć", czy jak też zwać coraz częstsze poziomowe niedomagania obecnych wydawnictw. Komu jednak Illinois za dowód nie wystarczy, polecam dalszą lekturę playlistu, albo, od razu, szybkie zapoznanie się z "The Lord God Bird".

Wydany latem w empetrójkowej formie kawałek można uznać za Stevensowe kompendium; utwór tak reprezentatywny dla stylu muzyka, jak mało który cymesik z Michigan. Już sam tytuł to esencja Sufjanowej wrażliwości, koncentrującego się wokół Boga i natury pola refleksji pieśniarza. Muzycznie również wszystko po staremu, co bynajmniej nie oznacza nudy: śliczny motyw prowadzący banjo, a przede wszystkim krystalicznie czysty, rozczulający śpiew muzyka sprawiają momentalne wrażenie, że więcej w muzyce osiągnąć już się nie da. Jakkolwiek patetycznie by to wszystko brzmiało, po takiej dawce niespotykanego artystycznego piękna, trudno pozostać dłużej obojętnym wobec postaci Sufjana Stevensa.

Patryk Mrozek    
31 października 2005
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)